fbpx
Wojciech Bonowicz luty 2013

Tischner w Paryżu

Ukazujące się właśnie Rekolekcje paryskie to niezwykle cenny dokument, rejestrujący – i opisujący – duchową atmosferę lat 80., przejmująca opowieść o przejściu z ciemności do światła, z mroków rezygnacji i poczucia bezradności do miejsca, z którego możliwy był polski „skok wolności”.

Artykuł z numeru

Narkotyki: protezy duszy

Narkotyki: protezy duszy

Jednym z ulubionych poetów ks. Józefa Tischnera był Konstanty Ildefons Gałczyński, a jednym z utworów, które duchowny znał na pamięć i chętnie cytował – Notatki z nieudanych rekolekcji paryskich. Napisane w lutym 1946 r., w czasie gdy Gałczyński zmagał się z decyzją, czy zostać na Zachodzie, czy też wrócić do kraju, są przejmującym zapisem duchowych rozterek, jakim musieli stawić czoła ludzie, którzy przeżyli wojnę. Paryż u Gałczyńskiego to synteza powojennej Europy – miasto ciemne i smutne, gdzie „przechodnie przerażeni / pytają się, co będzie jutro”, a sam poeta snuje się po ulicach i placach „z wielką walizką rozpaczy”. Szczególnie chętnie cytował Tischner monolog z szóstej części Rekolekcji, w którym bohater Gałczyńskiego skarży się Bogu, iż postawił przed nim zbyt wielkie wyzwania: „Nie mogę. Zrozum. Jestem mały / urzędnik w wielkim biurze świata, / a Ty byś chciał, żebym ja latał / i wiarą mą przenosił skały. (…) / Posadę przecież mam w tej firmie / kłamstwa, żelaza i papieru. / Kiedy ją stracę, kto mnie przyjmie? / Kto mi da jeść? Serafin? Cherub? / A tu do wyższych pnę się grządek / w mej firmie »Trwoga & Żołądek«”.

Ten świat, tę hierarchię wartości „małych urzędników”, dla których „poświęcenie jest wariactwem, a bezinteresowność rodzajem choroby umysłowej”, będzie Tischner wykpiwał w kazaniach z lat 60. „Jest to świat wyprany z wszelkiego ryzyka, bez cienia fantazji, bez cienia wspaniałomyślności”, powie w 1966 r. podczas rekolekcji akademickich w Poznaniu. „Robią z was kolorowe lalki, które się powinno podziwiać. Wmawia się w was, że jesteście czarującymi dziećmi, dla których otworem stoją bramy królestw tego świata. I tak wychowuje się was na wielkich egoistów, ale całkiem małych ludzi. Wydaje się wam potem, że każda zabawka, każdy szczegół świata wam się jakoś należy. (…) Ale to nie tak, to inaczej”.

Kilkanaście lat później, po wprowadzeniu stanu wojennego, z Polski wylewa się fala emigrantów. Jednych wyganiają powody polityczne, innych przymus ekonomiczny, jeszcze innych – po prostu ciekawość świata i możliwości, jakie otworzyła na Zachodzie sympatia dla Polaków. Tischner – jako duszpasterz Solidarności – w naturalny sposób podąża za tą falą. Miejscem, do którego szczególnie często bywa zapraszany, jest Paryż. W stolicy Francji przynajmniej raz do roku wygłasza wykłady, prowadzi rekolekcje, pojawia się na spotkaniach autorskich i dyskusjach ze studentami. Nie cytuje już Nieudanych rekolekcji…, zamiast Gałczyńskiego częściej przywołuje Norwida. W gruncie rzeczy jednak musi się zmierzyć z podobnym problemem, jaki nosił w sobie wybitny poeta w powojennym Paryżu. Siedziało przed nim w ławkach pokolenie ludzi, którzy musieli Polskę opuścić lub nie mogli (czy nie chcieli) do niej wrócić. Skończył się karnawał Solidarności. Władzy komunistycznej udało się rozbić ruch społeczny, który ją kwestionował. Poczucie klęski było powszechne; z tego poczucia rodziła się frustracja, bunt i pytanie: co dalej? Tischner odpowiada słowami św. Pawła: przemija postać tego świata. To znamienne, że są to również pierwsze słowa poematu Gałczyńskiego: „Ziemia i niebo przemijają, / chwieją się fundamenty światów (…)”. U Gałczyńskiego są one jednak zapowiedzią nowej katastrofy; u Tischnera – słowami, które mają obudzić nadzieję.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się