fbpx
Marcin Wilk wrzesień 2020

Życie Warszawy

Redaktorka i autor zasługują na uznanie. Opowiadając dzieje Warszawy, nie zatrzymują się przy gablocie w salonie, by podziwiać zgromadzone tam pamiątki. Idą na zaplecze, sprawdzają plany budowy, dopytują o historię mieszkańców. Ożywiają, jak to się ładnie mówi, dzieje.

Artykuł z numeru

Gdy choruje nasza psychika

Gdy choruje nasza psychika

Na pocztówkach z tamtych czasów elegancko ubrane damy przechadzają się po czystych ulicach, wypoczęci panowie w melonikach kłaniają się nisko, a gromadka szczęśliwych dzieci oczekuje na świetlaną przyszłość. Tymczasem codzienność przedwojennej Warszawy symbolizowały raczej mieszkania bez dostępu do bieżącej wody, oddzielne ubikacje, panie przymierzające ubrania w sklepach, ale niemogące sobie pozwolić na ich kupno. Masy żyły w ubóstwie i brudzie. W dwóch niewielkich objętościowo zeszytach z serii „Z Archiwum Historii Mówionej – Warszawa Zapamiętana” jest trochę pocztówek, ale dostajemy także obrazy mniej atrakcyjne, np. namalowane przez osoby pochodzenia robotniczego.

Autorce opracowania Magdzie Szymańskiej udało się stworzyć przestrzeń do szerszej opowieści niż tylko ta zanurzona w polityce czy działalności oficjalnych instytucji. Przedwojennych oficerów poznajemy nie tyle jako mężczyzn, z których dumna jest ojczyzna i rodzina, ile jako ojców, którzy dostarczają zmartwień córkom, każąc im co rusz zmieniać miejsce pobytu. Kobiety zresztą nie zawsze, mimo postępującej emancypacji, miały równe prawa. I to też odzwierciedlają te wspomnienia. Jedna z bohaterek do dziś zastanawia się, dlaczego nie przyjęto jej na medycynę.

Wypada zaznaczyć, że otrzymujemy wśród wspomnień głosy przedstawicieli społeczności żydowskiej, co w tego typu popularyzatorskich publikacjach wcale nie jest standardem.

Motywowana rozmaitymi uprzedzeniami pamięć ma, niestety, skłonność do zapominania, że społeczność żydowska, różnorodna zresztą, stanowiła w przedwojennej Warszawie potężną „mniejszość” liczącą blisko 400 tys. z prawie 1,3 mln mieszkańców w ogóle

Słychać w zamieszczonych w zbiorze o dwudziestoleciu międzywojennym głosach, jak antysemityzm narasta w latach 30., na chwilę przed apokalipsą. Przemoc na ulicach, na uczelni, w życiu kulturalnym i społecznym, u wielu osób – zwłaszcza Żydów – należała do repertuaru codzienności. Po 1939 r. było zresztą jeszcze gorzej.

W wielkiej masie warszawskiej były też gosposie, bony, nianie, służące i ordynansi, choć – niestety – pojawiają się oni wszyscy najczęściej jako osoby towarzyszące, nie zaś jako podmiot, a przecież ich punkt widzenia z pewnością mógłby wzbogacić wiedzę o przeszłości. Inna sprawa, że dotarcie do takich świadków zawsze jest trudne, nie garną się oni do mikrofonu, nie znajdują pewnie specjalnej przyjemności w opowiadaniu o przykrych doświadczeniach, a przecież te na ogół kształtują ich losy.

W drugiej części wspomnień poświęconej okupowanej Warszawie słychać płacz i jęki, nawet jeśli ludzie starają się żyć względnie normalnie. Codzienność sprawia, że zamiast rzadkich frykasów coraz częściej na stole (o ile w ogóle) pojawiają się herbata z marchwi i czarny chleb.

Cytowane w tych dwóch niewielkich objętościowo zeszytach opowieści to efekt niełatwych redaktorskich decyzji. Wyobrażam sobie główkowanie, które wypowiedzi wybrać z 6 tys. przygotowywanych w ramach działalności Archiwum Historii Mówionej, projektu relacji biograficznych. Nagrywano je w nurcie oral history. To dobra metoda, bo odsłania często kulisy oficjalnej historii, pozwala uruchomić perspektywy słabo reprezentowane.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się