Kim są osoby wysoko wrażliwe?
Paradoksalnie to dość trudne pytanie. Niełatwo jest bowiem jednoznacznie wskazać wspólny wzorzec dla wszystkich takich osób. Zasadniczo mówimy u nich o szczególnej wrażliwości środowiskowej, czyli zdolności do rejestrowania i przetwarzania bodźców zewnętrznych i wewnętrznych. Jako ludzie różnie reagujemy na wspierające, ale i trudne, awersyjne środowisko. W badaniach tę cechę temperamentu określamy jako wrażliwość przetwarzania sensorycznego. Na tym gruncie wyrosła metafora mleczy i orchidei. Orchidee, czyli osoby wysoko wrażliwe, w przeciwieństwie do mleczy – osób nisko wrażliwych – potrzebują szczególnego traktowania i nie zakwitną (czyli w pełni nie rozwiną swoich możliwości) w każdym środowisku. W zamian za troskę odpłacają się swoim pięknem.
Współczesna kultura zdaje się nie doceniać wysokiej wrażliwości.
Obecnie żywy jest mit człowieka przebojowego, asertywnego, nieustępliwego, dlatego wrażliwość bardzo często kojarzy nam się z delikatnością, uczuciowością, nadmierną emocjonalnością. Musimy jednak pamiętać, że chodzi tu o właściwości mające głębokie biologiczne zakorzenienie. Koncepcja wysokiej wrażliwości przypisuje kluczowe znaczenie temperamentowi, czyli zespołowi dziedziczonych, genetycznie zdeterminowanych cech, ściśle związanych z naszym układem nerwowym, które ujawniają się już we wczesnym rozwoju człowieka.
Elaine Aron – autorka koncepcji wrażliwości przetwarzania sensorycznego – wyróżnia kilka aspektów wysokiej wrażliwości. Według mnie kluczowy jest pierwszy z nich – głębokość przetwarzania, czyli próba uchwycenia sensu, nadania znaczenia danemu doświadczeniu. Osoby wysoko wrażliwe poświęcają więcej czasu i / lub energii na adaptację, analizę i syntezę informacji pochodzących z zewnątrz, wyłapują niuanse i nieścisłości, niezgodności z ich systemem wartości. W związku z tym powstaje pewna nadproduktywność związana z myśleniem o bodźcach. Innymi słowy – osoby te sporo myślą i analizują. Przy dużym niezrozumieniu otoczenia mogą doświadczać trudności. Jeśli jednak mamy świadomość, że wysoka wrażliwość nie jest wynikiem błędów w wychowaniu ani tzw. słabego charakteru, tym łatwiej dostrzeżemy wynikający z niej potencjał.
Kiedy termin ten pojawił się w medycynie? Czy jest powszechnie przyjęty w psychologii i innych naukach?
Wysoka wrażliwość nie jest oczywiście żadnym nowym zjawiskiem – przez lata obserwowaliśmy różnice w percepcji środowiska przez ludzi, ale opisywaliśmy je innymi pojęciami, takimi jak neurotyzm, emocjonalność, skłonność do zranień, introwersja. Potem natomiast zaczęliśmy łączyć wysoką wrażliwość ze skłonnością do różnego rodzaju zaburzeń o charakterze nerwicowym czy z depresją bądź aleksytymią (niezdolnością do rozumienia i nazywania emocji).
W końcu jednak naukowcy zauważyli, że osoby wysoko wrażliwe w niesprzyjających warunkach będą chłonąć to, co złe czy trudne, ale w sprzyjających będą nasiąkać tym, co dobre i budujące. W tej chwili mamy już za sobą ok. 25 lat badań na temat wysokiej wrażliwości. W Polsce zajmujemy się nią badawczo dopiero od kilku lat. Znacznie dłuższą i bogatszą tradycję w pracach nad tymi tematami mają oczywiście Stany Zjednoczone. Liderem europejskim jest natomiast Queen Mary University of London, gdzie Michael Pluess stara się dokładnie opracować termin „wrażliwość przetwarzania sensorycznego”, wyjaśnić, na czym polega przewaga, którą daje wrażliwość.