fbpx
Ilustracja Sylwii Krachulec z książki Wojciecha Bonowicza „Historie na każdą godzinę”
Ilona Klimek-Gabryś wrzesień 2022

Praktyka serca i umysłu

W Historiach na każdą godzinę obserwujemy „ja” wyciszone, które bacznie przygląda się rzeczywistości i wyłapuje z niej okruchy w danym momencie wydające się warte uwiecznienia.

Artykuł z numeru

Mądrość ciała

Mądrość ciała

Czytaj także

z Agnieszką Rzoncą i Mateuszem Burzykiem rozmawia Wojciech Bonowicz

Człowiek ma w sobie windę

Jest w najnowszej książce Wojciecha Bonowicza miniatura, która bardzo dobrze objaśnia, jaki sposób doświadczania rzeczywistości proponuje nam autor. Pokazuje ona młodego mężczyznę, który siedzi na murku przed urzędem i wpatruje się w coś, „co ukrywa pod powiekami”. Ma zamknięte oczy, nie rozgląda się, jedynie lekko kołysze. Wokół niego skaczą wróble, które w pewnym momencie, spłoszone przez przypadkowego przechodnia, zrywają się z ziemi i zasiadają na pobliskim drzewie. Wtedy mężczyzna otwiera oczy i spogląda w stronę ptaków, uśmiecha się, sięga po kartkę papieru do kieszeni. Zapisuje na niej zdanie: „Dziękuję wam, wróble, że pokazałyście mi drzewo. Gdyby nie wy, nie zwróciłbym na nie uwagi”. Miniatura nosi tytuł Okruchy i bardzo dobrze oddaje kluczowy dla uważności ruch: od zejścia w głąb siebie i przyglądania się własnym stanom do wyciszenia „ja”, by dzięki dobroci i współczuciu w lepszej ostrości dostrzegać świat.

Bonowicz zbiorem 24 historii pisanych, jak mówi tytuł, „na każdą godzinę” przypomina, o co tak naprawdę chodzi w postawie uważności. Łatwo o tym zapomnieć, gdy z każdej strony zalewają nas poradniki, które często podpowiadają jedynie, jak dbać czy troszczyć się o siebie, być wobec siebie czułym lub odkryć swoje wewnętrzne dziecko. Istotę sprawy spłaszcza też angielski termin mindfulness, który kładzie nacisk na przytomność umysłu. Tymczasem w językach źródłowych Dalekiego Wschodu, o czym w numerze „Znaku” Ćwiczenia z uważności mówił Paweł Holas, uważność przedstawiana jest w ideogramach pod postacią dwóch elementów: umysłu i serca. O nich nie zapomina Bonowicz.

Historiach na każdą godzinę obserwujemy więc „ja” wyciszone, które bacznie przygląda się rzeczywistości i wyłapuje z niej okruchy w danym momencie wydające się warte uwiecznienia. Gdy czytałam te krótkie opowieści, przypomniałam sobie o Oknach Anny Arno, gdzie autorka pisała: „Dobrze mieć okna, bez okien człowiek wariuje, widzi tylko to, co ma w sobie, co zobaczył przedtem, co się zapisało w pamięci”. Bonowicz, w  przeciwieństwie do biografki Celana, jest jednak obserwatorem w ciągłym ruchu, który potrafi się zatrzymać, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Nie tylko spogląda przez okna swojego mieszkania, ale też przystaje na chwilę w parku, na dworcu, w pociągu, tramwaju, nad morzem, za miastem czy na wsi. Pokazuje, że nasze wewnętrzne okna możemy otwierać właściwie w  każdym miejscu i  w  każdym momencie.

Autor niczym dziecko dziwi się temu, co najprostsze. Bohaterami jego tekstów nie są tylko ludzie, ale też zwierzęta i przyroda nieożywiona. Bonowicz pamięta o tym, że aby zejść głęboko, w samą tkankę codzienności, potrzeba pokory, która przypomina, że stanowimy tylko jeden z elementów wielkiej układanki, jaką jest wszechświat.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się