fbpx
fot. Zöllner/Ullstein/Getty
z Bogdanem de Barbaro rozmawia Urszula Pieczek kwiecień 2017

Wszystko, co istnieje

Wolność jest ważnym uzupełnieniem miłości. Gdyby miłość do drugiej osoby zabierała jej wolność, to byłaby bardzo ułomna. W tym tkwi paradoks: mówimy o więzi, która w pewnym sensie tworzy uszczerbek na wolności, a z tego wynika, że kochając, nie można być kimś absolutnie wolnym. Kluczowe więc jest utrzymywanie – choćby chwiejnej – równowagi między tymi dwoma stanami.

Artykuł z numeru

Języki miłości

Języki miłości

Urszula Pieczek: Kiedy umawialiśmy się na wywiad, napisał Pan, że nie wie, czy będzie miał cokolwiek do powiedzenia o „najważniejszej rzeczy na świecie”. Język miłości jest totalny, nie pozostawia wentylu bezpieczeństwa, przecież wobec stwierdzeń „miłość Ci wszystko wybaczy”, „miłość jest najważniejsza” czy „nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham” pozostajemy bezbronni. Nie przeceniamy tego uczucia?

Bogdan de Barbaro: Kłopot polega na tym, że „miłość” to homonim – pod tym słowem kryją się bardzo różne rodzaje miłości. Używamy go w odniesieniu do relacji z Bogiem, do stanu, który jest ledwie zakochaniem, do stosunku seksualnego, do tego, co czuje kibic do klubu sportowego, chłopiec do swojego psa itd. Dlatego na pytanie, czy jest coś poza miłością, będziemy odpowiadać w zależności od tego, jaką miłość mamy na myśli. To słowo bywa nadużywane, bo ma bardzo nieostre granice znaczeniowe. Jednak nie martwmy się, że granice są nieostre, a samo słowo ma wiele znaczeń. Tak chyba się dzieje z ważnymi słowami.

 

Musi być jednak wspólny mianownik dla tych wszystkich miłości.

Myślę, że tym, co łączy różne rodzaje miłości, jest dobro, które dotyczy tego, kto odczuwa miłość, i tego, do kogo (lub czego) jest ona adresowana.

 

Czy tylko dobro? Miłość jak żadna inna emocja potrafi ranić.

Miłość zawiedziona, zdradzona, niespełniona… Chyba ma Pani rację. W każdym razie chodzi o coś głębokiego, coś, co nie jest tylko zwykłą emocją.

 

A skąd wiemy, że kochamy?

Miłość to stan uczuciowy, to uczucie „wyższe”. Chociaż jeśli mówimy np. o kontakcie seksualnym, że „idziemy się kochać”, to nie tyle jest to uwznioślenie, ile pragnienie, dążenie „ku”. Kłopot pojawia się kiedy indziej: wtedy gdy domyślamy się, że ktoś nas kocha. Bo skąd wiemy, że rzeczywiście tak jest?

 

Powinniśmy zaufać?

A co zrobić z przekonaniem: „Bóg mnie kocha”? Ten wątek zostawmy jednak teologom.

 

A czy relacja między kochanym a kochającym może być symetryczna?

To zależy od tego, czy zawęzimy kategorię miłości i zrezygnujemy z miłości kibica do drużyny piłkarskiej albo zakwestionujemy czyjeś przekonanie, że kocha wycieczki w Tatry. Mój wnuk z głębokim i czułym przekonaniem opowiada mi chętnie o tym, że pies go kocha, i opisuje miłosne stany psychiczne psa. I to nie są jego domysły, wnuk jest pewien tego uczucia. Możliwe, że pies na swój sposób kocha. Czy to jest miłość? Zwracam na to uwagę, by uwyraźnić, jak różne znaczenia nadajemy słowu „miłość”. By zauważyć, że często możemy tu mieć do czynienia z tym, co psycholodzy nazywają projekcją – ja się domyślam, że ktoś czuje to, co ja czuję, i mylę „ja” z „on” albo „ja” z „ty”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się