fbpx
fot. Teologia Polityczna
fot. Teologia Polityczna
Krzysztof Wołodźko marzec 2023

Rosja albo pytanie o naturę świata

Rosja chce być imperium, lecz także autarkią – zamkniętym w sobie światem, zbudowanym na radykalnej negacji tego, co przychodzi z Zachodu. Czy te pragnienia można pogodzić?

Artykuł z numeru

Nassim N. Taleb: Jak zwodzi nas przypadek

Czytaj także

Henryk Woźniakowski

„Trzecia Rosja” i jej mieszkańcy

Kobieta z kotem wśród zniszczeń spowodowanych rosyjskim atakiem rakietowym, Borodianka, Ukraina, 5 kwietnia 2022 r. fot. Zeohra Bensemra / Reuters / Forum

Katarzyna Chawryło

Rosjanie: naród sterowany

Po dekadach złudnego geopolitycznego spokoju w naszym regionie Rosja znów stała się jednym z głównych tematów w polskich mediach. Książki o niej o wiele częściej niż niegdyś eksponowane są w witrynach księgarni. Na ogół to przekłady zachodnich autorów i autorek, poświęcone Władimirowi Putinowi. Rzadziej – rodzime prace, również koncentrujące się wokół prezydenta Rosji i politycznych, historycznych, militarnych, medialnych, psychospołecznych mechanizmów, które noszą na sobie piętno Kremla. To rzeczy nierzadko dobre lub niezłe. Myślę o pracach takich jak Ludzie Putina Catherine Belton, Trolle Putina Jessikki Aro i Demony Rosji Witolda Jurasza.

Tytuły naprawdę warte lektury, znacząco pogłębiające perspektywę poznawczą to choćby Nienowoczesny kraj. Rosja w świecie XXI wieku Władisława Inoziemcewa i Szuga. Krajobraz po imperium Jędrzeja Morawieckiego. Ta pierwsza to politologiczna i ekonomiczna analiza współczesnej Rosji (napisana w znacznej mierze w Polsce, ale dla rosyjskiego czytelnika). Ta druga to reportażowa wędrówka po Rosji ostatnich dekad, aż do wojny o Donbas – opowieść o rosyjskiej religijności i duchowości, kulturowych i popkulturowych przemianach, niebezpiecznych metamorfozach posowieckiego społeczeństw.

Rosja to w znacznej mierze państwo karmiące się ideami i ideologią. Wskazywali na to przez dekady Andrzej Walicki, Grzegorz Przebinda, Andrzej de Lazari, Włodzimierz Rydzewski. Pierwsze dziesięciolecia III RP cechował jednak niemal ostentacyjny brak zainteresowania tematyką rosyjską wśród rodzimej inteligencji. Prawica sięgała niekiedy po Mariana Zdziechowskiego, intrygował ją Aleksander Dugin; w „Gazecie Wyborczej” można było przeczytać eseje Adama Michnika o Aleksandrze Hercenie. Radykalna lewica kartkowała Moje życie Lwa Trockiego, szukając ideowo-historycznych źródeł klęski komunistycznego projektu. Lecz niemal wszyscy patrzyliśmy na Zachód – westernizacja była wyborem nie tylko etycznym, ale i poznawczym. Pozwolę sobie na drobną niedyskrecję: gdy na początku lat dwutysięcznych z Mateuszem Matyszkowiczem, obecnym szefem TVP, chodziliśmy na kurs języka rosyjskiego i wykłady z filozofii rosyjskiej w Instytucie Filozofii UJ, traktowano to jako pewnego rodzaju ekstrawagancję. Liberalna i łagodnie konserwatywna myśl anglosaska cieszyła się wówczas największą estymą wśród młodej krakowskiej inteligencji. Tematyka rosyjska i idea rosyjska na początku nowego milenium wydawały się unieważnione i zaprzeszłe. Nieistotne.

Piotr Skwieciński, do niedawna szef Instytutu Polskiego w Moskwie, wiosną 2022 r. zmuszony do wyjazdu stamtąd w ramach konfliktu dyplomatycznego między Polską a Rosją, wydał właśnie książkę Koniec ruskiego miru? O ideowych źródłach rosyjskiej agresji. Stawia w niej tezę, że wojna Rosji przeciw Ukrainie zamyka – przynajmniej w tym momencie historycznym – stary spór między okcydentalistami a słowianofilami, który koncentrował się na pytaniu o rosyjską tożsamość ideową i dziejową. Problem brzmiał tak: czy Rosja stanowi odrębną cywilizację i za wszelką cenę musi chronić swoją odrębność od Zachodu? Czy też jest w istocie częścią zachodniej cywilizacji i powinna stamtąd czerpać cywilizacyjne wzorce, by wzmacniać własną potęgę? Jedni i drudzy odwoływali się do tej samej postaci – Piotra Wielkiego, który „wyrąbał Rosji okno na Zachód”. Oglądamy najprawdopodobniej zwycięstwo potomków słowianofilów, poczwienników, eurazjatów. Rosja chce być imperium, lecz chce być też autarkią – zamkniętym w sobie światem, zbudowanym na radykalnej negacji tego, co przychodzi z Zachodu. Gdy śmiejemy się nerwowo z rosyjskich propagandystów pokroju Władimira Sołowjowa, miejmy świadomość, że to tylko piana na powierzchni lodowatego oceanu, o którego otchłaniach woleliśmy zapomnieć.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się