W Drabinie Kuzniecowa nawiązuje nieco do schematu pochodzącego z debiutanckiej książki Nim dojrzeją maliny. Gromadzi swoich bohaterów w ograniczonej przestrzeni. W poprzedniej powieści był to dom babki Teodory, do której w poszukiwaniu wytchnienia od codzienności przyjeżdżają wnuczki. Tutaj jest to kupiony niedawno w Hiszpanii przez Tolika wymarzony dom, w którym wkrótce zjawia się rodzina z Ukrainy: matka, siostra z przyjaciółką, wujkiem, cioteczną babką, dwoma kotami i psem. Uciekają z kraju, gdzie właśnie wybuchła wojna, i z dnia na dzień naruszają spokojne życie głównego bohatera, doprowadzając do tego, że zamiast wchodzić do domu drzwiami, woli przystawić drabinę do balkonu wychodzącego z jego pokoju. Ma dość bliskich, ich ciągłych rad dotyczących picia kawy, biegania, poszukiwania żony, nie może znieść dusznej atmosfery wojennych tematów.
W Drabinie przestrzeń jednego domu, choć najistotniejsza, zostaje jednak nieco rozszczelniona. Bohaterowie biorą np. udział w imprezie, podczas której prowadzona jest zbiórka pieniędzy na rzecz Ukrainy. Sytuacje, w których dochodzi do zetknięcia ze światem poza czterema ścianami, pokazują, jak osobom z zewnątrz trudno wczuć się w położenie Ukraińców. Pomysł, żeby połowę pieniędzy ze zbiórki przekazać na rzecz Rosjan, jest jednym z jaskrawszych przykładów niezrozumienia. Tolik, choć początkowo ma poczucie, że Hiszpania jest jego nowym domem, z czasem zaczyna kwestionować to przekonanie.
Choć tematyka Drabiny jest trudniejsza niż Nim dojrzeją maliny, Kuzniecowej udaje się zachować lekkość i humor, stworzyć bohaterów, którzy wydają się żywi, i pokazać ich z pełnym ciepła zrozumieniem.
Eugenia Kuzniecowa, Drabina, tłum. Iwona Boruszkowska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2024, s. 288