fbpx
fot. archiwum własne autora
Filip Springer styczeń 2023

Podróż w czasie

To bardzo nieaktualny felieton. W końcu od zakończenia mundialu do momentu, w którym ten numer „Znaku” trafia do Państwa rąk, upłynęło kilkanaście dni.

Artykuł z numeru

Filozofowie Doliny Krzemowej i przyszłość ludzkości

To w dzisiejszych kategoriach całe eony. Mundial 2022 jest już tylko niezbyt istotnym wspomnieniem. No właśnie.

W grudniu mój sześciolatek oszalał na punkcie piłki. Nikt go w domu nie zachęcał, mamy do tego sportu stosunek raczej obojętny, ale nie żyjemy w próżni. Gdzieś usłyszał, koledzy w szkole mu opowiedzieli. Przecież co przerwę kopią piłkę na boisku. Któregoś dnia powiedział:

– Tato, czy ty wiesz, że dziś się zaczynają mistrzostwa świata w Kaszlu?

– W Katarze synku…

Nie mamy telewizora, ale bardzo chciał oglądać, więc ustawiłem mu monitor w prowizorycznie zaaranżowanym kąciku kibica. Ceremonię otwarcia darował sobie po pierwszych minutach i dobrze, bo takiego pokazu hipokryzji to nawet w TVP by nie wymyślili. Meczami tracił zainteresowanie zwykle po pierwszym kwadransie, ale niektóre obejrzał do końca. Do specjalnej gazetki skrupulatnie wpisywał wyniki. Uczył się przy tym literek, cyferek, flag państw i tego, gdzie one leżą. Opowiadał mi o najlepszych zawodnikach, pokazywał, jakie mają „cieszynki”.

Gdy zremisowaliśmy z Meksykiem, nie mógł zrozumieć, co się stało, choć uprzedzaliśmy go, że może być różnie. Gdy odpadli Niemcy, którym też kibicował, miał łzy w oczach. Anglików, którzy pod koniec ćwierćfinału z Francją walczyli już bardziej o rzut karny niż o strzelenie bramki nazwał symulizantami. Był w tym cały. Tak jak tylko sześciolatki potrafią w czymś być.

Piszę o tym, bo nawet dziś, gdy zorganizowany kosztem 200 mld dolarów mundial jest już mało istotnym wspomnieniem, kompletnie nie wiem, co zrobić z tym, że nie umiałem mu w żaden sensowny sposób powiedzieć z jak plugawym wydarzeniem ma do czynienia.

Nasza reprezentacja wróciła do Polski i pokłóciła się o miliony obiecane jej na boku przez premiera.

– Ja mogę tylko powiedzieć, że wierzę w was – mówił im Morawiecki. – Będziecie na pewno dawali z siebie wszystko. A my tu z panem trenerem zapewnimy, że jak się uda, żeby naprawdę była dobra nagroda.

Nie dałoby się napisać lepszej puenty w całej tej odrażającej historii. Zastanówmy się nad tym raz jeszcze:

…nasza reprezentacja wyczołgała się z grupy i pokłóciła się o przyznaną na boku nagrodę,

…podczas mundialu kupionego sobie przez Katarczyków za łapówki,

…wybudowanych na trupach i wyzysku robotników ściągniętych tam z najbiedniejszych rejonów świata,

…w kraju, w którym notorycznie i brutalnie depcze się prawa człowieka,

…za pieniądze pochodzące ze sprzedaży ropy naftowej.

Niczego to właściwie nie zmienia. Jeszcze przed rozpoczęciem imprezy te wątki jakoś zajmowały media, ale wystarczyło by rywalizacja sportowa nabrała tempa. Bo przecież łączy nas piłka.

Nie mogę przestać myśleć o tych wszystkich malcach – od mojego począwszy, a na zapłakanym synu Wojciecha Szczęsnego skończywszy, którzy wierzą w prawdziwość i czystość tego widowiska. Myślę też o łzach Cristiano Ronaldo po porażce z Marokiem, o jego kilkunastu samochodach, z których najdroższy kosztował tyle co budowa stadionu Korony Kielce, i o jego dziewczynie, która na meczu ze Szwajcarią zjawiła się obwieszona biżuterią wartą ponad 2,5 mln euro.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się