fbpx
Marta Duch-Dyngosz czerwiec 2012

Nie zmarnujmy tej szansy

Co zrobić, by inicjatywy, w myśl których różne grupy upamiętniają przeszłość, nie przebiegały niezależnie i obok siebie, lecz by odmienne perspektywy wzajemnie się uwzględniały? Dotyczy to nie tylko pamięci polskiej i żydowskiej, ale także pamięci polskiej i ukraińskiej, polskiej i litewskiej, polskiej i niemieckiej.

Artykuł z numeru

Jak pamiętamy o Żydach?

Jak pamiętamy o Żydach?

Zainteresowanie kulturą żydowską we współczesnej Polsce jest faktem. W miastach takich jak Warszawa czy Kraków organizuje się festiwale poświęcone filmowi, literaturze, muzyce czy po prostu dziedzictwu żydowskiemu. Coraz więcej wydarzeń tego typu pokazuje różnorodność i aktualność tej kultury – w krajach Europy Wschodniej, w zachodnich diasporach czy Izraelu. Jednak wciąż zbyt wiele inicjatyw przedstawia ją niczym kulturę Majów – bez spadkobierców, w szklanej gablocie. Już na początku lat 90. amerykańska dziennikarka Ruth Ellen Gruber, obserwując zainteresowanie kulturą żydowską nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, pytała, kim są jej twórcy, kto jest jej odbiorcą, jakie są motywy uczestniczenia w żydowskich wydarzeniach kulturalnych i czy prezentowana żydowskość nie jest wirtualna, skoro tworzą ją głównie nie-Żydzi.

 

Głód inności

Dziś trzeba spojrzeć na zainteresowanie kulturą żydowską w szerszym kontekście. W małopolskiej Dąbrowie Tarnowskiej trwają prace nad odnowieniem synagogi, w dawnej bożnicy w Chmielniku otworzono Muzeum Świętokrzyski Sztetl, Fundacja Forum Dialogu Między Narodami prowadzi Szkołę Dialogu, podczas której młodzi ludzie poznają historię społeczności żydowskich z ich własnych miejscowości. Po wielu dziesięcioleciach zapomnienia na mapy miast – od najmniejszych do największych – ponownie wpisuje się lub próbuje się wpisać miejsca związane z wielowiekową kulturą i historią polskich Żydów. W rodzimej przestrzeni miasteczek zaznaczone zostają (czasem tylko symbolicznie) nie tylko dawne miejsca modlitwy, cmentarze, ale także domy, sklepy, warsztaty. To, o czym przez tyle lat od czasów wojny nie mówiło się poza domem, zagościło w oficjalnym dyskursie – na stronach internetowych, w książkach, podczas uroczystości państwowych. Przywracaniu pamięci towarzyszy słuszne przekonanie, że dopiero poznanie tego, co było, pozwoli zrozumieć, co zostało utracone, ale też co możemy próbować odzyskać.

Upamiętnianie jest też szansą na przepracowanie relacji polsko-żydowskich. Badania nad Zagładą przeniosły się również do lokalnych przestrzeni. Historycy i badacze społeczni poznają wojenne losy Żydów, studiując przypadki konkretnych miejsc. Wystarczy wymienić kilka z nich: powiat Dąbrowa Tarnowska, podkarpacka Gniewczyna czy Markowa. To przywołanie zbrodni w Jedwabnem stało się przyczynkiem do pierwszej tak dużej debaty o postawach Polaków wobec Żydów podczas wojny i potrzebie rozliczenia się z trudną przeszłością. Badacze społeczni zwracają też uwagę na konsekwencje tego, że w mniejszych miejscowościach nieżydowscy mieszkańcy byli świadkami Zagłady swoich sąsiadów. W wielu miejscach Niemcy mordowali Żydów na oczach ludności – na rynku, w pobliskich uliczkach, w niedalekich lasach. Dopiero od niedawna studiowanie zachowanych materiałów daje nam większą wiedzę na temat rozgrywających się wówczas zdarzeń. Często przełamuje ona schematy naszego myślenia. Czy pamięć o takich wydarzeniach również jest przywracana?

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się