fbpx
Beale, Autoportret z portretami synów, Bartholomew i Charlesa, ok. 1666 National Portrait Gallery, Londyn
Beale, Autoportret z portretami synów, Bartholomew i Charlesa, ok. 1666 National Portrait Gallery, Londyn
Piotr Oczko listopad 2023

Malarka i matka

Mary Beale z pewnością nie była malarką wybitną. Udało jej się zaistnieć na fali mody na portrety, która pojawiła się na Wyspach za sprawą Van Dycka. Wszystkie mankamenty znikają jednak, gdy malarce pozują dzieci, Bartholomew i Charles.

Artykuł z numeru

Cieszyć się kruchością życia

Karolinie i Marcelinie

Gdy 22 lata temu rozstawałem się z partnerem, na odchodnym usłyszałem: „To był bardzo dobry związek, ale niestety zabrakło w nim dzieci”. Faktycznie, w naszej budowanej intuicyjnie quasi‐mieszczańskiej relacji doszliśmy wówczas do ściany – uratować nas mogły tylko wspólny kredyt, biznes lub potomstwo. Fantazjowaliśmy nawet, że jedna z naszych przyjaciółek, prowadząca życie wielce rozrywkowe, zjawi się pewnego dnia z becikiem i oznajmi: „Jak chcecie, to bierzcie”. I chyba dobrze, że tak się nie stało, bo ojcem byłbym zapewne marnym i toksycznym. Umierać z niepokoju, gdy nie wrócą na czas ze szkoły? Rzutować na nie własne chore ambicje i zadręczać je swym „wiecznym zmartwieniem”? Wydawać pieniądze na kursy angielskiego albo lekcje fortepianu i tenisa zamiast na książki lub fajanse? Bez szans, to z pewnością by nie wyszło. Zresztą dzieciaki znajomych zajmują mnie najwyżej przez 15 minut, po których nudzę się i zaczynam robić dobrą minę do złej gry. Podobno własne traktuje się inaczej, jednak tego już nie sprawdzę. Czy aby jednak na pewno?

Doktorvater – ojciec doktora – tak nazywa się po niemiecku promotora. Szczególnej, niemal ojcowskiej (lub wręcz matczynej) więzi doświadczyłem przecież z moimi dwiema pierwszymi doktorantkami. Poczucie odpowiedzialności, duma, troska, czułość, a nawet instynktowny impuls stanięcia do walki, gdy chciano skrzywdzić jedną z nich – to były przecież zupełnie nowe, dobre i silne emocje.

A gdy z moim zdrowiem zaczęło być bardzo źle, to właśnie nie kto inny, ale one i ich przyszłość przyszły mi od razu na myśl.

Spokojne życie w czasach katastrof

Mary Beale uznawana jest często (i niesłusznie) za pierwszą Angielkę, która stanęła przy sztalugach dla zarobku. Urodziła się w marcu 1633 r. w wiosce Barrow w hrabstwie Suffolk jako córka Johna Cradocka, anglikańskiego duchownego i malarza amatora, oraz Dorothy Brunton (Brinton). Ojciec sam ochrzcił ją 26 marca w miejscowym kościele. Jej życie przypadło na jeden z najbardziej dramatycznych okresów w dziejach Anglii: konflikty wyznaniowe, zapoczątkowana przez purytanów wojna domowa, ścięcie króla Karola I, protektorat Oliviera Cromwella, trzy wojny z Republiką Zjednoczonych Prowincji, wreszcie „chwalebna rewolucja” i restauracja Stuartów. W tym czasie miały też miejsce nieszczęścia takie jak epidemia dżumy w 1665 r. opisana potem przez Daniela Defoe w Dzienniku roku zarazy, a zaraz potem wielki pożar Londynu (1666). Biografia malarki toczyła się jednak niemal w oderwaniu od owych strasznych katastrof, w kręgu szczęśliwego domowego ogniska i licznych przyjaciół. Kochający mąż, dwoje udanych dzieci, stabilność finansowa i pewne artystyczne (choć nieoszałamiające) sukcesy. Mieszczańskie i moralne życie Mary wydaje się wręcz nudne i przewidywalne – nie nadaje się na kanwę powieści czy filmu. Takie też jest – jak sądzę – jej malarstwo. Pamiętajmy jednak, że historia sztuki to nie tylko zbuntowani artyści tworzący arcydzieła (ci są zresztą w mniejszości), lecz przede wszystkim postaci takie jak bohaterka tego szkicu.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się