fbpx
fot. Wawrzyniak/CAF/PAP
z Tomaszem Stryjkiem rozmawia Urszula Pieczek lipiec-sierpień 2017

Pamięć o akcji „Wisła”

Zbrodnia przeciw ludzkości w przypadku akcji „Wisła” nie polega na eksterminacji, ale na odebraniu ojczyzny, w konsekwencji – na pozbawieniu kultury i tożsamości.

Artykuł z numeru

Kim jestem, kiedy podróżuję?

Kim jestem, kiedy podróżuję?

Urszula Pieczek: W tym roku przypada 70. rocz­nica przeprowadzenia akcji „Wisła”, w wyniku której przymusowo przesiedlono ok. 140 tys. osób pochodzenia ukraińskiego i łemkowskiego z terenów południowo-wschodniej Polski na tzw. Ziemie Odzyskane. Po raz pierwszy od 1989 r. polski rząd nie uczestniczył w obchodach oraz odmówił wsparcia finansowego.

Tomasz Stryjek: Tak, obecny rząd potraktował ukraińską mniejszość narodową tak, jakby to ona była odpowiedzialna za nie­przyjęcie polskiego obrazu zbrodni na Wołyniu i w Galicji Wschodniej przez historyków i władze pań­stwa ukraińskiego. Ze swego nie­uczestniczenia w obchodach rocznicy najważniejszej dla pa- mięci i tożsamości pewnej grupy własnych obywateli politycy uczynili narzędzie nacisku na sąsiednie państwo. Wyniknęło to z dwu źródeł, z których pierwsze doty­czy stosunków zewnętrznych, a drugie – wewnętrznych.

 

Jakich dokładnie?

Po pierwsze, władze skonstato­wały bezskuteczność poprzednio użytego sposobu wywarcia naci­sku na Ukrainę: uchwała Sejmu z 22 lipca 2016 r. kwalifikująca czystkę etniczną OUN-UPA na Polakach w latach 1943–1944 jako ludobójstwo została całkowicie odrzucona przez tamtejsze władze i opinię publiczną. W tej sytuacji polski rząd postanowił „podnieść stawkę” w konflikcie dotyczącym oceny przeszłości i przemilczał rocznicę zbrodni z 1947 r. popeł­nionej przez państwo, którego spadkobiercą prawnym – czy tego chce czy nie – jest III RP. W istocie władze użyły metody, której jedynym skutkiem jest naruszanie godności adresata.

Po drugie, Prawo i Sprawiedliwość stara się wykazać, że jego poprzednicy u władzy byli całko­wicie nieudolni, także w obszarze polityki pamięci.

U podstaw tego rozumowania znajduje się nega­tywna ocena wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Kijowie 9 kwietnia 2015 r., kiedy tuż po jego wystąpieniu w Radzie Najwyższej Ukrainy tamtejsi parla­mentarzyści przyjęli ustawę pozy­tywnie oceniającą wkład OUN­-UPA w walkę o niepodległość oraz chroniącą dobre imię jej członków bez względu na to, czy popełni- li zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciw ludzkości (a rzeź wołyńska niewątpliwie spełnia kryteria tejże). Trzeba się zgodzić, że bez wyłą­czenia uczestników rzezi na Pola­kach ukraińska ustawa nie jest zgodna z wymogami moralnymi oraz prawnymi. Trudno orzec, czy jej przyjęcie akurat w tym momencie było porażką ówczesnych władz Polski. Z jednej strony nie sposób dowieść, iż ten fatalny zbieg okoliczności można było w Warszawie przewidzieć, z dru­giej – wprowadzenie tej sprawy do obrad Rady Najwyższej tego dnia nie musiało być przejawem złej woli władz Ukrainy, lecz jedynie skutkiem błędnego przekonania, iż do tej kwestii polska opinia publiczna nie przywiązuje dużej wagi. W każdym razie z nieefek­tywności działań PO w zakresie polityki pamięci wobec Ukrainy PiS wyciągnęło wniosek, że tylko postawa absolutnej jednoznacz­ności, polegająca na nazywaniu rzeczy „po imieniu”, może przy­nieść zamierzony skutek. W partii rządzącej dominuje pogląd, że im bardziej będziemy kategoryczni, tym bardziej będą się z nami liczyć. Niestety, umiejętności dyplomatyczne obecnej władzy, jak widzimy m.in. w jej działa­niach na forum UE, są, łagodnie mówiąc, niewystarczające. W sto­sunku do Ukrainy polski rząd nie ma żadnych wyraźnych atutów, np. finansowych czy wojskowych. Dlatego wykorzystanie kolejnego wydarzenia historycznego, w tym przypadku akcji „Wisła”, jako karty przetargowej, która mia­łaby wymóc na ukraińskich wła­dzach coś w sprawie Wołynia, również będzie bezskuteczne. Polski rząd popełnia błąd, zmniejszając dotację na działalność dla organi­zacji mniejszości ukraińskiej i nie biorąc udziału w ważnych dla niej uroczystościach. Działania i zanie­chania władz spowodują po obu stronach jedynie dalszą eskalację konfliktu o przeszłość. Jednocześnie rządzący nie powiedzieli, że akcja „Wisła” była potrzebna czy niezbędna. Zachowując się w ten sposób, faktycznie przyczy­niają się do wzrostu nastrojów nacjonalistycznych w relacjach wobec mniejszości ukraińskiej i obywateli Ukrainy przebywają­cych na stałe w Polsce.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się