Marta Duch-Dyngosz: W styczniu obchodziliśmy 72. rocznicę wyzwolenia obozu. Co będzie z Auschwitz-Birkenau za kolejne 72 lata?
Piotr Cywiński: Nikt tego nie wie. Za 72 lata będziemy trzy pokolenia dalej. W moim przekonaniu Auschwitz jest w tej chwili tak bardzo obecne w dyskursie publicznym z kilku względów, istotnych z perspektywy naszych doświadczeń i czasu, w którym żyjemy. Nie jestem pewny, czy te względy będą jeszcze aktualne za 72 lata. Pomijam rzeczy ewidentne, takie jak odchodzenie ostatnich ocalałych. Dziś mierzymy się przede wszystkim z falą pytań o przyszłość całej Europy. A ta Europa powstała w dużej mierze w kontrapunkcie do doświadczenia wojennego i Zagłady. To po II wojnie światowej, początkowo tylko na Zachodzie, pojawiły się dążenia do zbudowania na nowo stosunków między państwami czy społeczeństwami.
Dziś coraz bardziej widoczna jest potrzeba, aby państwa europejskie zaangażowały się w realne dramaty, które dzieją się na świecie i nie tylko budzą niepokój moralny, ale także rodzą konsekwencje migracyjne, ekonomiczne i polityczne.
Warto się w tej perspektywie zastanowić nad wysiłkiem wielu państw, także finansowym (w Polsce mało dostrzegalnym), aby setkom tysięcy młodych ludzi pokazać Auschwitz. Wiąże się on – jak przeczuwam, bo nie mam na to dowodów – z wielkimi pytaniami o przyszłość powojennego projektu, który miał doprowadzić i w dużej mierze doprowadził do stworzenia przestrzeni współpracy, a nie konfliktu. Trudno powiedzieć jak to będzie wyglądało za trzy pokolenia.
Co stanie się z miejscem jako takim? Jakie są szanse zachowania tego, co znajduje się dziś na terenie byłego obozu?
Dzisiejsze doświadczenie Auschwitz polega na współgraniu dwóch spuścizn. Po pierwsze, chodzi o relacje osób ocalałych: spisane, nagrane, sfilmowane. Oczywiście ich słowa nie mogą wybrzmieć w terenie czy na lekcjach historii bez jakiegokolwiek komentarza. Większość wiedzy, którą mamy o Auschwitz, pochodzi nie z dokumentów esesmańskich, które w 90% zostały spalone, ale właśnie z relacji więźniów. To tysiące historii, bardzo subiektywnych i opowiadanych ze szczególnej perspektywy, ale jednak uzupełniających się, tworzących pewien całościowy obraz. Nie dysponujemy tego typu relacjami dla Bełżca czy innych miejsc pamięci. Po drugie, chodzi o doświadczenie autentyzmu namacalnego, fizycznego terenu. Z obecności tych dwóch spuścizn rodzi się dzisiejsze doświadczenie Auschwitz.
Relacje ocalałych to rzecz trwała – one pozostaną. Ich język może być – co najwyżej – postrzegany jako coraz bardziej archaiczny. Siłą rzeczy sposób opowiadania się zmienia. Dzisiaj wszystko musi być niezwykle emocjonalne. W przypadku namacalnej części byłego obozu trzeba mieć świadomość, że to, co tu zostało zbudowane, powstało na krótką chwilę. Dotyczy to nawet kompleksów fabrycznych czy potężnych bloków na Lagererweiterungu, gdzie znajduje się dzisiejsze osiedle Pileckiego. Wznosili je więźniowie, którzy nie byli specjalistami od budownictwa, korzystali z materiałów pochodzących z czasów wojennych, zdobytych, zaadaptowanych. Całe Birkenau powstało jako coś przejściowego. To widać. Nawet jeśli plany rozbudowy obozu były nowelizowane do końca jego istnienia, to fakt wznoszenia na podmokłych łąkach baraków bez fundamentów pokazuje, że absolutnie nie chodziło o ich długie trwanie.