fbpx
z Krzysztofem A. Meissnerem rozmawia Anna Mateja Listopad 2014

Dlaczego jest, jak jest?

Za sprawą fizyki poznaję rzeczywistość, która z jednej strony nas przerasta, i to wielokrotnie, z drugiej – jednak daje się uchwycić. Jak celnie zauważył Einstein: Pan Bóg jest wyrafinowany, ale nie złośliwy.

Artykuł z numeru

Polak katolik - tożsamość do wzięcia

Polak katolik - tożsamość do wzięcia

Peter Higgs prawdopodobne istnienie nowej cząstki elementarnej opisał w artykule wielkości zaledwie półtorej strony – w przypisie do pracy Roberta Brouta i François Englerta z 1964 r. Nad sprawdzeniem tego założenia pracowała jednak przez następne pół wieku trudna do określenia liczba „osobogodzin”. Niełatwo chyba podać lepszy przykład siły myśli ludzkiej… Mnie jednak interesuje, w jaki sposób tak subtelna wiedza o rzeczywistości jak istnienie cząstek elementarnych, zmieniła człowieka. Skoro na sposób postrzegania świata przez homo sapiens wpłynęły teoria ewolucji i lądowanie na Księżycu, udowodnienie istnienia cząstek elementarnych też musiało nam pokazać świat od innej strony.

Fizyka XX-wieczna, która pozwoliła nam poznać m.in. cząstki elementarne i dowiedzieć się jeszcze więcej o budowie materii, dopuściła istnienie tajemnicy. Taki paradoks… Do końca XIX w. rozwoju fizyki upatrywano bowiem, z małymi wyjątkami, w gromadzeniu informacji i szukaniu pomiędzy nimi związków przyczynowo-skutkowych. Uważano, że wszystko jest do odkrycia, pozostawała tylko kwestia narzędzi, za pomocą których miało się to udać. Przystawało do tego wyobrażenie świata, w którym nie było miejsca na wolną wolę – ludzie byli marionetkami, bo ich działania miał zdeterminować stan cząstek ich ciała. Nawet to, że w środku lata mam ochotę na koktajl truskawkowy, miało być wynikiem konfiguracji atomów w moim mózgu, a nie przejawem osobistych upodobań smakowych.

Odpowiedź Pierre’a Simona de Laplace’a, matematyka: „ta hipoteza nie była mi potrzebna”, udzielona Napoleonowi na pytanie, dlaczego w pięciotomowym dziele Mechanika nieba nie uwzględnił istnienia Boga, mieści się w tak deterministycznie rozumianym rozwoju fizyki. Mechanika nieba była zgodna ze wszystkimi znanymi wówczas faktami i napisana z przekonaniem, że poznanie obecnego stanu świata pozwala przewidzieć jego przyszłość i odtworzyć przeszłość. Fizyka XX-wieczna odrzuciła takie myślenie – nie tylko uznała nieprzewidywalność świata, ale dopuściła możliwość istnienia zjawisk, których poznać nie możemy, bo są immanentnie przed nami zakryte. Świat nie jest przecież dany raz na zawsze – on się staje. Dzięki mechanice kwantowej zdajemy sobie sprawę, że każdy akt, choćby pomiaru, powoduje, że świat od momentu zaistnienia tego wydarzenia biegnie inaczej. Nieprzypadkowo to Albert Einstein, jeden z ojców mechaniki kwantowej, wprowadził zasadę, by w rozmowie o świecie przejść z obserwacji do poziomu, który sam określam jako logos.

Czyli słowo.

Albo sens. Tak się bowiem składa, że w XX w. obserwacja i opis, czyli teoria, rozeszły się na tyle poważnie, że – twierdzę – można byłoby całe dziesięciolecia obserwować wyniki zderzeń cząstek w wielkim zderzaczu hadronów (LHC) w CERN pod Genewą i nie wyprowadzić kwantowej teorii pola, która leży u ich podstaw. Przejście z poziomu obserwacji na poziom teorii wymaga zupełnie innego namysłu – takiego, który doprowadzi nas do znalezienia sensu obserwowanych zdarzeń.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się