fbpx
materiały prasowe
Ilona Klimek-Gabryś maj 2016

Druga strona lustra

Jak opowiadać dzieciom nie tylko biografie znane, ale także te mniej oczywiste? Wydawnictwo Muchomor od kilku lat udziela odpowiedzi na to pytanie, przygotowując książki, w których słowo i obraz budują dwie równoprawne i tak samo fascynujące historie.

Artykuł z numeru

Rodzice w dobrej odległości

Rodzice w dobrej odległości

Lustra Johanny to ostatnia książka (po opowieści o astronomce Elżbiecie Heweliusz Którędy do gwiazd? oraz o śpiewacze i malarce Konstancji Czirenberg Bałtycka syrena) z cyklu trylogii Anny Czerwińskiej-Rydel oraz Marty Ignerskiej o wybitnych gdańszczankach, przedstawiająca życie pisarki Johanny Schopenhauer. Autorka oraz ilustratorka na szczęście nie rozpoczynają od informacji o tym, iż Johanna była matką słynnego filozofa. Ten fakt zostaje przywołany jedynie w tle, w umieszczonej na końcu nocie biograficznej. Johanna jest dla nich postacią równie ważną co filozof, któremu Czerwińska-Rydel poświęciła (wraz z ilustratorką Agatą Dudek) jedną z książek z serii o sławnych gdańszczanach. Już w Życiu pod psem według Artura Schopenhauera istotnym materiałem źródłowym okazały się listy i pamiętniki jego matki. W Lustrach… Johanna staje się główną bohaterką, nosicielką fascynującej historii o kobiecej sile i niezależności. Takie podejście uwrażliwia wprowadzanych w świat biografii młodych odbiorców nie tylko na głównonurtowe narracje, lecz także na poboczne, pozornie nieznaczące opowieści, które łatwo można by zamknąć w prostym schemacie, czyniąc z Johanny jedynie statystkę, matkę filozofa.

 

Naruszanie porządku

Czerwińska-Rydel przybliża postać pisarki, która od najmłodszych lat zmagała się z opresyjnym systemem. Jej ojciec oczekiwał narodzin syna, a gdy na świat przyszła dziewczynka, nadał jej imię pochodzące od męskiego „Johann”. Dorastająca Johanna musiała mierzyć się z kolejnymi stereotypowymi rolami przypisywanymi kobietom. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego nie może sama chodzić po ulicach, a przy stole rozmawiać o sprawach ważniejszych niż pogoda, kwiaty i ciasteczka. W jakimkolwiek miejscu się znalazła, naruszała granice zastanego porządku. Nie umiała wysiedzieć spokojnie w ławce, gdy w szkole zjawił się Daniel Chodowiecki, który chciał namalować uczniów. Wbrew panującym zasadom sama poprosiła doktora Jamesona, by nauczył ją mówić po angielsku. Zwykle okazywało się jednak, że stawianie pewnych konwenansów pod znakiem zapytania nie kończyło się katastrofą, wręcz przeciwnie: prowadziło do poszerzania pola rozumienia i akceptowania przez otoczenie niezrozumiałych do tej pory spraw.

Z czasem po stronie córki nauczyła się stawać także, wcześniej zlękniona i podporządkowana mężowi, matka. Gdy więc pan Christian wykrzykiwał do małżonki: „myślę, że zamiast mnie mitygować, powinnaś zająć się lepiej naszą córką i nauczyć ją cerowania, szycia, układania kwiatów, zarządzania domem, pielęgnowania dzieci, czyli tego wszystkiego, co będzie jej NAPRAWDĘ w życiu potrzebne”, pani Elżbieta spokojnie, z nieznaną jej wcześniej siłą, odpowiedziała: „Wszystkie te czynności, o których mówisz, są rzeczywiście najważniejsze dla każdej kobiety. Jednak nie wymagają wielkiej filozofii. (…) A jeśli nasza Johanna pasjonuje się językami i wszelkimi naukami, to przecież tym lepiej. Czasy się zmieniają, bywa różnie, kto wie, do czego przyda się jej każda umiejętność”. W ten sposób, dzięki mocy dialogu, pewne kwestie stopniowo ulegały redefinicji i możliwe okazywało się zaistnienie Johanny w przestrzeni innej, niż zaplanował jej ojciec.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się