fbpx
(fot. Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego)
Anna Marchewka wrzesień 2021

Gdzie ci mężczyźni

„Za kulisami mizoginizmu widzimy przede wszystkim gniew, lekceważenie, pogardę, nienawiść spotęgowaną aż do wściekłości i szału (…). [D]zisiaj gromadzenie argumentów przeciwkokobiecych jest zjawiskiem wtórnym, podczas gdy pierwotnym bodźcem jest nienawiść, niemająca nic z  nauką wspólnego” – tak zakończył artykuł z cyklu „Za kulisami mizoginizmu” Paweł Hulka-Laskowski.

Artykuł z numeru

Planeta Śląsk

Brzmi niepokojąco znajomo, a  przecież tekst ma już ponad 100 lat, ukazał się w 1913 r. na łamach „Bluszczu”. Dziś ten i inne artykuły-manifesty sojuszników ruchów emancypacyjnych (m.in. Józefa Zielińskiego, Ludwika Krzywickiego, Piotra Chmielowskiego i Aleksandra Świętochowskiego) można przeczytać w Głosach sojuszników spraw kobiet Macieja Dudy. Ta książka przypomina: coś już się wydarzyło i jeśli zależy nam na ruszeniu z miejsca, trzeba poznać herstorię, ale i historię ruchu emancypacyjnego. Sporo już powiedziano o działaniach aktywistek, lecz co wiemy o działaniach wspierających idee emancypacyjne mężczyzn? Niewiele.

Książka Dudy podejmuje pożyteczną próbę rekonstrukcji historii sojuszników ruchów na rzecz praw kobiet.

Wydawać by się mogło, że jesteśmy gdzie indziej niż bohaterowie pracy autora: lata 70. XIX w. czy początek XX w. są tak odległe, dziś nikt nie kwestionuje już praw obywatelskich kobiet, w tym prawa do edukacji, prawa do pracy, do decydowania o sobie. Czy rzeczywiście? Reakcje wsteczne karmią się przekonaniem, że nie tylko wszystkie problemy zostały załatwione, ale i że te starsze rozwiązania, tzw. tradycyjne, z oddali wyglądają na całkiem niezłe. Jeszcze w poł. lat 80. Margaret Atwood odpowiedziała Opowieścią podręcznej na triumfalny pochód konserwatyzmu, na zmęczenie i niechęć córek, na ich brak wiedzy o tym, co właściwie robiły ich matki. Dobrostan gasi czujność, a zmiana emancypacyjna jest krucha, trzeba ją więc pielęgnować.

Duda ostrożnie i z powodzeniem wykonuje rekonstrukcyjną pracę badawczą: omija pułapkę „ojców” (ale też: „opiekunów” czy „mecenasów”), pyta o „sojuszników”, nie odwracając uwagi od głównych bohaterek procesów emancypacyjnych, przygląda się aktywnym w przestrzeni publicznej mężczyznom i sprawdza, co z ich tekstów wynikało wówczas, a  co wynika dziś. W namyśle nad patriarchalnymi regułami wspiera się m.in. rozprawami Gayatri Chakravorty Spivak, Rosi Braidotti i przede wszystkim fragmentem z Michela Foucaulta cytowanym przez Michała P. Markowskiego w Występku: „Jeśli miałbym pisać książkę, by zakomunikować to, co myślałem, zanim zacząłem pisać, nie miałbym odwagi się tym zająć. Piszę tylko dlatego, że nie wiem zbyt dokładnie, co mam myśleć o tym, o czym chciałbym pomyśleć. (…) Jestem eksperymentatorem w tym sensie, że piszę, by się zmienić i nie myśleć już tego, co myślałem do tej pory”. Głosy… są właśnie takim eksperymentem: Duda we wstępie prezentuje własne strategie i stanowiska sojuszników, jednak prawdziwą przygodą jest lektura obszernej antologii. Nie trzeba się tej książki bać, zaangażowane głosy z przeszłości wciągają czytających, uruchamiają konteksty historyczne i społeczne. Widać tu wiele aktualnych spraw i problemów, postaw samych sojuszników, to, co sami prześlepiają, czyli własną uprzywilejowaną pozycję. Widać też, że „sprawy kobiet” nie są jedynie sprawami kobiet: rozmontowanie patriarchalnego domu okazuje się wspólną sprawą. Głosy… wywołują pytania o narzędzia i o to, jak przekonać uprzywilejowanych, obawiających się konkurencji ze strony kobiet oraz tych we władzy toksycznej męskości, do wywołania zmiany w sobie. Podpowiadają: poznawajcie historię i  herstorię, czytanie przeszłości wspiera w kłopotach teraźniejszych, pomaga przełamać poczucie osamotnienia i  bezradności. Można, śledząc poczynania poprzedników, ruszyć dalej, nie grzęznąć w wydeptanych ścieżkach.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się