fbpx
z Magdaleną Gawin i Zuzanną Radzik rozmawia Marta Duch-Dyngosz Listopad 2014

Miejsce kobiety

Po powstaniu mało która kobieta wpisywała się w schemat idealnej pani domu. Próba importowania wiktoriańskiego „anioła w domu” przez Romana Dmowskiego się nie udała. Anioł stawał przed rosyjskim sądem wojskowym, siedział w więzieniu, a potem musiał zarabiać. I ten anioł się radykalizował.

Artykuł z numeru

Polak katolik - tożsamość do wzięcia

Polak katolik - tożsamość do wzięcia

Marta Duch-Dyngosz: Dominująca narracja historyczna przedstawia historię Polski – etapy jej budowy, walkę o przetrwanie, reformy – jako historię mężczyzn katolików. Powiedziałabym, że historia Polski równa się historii Polaka-katolika. Jakie miejsce wyznacza ta figura kobietom, jeśli wyznacza jakiekolwiek?

Zuzanna Radzik: Rzeczywiście, kobiet w tej historii nie ma. Ostatnio oglądałam krótki film animowany Historia Polski, który Tomasz Bagiński zrobił kilka lat temu na Expo w Singapurze. Pokazuje on 1000 lat naszych dziejów. W tej wizji Polacy z reguły jadą konno, rzucają się na kogoś z bronią i choć pojawiają się Mickiewicz czy Kopernik, to nie ma Skłodowskiej-Curie.

Niechętnie też pamiętamy, że Polak niekoniecznie był katolikiem.

Fundacja Forum Dialogu, z którą jestem związana, prowadzi od lat program edukacyjny w liceach i gimnazjach. Młodzież ze zdziwieniem słyszy, że w ich miejscowościach mieszkali Żydzi, że je współtworzyli. Może w podobny sposób trzeba pokazywać, że historię Polski tworzyły kobiety. Nie tylko królowe czy przysłowiowe matki Polki.

Magdalena Gawin: Nie mogę zgodzić się z wyjściową tezą, którą Pani zawarła w pytaniu, że w naszej historii kobiety de facto nie istnieją. Może rozważmy tę kwestię na kilku płaszczyznach, pierwszą niech będzie nauka akademicka. Od momentu powstania historii społecznej, która dostrzegła wagę życia codziennego, relacji rodzinnych, historię edukacji, stowarzyszeń, przemian obyczaju, mentalności, kobiety stały się naturalnym podmiotem narracji historycznej.

Ale czy kobiety weszły do dominującej narracji historycznej?

M.G.: Oczywiście, że tak. Ponieważ kilka dekad wstecz rzeczywiście zainteresowanie kobietami w historii było małe, nauczyliśmy się powtarzać, że kobiet nie ma. Tymczasem historia społeczna czy feministyczna interpretacja kultury nie są już żadną awangardą. Jeśli chodzi o kulturę masową, to te braki, które dostrzegła Zuzanna w filmie Bagińskiego, są równoważone innymi ujęciami. Cała Polska ogląda Czas honoru, w którym sylwetki kobiet są silnie eksponowane. Do odcinka o powstaniu warszawskim powstał sequel o udziale kobiet. Twarze Aliny Janowskiej i Inki symbolizują losy Polaków, całej wspólnoty politycznej. I tutaj zarysowuje się oś sporu, bo właśnie dla mnie kobiety ze swoimi doświadczeniami wchodzą na zasadzie komplementarności w obszar tego, co wspólne. W książce o Imperium Rosyjskim na przełomie XIX i XX w. amerykański historyk Theodore Weeks na podstawie raportów generał-gubernatorów do cara i publicystyki rosyjskiej zbudował dwie figury przeciwników Rosji. Pierwszą jest katolicki ksiądz, drugą – kobieta. Charakterystyki Polek, które wychodziły spod pióra Rosjan po 1864 r., są bardzo ciekawe: Polki są złymi żonami, fatalnymi matkami, kodują w dzieciach „ekstremalne” formy patriotyzmu i mają ogromny wpływ na młode pokolenie. Na dodatek izolują się od Rosjan.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się