fbpx
Anna Marchewka marzec 2016

Mój pokój moim królestwem

Cyrograf na własnej skórze można traktować jak wyciąg spraw najbardziej dla Przybyszewskiej istotnych. Najważniejszym wydaje się pozorna emancypacja. To prawda, kobiety nareszcie mogą wyjść z domu, nareszcie mogą pójść do szkoły, a nawet do zgodnej z wykształceniem pracy. Tylko – co ostatecznie z tego wynika?

Artykuł z numeru

Dusza w lepszej formie

Dusza w lepszej formie

„W latach 20. i 30. naszego wieku mieszkał w Gdańsku pewien niezwykły człowiek. Pewna, rozumując w normalnych (ludzkich i społecznych) kategoriach, bardzo nieszczęśliwa kobieta”. Tak zaczyna się Ćma Ewy Graczyk, wydana w 1994 r. książka o życiu i twórczości Stanisławy Przybyszewskiej, autorki znanej przede wszystkim ze Sprawy Dantona (1929). Nie, wróć – chyba jednak (i niestety) bardziej znanej z ciemnej legendy własnego życia (samotnicy, morfinistki ginącej z głodu w Wolnym Mieście Gdańsku) wzmacnianej cieniem związku rodziców. Matka Przybyszewskiej to znakomita, przedwcześnie zmarła malarka Aniela Pająkówna (1864–1912), która zapłaciła absurdalnie wysoką cenę za miłosną, niesakramentalną relację z meteorem Młodej Polski Stanisławem Przybyszewskim (wykluczenie towarzyskie i zawodowe, kłopoty finansowe). Córka obarczona została konsekwencjami podwójnych standardów moralnych (Przybyszewski, seryjny uwodziciel, był bezpieczny) i piętnem „nielegalnego dziecka”, z którym zmagała się przez całe życie mimo niezwykłego, w duchu emancypacyjnym, wychowania odebranego od matki. 14 sierpnia 2015 r. minęło 80 lat od śmierci Przybyszewskiej (przeżyła zaledwie 34 lata). Jakby w najlepszym z możliwych prezencie urodzinowym Dagmara Binkowska (z grupą współpracowniczek) doprowadziła do wydania nigdy wcześniej niepublikowanych opowiadań Przybyszewskiej. Ten zbiór, do tej pory zachowany w maszynopisach i rękopisach, przechowywany w Polskiej Akademii Nauk Archiwum w Warszawie, Oddział w Poznaniu, dostępny był wybranym.

Wypuszczenie w świat Cyrografu na własnej skórze to wielkie wydarzenie, jedno z największych 2015 r. Nie tylko dlatego że to zbiór świetny, ale i dlatego (a może przede wszystkim dlatego) że dzięki niemu i przez niego Przybyszewska mówi własnym głosem.

Już nie jako córka słynnego i niesławnego ojca, już nie jako mimowolna bohaterka skandalu towarzyskiego i plotek. Wraca jak autorka, wraca książką „do czytania” i „do myślenia”, jakby wbrew pokutującej opinii, jakoby jej twórczość była trudna, anachroniczna, chłodna i skupiona na przeszłości (największą dla Przybyszewskiej sprawą była Wielka Rewolucja Francuska i główne postacie tamtego dramatu, przede wszystkim Maksymilian Robespierre). Taką pisarkę i myślicielkę literatury mieliśmy. Jak dobrze, że w końcu możemy ją bliżej poznać.

*

Na początku opowiadania pan en (pozostałe zamieszczone w zbiorze to: A nasze młode lata; Cyrograf na własnej skórze; Nie morderca jest winien; Pentezylea; Przedtem i potem; Ricqui) Przybyszewska podkreśla, jakim wyzwaniem jest krótka forma prozatorska (podobne opinie formułowała w listach). Short stories zdaniem Przybyszewskiej to największe zadanie, jakie może przed sobą postawić pisarz / pisarka; w krótkiej formie nie ma miejsca na pomyłki, na rozwlekłość i gadulstwo. Inna sprawa, że Przybyszewska perfekcjonistka na żaden z tych grzechów nie pozwoliłaby sobie w żadnej z form (każdy z utworów poddawała szczegółowym i wielokrotnym redakcjom). Ciekawe, że w opowiadaniach buduje takie postacie kobiet, jakich brakowało w publikowanych wcześniej dramatach, a nawet można odnieść wrażenie, że dopiero w opowiadaniach kobiece postacie stają się istotne. Cyrograf… (zbiór, nie tylko tytułowe opowiadanie) można traktować jak wyciąg spraw najbardziej dla Przybyszewskiej istotnych. Najważniejszym wydaje się pozorna emancypacja. To prawda, pisze autorka Pentezylei, kobiety nareszcie mogą wyjść z domu, nareszcie mogą pójść do szkoły, a nawet do zgodnej z wykształceniem pracy. Tylko – co ostatecznie z tego wynika? Praca biurowa, jedyna właściwa i dostępna dla kobiet z jako takim wykształceniem, ani nie rozwijała, ani nie przynosiła godziwego wynagrodzenia, nie mówiąc już o uznaniu społecznym; kradła młodość, czas i energię, dając w zamian tyle co nic. Taka praca była dla autorki zbioru bolesna, niedokończone studia stawały się kulą u nogi, a właściwie wyrokiem skazującym na życie poniżej ambicji. Przypadek Przybyszewskiej nie jest odosobniony; dopiero z dystansu widać, że to sprawa większa.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się