fbpx
fot. archiwum własne autora
Filip Springer

W ślad za Bułhakiem

Krajobraz – pisał jeszcze przed wojną – czyli widomość lądu i wody, zespół składników topograficznych, poziomy płaszczyzn, kontury wzgórz, pojemność dali, wszystko, co się składa na oblicze ziemi i wyraża się przestrzenią, linią, zarysem, barwą, światłem, atmosferą, wszystko to wywiera na człowieka wpływ głęboki i nieustanny.

Czytaj także

Filip Springer

Pamięć mięśniowa

Droga delikatnie faluje, nie ma piachu, rower aż rwie do przodu. Właśnie dlatego z Mrągowa do Rynu wolę jeździć przez Kosewo i Użranki. Tak jest wolniej niż pięćdziesiątką dziewiątką, ale bezpieczniej i ładniej. W Notyście Wielkim można odbić kawałek na południe i z wysokiej skarpy popatrzeć na Tałty. Ale nie trzeba, można po prostu mocniej depnąć za wsią i po chwili być już pod ryńskim zamkiem.

Często tam jeżdżę, żeby wyobrażać sobie, jak Jan Bułhak staje na szczycie wzniesienia, spogląda w głąb widoku i próbuje dociec, skąd będzie najlepsze ujęcie. Za nim podąża syn Janusz, z drewnianym statywem na ramieniu, objuczony torbami, zasapany, nieco zmęczony i obojętny na to, co dookoła (gdy tylko Bułhak umarł Janusz od razu rzucił fotografię i zajął się ukochaną muzyką). Jan idzie dziarsko, zatrzymuje się co kilka kroków, węszy. W końcu daje znak. Będzie fotografował.

Fot. Filip Springer

Tak to sobie wymyślam, stojąc na skraju niecki Jeziora Ryńskiego i próbując odnaleźć miejsce, z którego Bułhak sfotografował je 70 lat wcześniej. Wiem, że to beznadziejne zadanie, ale nie umiem się powstrzymać. Na tamtym zdjęciu widać ołowianą taflę jeziora, pola schodzące aż na sam jego brzeg i kilka obłoków na niebie. Pusto tam jest, słonecznie, bezludnie. Sielsko. Teraz to wszystko wygląda zupełnie inaczej. Szukam tego bułhakowego ujęcia, bo chcę, żeby jednak było tu tak jak wtedy. Od tego, co jest teraz trochę bolą oczy.

Bułhak przyjechał tu w II poł. lat 40. Jeździł wtedy głównie po ziemiach zachodnich i północnych, tych, które włączono do Polski w 1945. Fotografował na zlecenie kilku ministerstw, ale też dla Instytutu Ziem Zachodnich. Jeszcze przed wojną wypracował swój sposób studiowania krajobrazu i fotografowania go.

„Krajobraz – czytam w jednej z jego książek – czyli widomość lądu i wody, zespół składników topograficznych, poziomy płaszczyzn, kontury wzgórz, pojemność dali, wszystko, co się składa na oblicze ziemi i wyraża się przestrzenią, linią, zarysem, barwą, światłem, atmosferą, wszystko to wywiera na człowieka wpływ głęboki i nieustanny. Najsilniejszy jest ten wpływ w dzieciństwie, kiedy wrażenia zapisują się w duszy rylcem szczególnie ostrym i pozostają w niej na całe życie jako złoża niewidzialne, często nieuświadomione, jako węzły subtelne a mocne, tworzące podstawy pojęcia ojczyzna. Krajobraz ojczysty ma zatem oblicze własne, wytworzone przez fakt istnienia ziemi i trwania na niej ludzi przez mnogie stulecia. Te rysy twarzy ojczyzny są liczne, wymowne i wieczne, mimo ich ustawicznej zmienności, jak twarz osoby ukochanej, której wspomnienie przechowuje rodzina w pamiątkowych wizerunkach”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się