fbpx
Kadr z serialu "Genialna przyjaciółka" fot. HBO
Edyta Zielińska-Dao Quy czerwiec 2022

Wiem, kim jest Elena Ferrante

Wszystkie próby odkrycia, kto kryje się za pseudonimem autorki Genialnej przyjaciółki, rodzą pytania: co decyduje o czyjejś prawdziwej tożsamości i kto ma prawo ją określać?

Artykuł z numeru

Moje duchowe miejsce

Czytaj także

Tadeusz Zatorski

Wyznania Eleny Ferrante

Zarwałam przez nią kilka nocy. Potem kazałam przeczytać najlepszej przyjaciółce. I przyjaciółce narzeczonego. Koleżance z miesięcznika. I kilku spotkanym przypadkowo na imprezach osobom. Wszyscy przepadli. Przepadli tak samo jak Michelle Obama, Hillary Clinton, Jonathan Franzen, James Wood, Jhumpa Lahiri, Elizabeth Strout, Zadie Smith i kolejne miliony osób, które kupiły egzemplarze jej książek. Żaden bodaj autor ani autorka nie budzą dzisiaj takiego zainteresowania jak ona. Świat opanowała „gorączka Ferrante”. Podgrzewa ją fakt, że autorka dotąd nie ujawniła swojej tożsamości. No właśnie – czy na pewno jej nie ujawniła?

Portret bez twarzy

Szkicowanie portretu pisarki, której prawdopodobieństwo istnienia jest równe nieistnieniu, to w tym samym stopniu przekleństwo, co przywilej. O ileż łatwiej byłoby mi uzupełnić tekst obszernym biogramem, uparcie próbując wykorzystać życiorys autorki do analizy stworzonego przez nią świata. Tekst mogłabym uzupełnić portretami pisarki przy pracy lub – jeszcze lepiej – wzmocnić go fotografią nobliwej kobiety na tle jednej z ulic robotniczej neapolitańskiej dzielnicy Rione Luzzatti. Napisać, że to dama z szaleństwem w oku. Albo inaczej – że jest kobietą namiętną, ale przepełnioną spokojem. Nic takiego się jednak nie wydarzy, bo jedynym śladem po Elenie Ferrante są jej powieści. Zatem i słowa, których przez ponad 30 lat swojej obecności na rynku wydawniczym zostawiła nam całkiem sporo, muszą mi wystarczyć do tego, by wywołać nieistniejącą kliszę z jej sylwetką.

Z nielicznych – dodajmy, wyłącznie pisemnych – rozmów z dziennikarzami wiemy, że Ferrante wychowywała się w Neapolu, ale mieszkała także poza granicami Włoch. Ukończyła filologię klasyczną, w tej chwili nie jest zamężna i najprawdopodobniej jest matką. Być może to niewiele. Lecz w mających właśnie swoją polską premierę Przygodnych rozważaniach, zbiorze felietonów, które przez rok od stycznia 2018 r. ukazywały się na łamach „The Guardian”, autorka tetralogii opowiada o swojej pierwszej miłości i radości towarzyszącej sprowadzeniu na świat człowieka; zdradza, jak uczyła się akceptować strach, czym jest dla niej bycie Włoszką; wyznaje, że jest zmęczona fikcją, a także rozczarowana feminizmem i rozgoryczona męską dominacją w świecie literatury. Przyznaje się też do fascynacji prozą Stanisława Lema i aktorstwem Daniela Day- -Lewisa. Dodatkowo mówi wprost: „Nie wierzę w Boga”, a w innym felietonie dodaje, że wszelkie pogodowe anomalie wywołują w niej lęk, bo autentycznie obawia się zachodzącej katastrofy klimatycznej. Z wywiadu opublikowanego w „The Guardian”, przeprowadzonego przez tłumaczy i sprzedawców jej książek z całego świata, wiemy też, że ceni mężczyzn takich jak Enzo, jeden z bohaterów cyklu Genialna przyjaciółka: „Lubię mężczyzn, którzy używają swojej siły dyskretnie po to, by pomagać żyć – bez zbędnych słów, sentymentu, nie oczekując rekompensaty. Prawdziwe zrozumienie kobiet wydaje mi się najwyższą formą męskiej inteligencji i zdolności do miłości. To coś rzadkiego”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się