fbpx
Krzysztof Wołodźko Czerwiec 2014

Rzecz o smutnych sowizdrzałach

Tuwim, Gałczyński – poeci naznaczeni historią, przeciwnicy i dobrzy znajomi. Dwaj ludzie oddani słowom, wierszom, które wzbogaciły polską kulturę, a jednocześnie słabi mężczyźni zagubieni w politycznych i ideowych zmaganiach swoich czasów. Wirtuozi poetyckich fraz, choć także najemnicy wiernopoddańczych słów i wyrobnicy słabych rymów. Ich twarze, za sprawą biografii pióra Anny Arno i Mariusza Urbanka, znów rozjaśnił płomyk pamięci.

Artykuł z numeru

Praca

Praca

Warto na wstępie zaznaczyć istotną i widoczną różnicę decydującą o odmienności tych dwóch (typów) biografii. Tuwim. Wylękniony bluźnierca pióra wrocławskiego autora w większym stopniu nasycony jest treściami ukazującymi polityczne / ideowe tło epoki. Gdy rozmawiałem z Urbankiem w 2012 r., po ukazaniu się książki Broniewski. Miłość. Wódka. Polityka, tak opisywał swoją pracę: „to ballada, reportaż z historii, esej. (…) Wolę pokazywać, jak polityka współkształtuje, czasem wynosi, a czasem łamie ludzi, którzy miotają się, próbując znaleźć dla siebie miejsce”. Tymczasem Konstanty Ildefons Gałczyński. Niebezpieczny poeta Anny Arno jest nie tylko w większym stopniu pracą popularnonaukową. Znaczniejszy jest w tej publikacji także ładunek analizy krytycznoliterackiej, jednak kosztem żywiołu historii, który choć z konieczności obecny, schodzi na plan dalszy. Nie ukrywam, że bliższa mi jest (z racji własnych pasji) pierwsza metoda, ale i druga ma zapewne swoich zwolenników nie tylko w kręgach zawodowych polonistek.

Koleje losu Tuwima i Gałczyńskiego zbiegały się niejednokrotnie. Obraz ich znajomości staje się bardziej wyrazisty przez podwójne naświetlenie: dokonane zarówno przez Urbanka, jak i przez Arno. Przeciwnicy i przyjaciele, poetyccy konkurenci, których po wojnie pojednał nowy, wspólny, bardzo wymagający mecenas – Polska Ludowa. Ale zanim to się stało, nim starszy poeta stanął nad trumną młodszego, by umrzeć niedługo po nim, wiele się wydarzyło.

Poetyckie nimby

Tuwim urodził się w Łodzi, w domu zasymilowanej żydowskiej rodziny, w 1894 r. Fabryczne, niemiecko- -rosyjsko-żydowskie miasto było pierwszym światem, który poznał i z którym przez wiele lat nie mógł się pogodzić, także ze względu na poczucie obcości wobec łódzkich Żydów. Pisał o nich bez taryfy ulgowej: „Czarni, chytrzy, brodaci / Z obłąkanymi oczyma, / W których jest wieczny lęk, (…) / którzy nie wiedzą, co znaczy ojczyzna, / Bo żyją wszędy, / Tragiczni, nerwowi ludzie, / Przybłędy”. On sam szukał dla siebie własnego miejsca – stała się nim polszczyzna, a sposobem wejścia w jej dziedzinę – poezja. Młody Tuwim debiutował wierszem na łamach „Kuriera Warszawskiego” w grudniu 1912 r. Sześć lat później, gdy już zawitał do stolicy, za sprawą – uznanego za skandaliczny – wiersza Wiosna przebojem wdarł się do wyobraźni czytelników. Nastały czasy Kawiarni Poetów „Pod Picadorem”, a chwilę później „Skamandra” i kawiarni „Mała Ziemiańska”.

A zatem: sława dla wciąż młodego, skandalizującego artysty, który nie stronił od przyjaźni z ludźmi władzy i zarabiania pieniędzy w ówczesnym show-biznesie. Poetyckie nimby, przywileje wynikające ze znajomości z byłymi legionowymi pułkownikami, popularność rozchwytywanego tekściarza. Oraz ich długi, z roku na rok coraz dłuższy cień, czyli otwarta wojna z endecką prasą, z polemistami, którzy nie stronili od antyżydowskich wycieczek. Jarosław Iwaszkiewicz stwierdził później: „Począł wszystkie sprawy oglądać pod tym kątem. Sprawa antysemityzmu niechybnie spowodowała pewne skrzywienie jego psychiki. Myślał ciągle o tym”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się