Wkrótce po tym spotkaniu Dymitr Mereżkowski z żoną Zinaidą Gippius i Dymitr Fiłosofow lądują jako emigranci w Warszawie, gdzie Czapski pomaga im jako tako się urządzić. Rosjanie wpadają w wir pracy organizacyjnej: powołują pismo „Swoboda”, gromadzą emigrantów, wygłaszają odczyty, spotykają się i naradzają z Piłsudskim, w którym pokładają wielkie nadzieje, snują plany polityczne odnośnie do przyszłej, nowej, „trzeciej Rosji”, zogniskowane wokół tragicznej postaci byłego terrorysty, esera, pisarza i polityka, szefa Rosyjskiego Komitetu Politycznego w Warszawie Borysa Sawinkowa. Idea „trzeciej Rosji” (której na pewno nie wolno pomylić z tym, co takim samym terminem określa ostatnio bliski współpracownik Putina, Władisław Surkow), choć nieostro zarysowana, okazała się niezwykle trwała: chodziło sawinkowcom i Fiłosofowowi, a potem, po II wojnie Giedroyciowi i „Kulturze” – i poniekąd nadal chodzi – o Rosję, która nie byłaby ani bolszewicka, ani imperialna, a więc żyjącą w zgodzie z Polską i uznającą prawa narodów do samostanowienia.
Trzecia część książki – Rosyjskie inicjacje – poświęcona jest w przeważającej mierze Fiłosofowowi i jego działaniom wśród polskiej i rosyjskiej emigracyjnej inteligencji, a przede wszystkim jego roli jako przyjaciela i zarazem surowego, wymagającego mentora dla rodzeństwa Czapskich, Marii i Józefa. Mereżkowscy, zrażeni do Piłsudskiego po pokoju ryskim, wyjeżdżają do Paryża, a Fiłosofow pozostaje dla Czapskiego więcej niż głównym punktem odniesienia – staje się mistrzem, nauczycielem, „Wodzem”, wobec którego malarz przyjmuje postawę wiernego, choć chwilami buntującego się ucznia. Fiłosofow widzi w Józefie „zadatki na przywódcę pokolenia”, a w Marii Czapskiej „pracowitą pszczołę”, która wprowadza do kultury polskiej niezbędne treści. Kilkaset listów Fiłosofowa do Czapskiego spłonęło w czasie powstania w Warszawie, ale z tego, co zostało, z notatek autora Na nieludzkiej ziemi w dzienniku można wyczytać, „co wynika ze strzępów długiej, dwudziestoletniej rozmowy Józefa Czapskiego z Wodzem. Tematem była przede wszystkim sztuka i sztuka życia, praca nad formą, a nie problemy, jakie ma Polak z Rosją czy Rosjanin z Polską. Takie resentymenty pojawią się na przykład w relacjach Fiłosofowa z Marią Dąbrowską. Czapski nie musiał odkrywać, że istnieje inna, nieimperialna Rosja – on to wiedział. Na emigracji i w swojej publicystyce będzie o tym przekonywał czytelników »Kultury«” – pisze Piotr Mitzner. Ale wymiana jest wzajemna: Fiłosofow, który jeszcze w czasach swego zaangażowania w kręgu „Mira Iskusstwa” czytał polskich romantyków, a zwłaszcza Mickiewicza, dzięki Czapskiemu odkrywa Norwida, Brzozowskiego, Wyspiańskiego.
Czapski pokornie – choć selektywnie – przyjmuje nauki Fiłosofowa, jego strofowanie, a czasem bezwzględną krytykę. A także słowa uznania, które dodają mu skrzydeł, jak wtedy kiedy po powrocie z Paryża pokazał swemu mistrzowi obraz zatytułowany Rzeźnia – i po raz pierwszy usłyszał słowa: „Jesteś malarzem”. „Dimka”, jak zwykle pisze o nim Czapski, uczy go, najogólniej mówiąc, hierarchii rzeczy w kulturze i poważnego do niej stosunku. Fiłosofow nie jest konserwatystą, rozumie zmianę, nawet rewolucyjną, lecz zarazem jest zaciekłym krytykiem nonszalancji, młodzieńczej arogancji, wszelkiego niechlujstwa, które uważa za zgubną cechę nie tylko Polaków, ale Słowian w ogóle, awangardowego lekkoduchostwa. Polsce, w którą coraz bardziej wrasta, zarzuca brak poważnej myśli religijnej. Czapskim każe stawiać na „świadomość”, a nie – a w każdym razie nie tylko – na „przeżycie”, co z pewnością było mądrą linią wychowawczą wobec tego rodzeństwa skłonnego do uczuciowych porywów na granicy egzaltacji. Dlatego też odradza im, tym razem bezskutecznie, zagłębianie się w lekturze Rozanowa i Dostojewskiego, chcąc zapewne wzmocnić w nich bardziej „apollińską” strunę. Uczy ich, jak cenić wyrastające z innych klimatów intelektualnych szkoły myślenia i sztuki, a zarazem pilnuje, żeby się nie wykorzenili, żeby byli Polakami czerpiącymi przede wszystkim z polskiej kultury. A „stanowisko polskie Czapskiego” – jak trafnie pisze Mitzner – „w znacznym stopniu określane jest przez pytania o Rosję”. Nie dziwota więc, że debiut pisarski Czapskiego miał miejsce w jednym spośród wydawanych przez „Dimkę” w Warszawie emigracyjnych rosyjskich pism, „Za Swobodu”, gdzie dwudziestoparoletni Józio ogłosił w styczniu 1923 r. esej o Młodej Polsce. Jego polski debiut w krakowskim „Czasie” nastąpił blisko dwa lata później, ale także był ściśle związany z Rosją, jako że stanowił opis wizyty w Paryżu u Dymitra Mereżkowskiego i zapis rozmowy z nim. Magdalena Grochowska w swoim eseju Rosjanin w Polsce cytuje portret Dymitra Fiłosofowa nakreślony przez Marię Dąbrowską, która wadziła się z nim i przyjaźniła, a notowała, że „jest to pisarz surowy, zaciekły w poszukiwaniu prawdy i prawości każdego zjawiska, bynajmniej nie utajony, ale jawny w ironii czy gniewie, jeden z tych rzadkich dziś niezależnych umysłów, które walczą ze złem lub głupotą”.
Fiłosofow, jaki wyłania się z książek Mitznera, z eseju Grochowskiej czy ze wspomnień Czapskiego, jest archetypem emigranta: tego, co w emigracji może być twórcze, jeśli weźmie górę nad jej destrukcyjnym aspektem. „Definitywnie oddzielał kondycje uchodźcy i emigranta. Uchodźca się asymiluje, emigrant jest zobowiązany do czynu. Jego zadaniem jest ocalenie kultury. Tą koncepcją Fiłosofow wytyczył drogę dla Giedroycia” – pisze Magdalena Grochowska. Rosjanin, w rzeczy samej, nie ustawał w czynie, mnóstwo pisząc, redagując, skupiając wokół siebie rozmaitych ludzi, przebijając bańki środowiskowe zarówno rosyjskie, jak i polskie. W domku w Kołomnie spotykali się ludzie tak różni, jak Jerzy i Stanisław Stempowscy, Julian Tuwim, Jerzy Braun, ks. Władysław Korniłowicz i Rafał Blüth, Władysław Tatarkiewicz, Aniela Zagórska – a wymieniam tylko niektórych polskich uczestników. Głęboki pesymizm i katastroficzna wizja przyszłości – która spełnić się miała wkrótce z nawiązką – nie paraliżowały aktywności Rosjanina, podobnie jak bliskiego mu Mariana Zdziechowskiego, który wedle własnych słów należał do nielicznych słyszących „huk nadchodzącej nawałnicy”. A Fiłosofow mawiał, że uciekł z płonącego domu, aby znaleźć schronienie w słabo strzeżonym składzie prochu. Ostatecznie jednak szansą pozostaje kultura, w której może przetrwać naród czy narodowa mniejszość pozbawiona terytorium; kultura, która pozwala zrozumieć przyczyny kryzysu, szukać dróg jego przezwyciężania, przeżycia. Widać, jak wiele zawdzięcza tej koncepcji i postawie krąg „Kultury” i Jerzego Giedroycia. Podobne idee i praktykę odnajdziemy – mutatis mutandis – w środowisku „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku” zwłaszcza w latach 50., a nawet w twórczości Karola Wojtyły, choć ludzie „Znaku” ani Wojtyła nie działali na emigracji, lecz usiłowali ochronić ważne treści duchowe i przetrwać dzięki nim w obcym, wrogim środowisku.
W następnych – nieco „sylwicznych” rozdziałach – Piotr Mitzner omawia kolejne spotkania, przyjaźnie i koalicje z Rosjanami, które Czapski rozwijał w późniejszych latach w trakcie pobytu „na nieludzkiej ziemi”. W Taszkiencie, przed wyjściem armii Andersa na wschód, spotykał się z gronem ewakuowanych tam pisarzy, m.in. z Aleksym Tołstojem, Anną Achmatową, Lidią Czukowską, i wybierał wiersze do rosyjskiej antologii polskiej poezji wojennej, nad którą podjęto tam prace, a która światło dzienne ujrzała za sprawą Piotra Mitznera 77 lat później… Po powstaniu „Kultury” Czapski pełnił w niej funkcję „ambasadora” do rosyjskiej starej emigracji, znanej mu jeszcze sprzed wojny, ale także do kontaktów z kolejnym pokoleniem – z Siniawskim, Maksimowem i redagowanym przez niego „Kontinientem”, z Sołżenicynem, Brodskim, Michaiłem Hellerem, Natalią Gorbaniewską i wieloma innymi. Z jednymi – jak z Remizowem, Reznikową, Hellerem czy Gorbaniewską – łączyła go głęboka przyjaźń, u innych szukał przede wszystkim poparcia dla geopolitycznych koncepcji „Kultury” dotyczących zwłaszcza koncepcji tzw. ULB – przyszłej niepodległości Ukrainy, Litwy i Białorusi. Ze wszystkimi jednak potrafił nawiązać kontakt prawdziwie głęboki, nawet jeśli nie zawsze przeradzał się on we wspólnotę idei.
Czy „trzecia Rosja” ma szanse zaistnieć kiedyś nie tylko wśród wąskiego grona elity, ale uzyskać znaczący wpływ na społeczną świadomość i na praktykę polityczną? Rosja Putina zwalcza ją na każdym kroku, czego świadectwem są np. ostatnie kroki podjęte wobec Stowarzyszenia Memoriał. Jeśli jednak „trzecia Rosja” odrodziła się po najgorszych czasach stalinowskich, to można ufać, że przetrwa i putinizm. Ale potrzebuje z naszej strony partnerstwa, nie w postaci rusofilów, jak słusznie konkluduje Mitzner, lecz ludzi, których empatia wobec Rosji jest – tak jak u Czapskiego – „zrozumieniem, rozpoznaniem podobieństw i odmienności – dzięki własnemu doświadczeniu i zbliżeniom z ludźmi z nieludzkiej ziemi”.
–
Piotr Mitzner
Ludzie z nieludzkiej ziemi. Rosyjski krąg Józefa Czapskiego
PIW, Wydawnictwo Naukowe UKSW, Warszawa 2021, s. 382