fbpx
Il. 1. Sekretera z nadstawą (fragment), Brandenburgia ok. 1820–1830. Własność autora
Piotr Oczko maj 2025

Urok szuflad i szufladek

Po kilku tygodniach oglądania ogłoszeń w internecie nieoczekiwanie natrafiłem na skarb, o jakim nawet nie śniłem. Była to „sekretera kapelusznika”. Mebel z czasów Caspara Davida Friedricha, esencja gustu niemieckiego mieszczaństwa. Zachwycająca patyna przechowała dotyk dziesięciu pokoleń ludzi, których historii nigdy już nie poznam.

Artykuł z numeru

Tęsknota za offlinem

Ile można mieć sekreter w domu? Tyle, ile się zmieści! Ja na 38 m2 upchnąłem trzy, a prócz tego kredens, dwa stoły, sześć krzeseł, trzy niciaki, komodę, biurko, cztery spore regały, karciak, fotel, serwantkę, zegar stojący, tysiące książek oraz setki obrazów i fajansów. Uważam zresztą, że nie zrobiłem sobie w ten sposób ani graciarni, ani muzeum. Gdy ktoś niedawno powiedział mi, że aby tak mieszkać, trzeba mieć dużo odwagi, początkowo zdziwiłem się – o co mu, do licha, chodzi? Dopiero potem przypomniałem sobie o ironicznych pytaniach, gdzie schowałem babcię, i wysłuchiwanych przez lata „życzliwych” sugestiach, żebym sprawił sobie nowoczesne i wygodne meble (które, jak nic, rozlecą się po 10 latach). Prawa do własnego ekscentryzmu musiałem się długo uczyć, podobnie jak stosownego odpowiadania na podobne rady: „Wybacz, ale ty tu chyba jeszcze nie mieszkasz?”.

Ze wszystkich typów mebli największym sentymentem darzę właśnie sekretarzyki i sekretery (o różnicach pomiędzy nimi za chwilę). Myślę, że chodzi tu o pewien, niejako programowo w nie włączony, intelektualny sznyt – służą bowiem do pisania. Są też niesłychanie praktyczne – spora liczba szuflad i szufladek pomaga w utrzymaniu porządku w dokumentach i przedmiotach, rzecz nie do przecenienia dla pedanta lubiącego gromadzić rzeczy i trzy razy zastanawiającego się, zanim wyrzuci zużyty bilet (bo to przecież pamiątka!). Z kolei dla mojego kolegi Rafała liczy się sama forma mebla, która daje mu spokój i skupienie oraz wyznacza zamkniętą przestrzeń do pracy. Rafał najchętniej wstawiłby sekretarzyk do ustawionej w rogu pokoju angielskiej budki telefonicznej i w ten sposób odizolował się od świata.

Dla władców i mieszczan

Gerhard Dietrich w monografii Schreibmöbel. Vom Mittelalter zur Moderne (Meble do pisania od średniowiecza do współczesności) pokazuje, że specjalne sprzęty dla ludzi słowa istniały w Europie już w IX w. Były to używane w klasztornych skryptoriach pulpity, przy których pracowano na stojąco, oraz stawiane na stołach pultynki – podstawki lub skrzyneczki z pochyłą płytą do pisania i schowkiem na przybory. Sekretera pojawiła się zaś pod koniec XVI w. – wyewoluowała ona z kabinetów, czyli (w dużym uproszczeniu!) bogato zdobionych mebli skrzyniowych. Jej część dolna to komoda lub szafka, nad którą za skośną lub pionową pokrywą (po otwarciu stającą się płytą do pisania) znajduje się „dusza” z szufladkami, przegródkami lub półkami, a niekiedy też z zamykaną drzwiczkami niszą zwaną tabernakulum. Crème de la crème stanowią skrytki na poufne dokumenty i kosztowności. Całość często wieńczy jeszcze nadstawa mieszcząca np. podręczną biblioteczkę. W dobie baroku popularnością cieszyły się sekretery ciężkie i wysokie, wyglądające jak szafy lub kredensy, intarsjowane różnymi rodzajami drewna i mające faliste fronty – w Rzeczypospolitej w ich wytwarzaniu celowały stolarnie z Kolbuszowej.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się