fbpx
Konstanty Jeleński w Paryżu, lata 60. XX w. fot. archiwum Konstantego Jeleńskiego/Zeszyty Literackie/Fotonova
Marcin Wilk październik 2020

Wolność osobista

Nazwisko Konstantego A. Jeleńskiego chyba nigdy w polskiej świadomości nie przebiło się poza wąskie skojarzenia ze środowiskiem paryskiej „Kultury”. Tymczasem, jak dowodzi jego biografia pióra Anny Arno, to postać pod wieloma względami nietuzinkowa.

Artykuł z numeru

Wiesław Myśliwski. Słuch absolutny

Czytaj także

Marcin Wilk

Życie Warszawy

Już od pierwszych stron autorka w rzuca nas w środek spraw związanych z Jeleńskim. Gdy przywołuje kolejne opinie o tytułowym Kocie czy przygląda się uważnie jego zdjęciom („piękny mężczyzna”), ale także gdy obrazuje jego arystokratyczność i rozliczne talenty (z literackim na czele) – wydaje się, że za chwilę skończy się jej materiał, książka urwie się po kilkunastu stronach. Tak jednak nie jest. Gęsty rozdział Kosmopolita i Polak to ledwie preludium do symfonii życia, w której wybrzmią historia, kultura, polityka, miłość i seks. Cały świat albo kilka nawet.

Najpierw dostajemy opowieść prywatną. Kluczową postacią jest w niej matka Teresa, zwana „Reną”, barwnie snująca wspomnienia z dzieciństwa i młodości. Osoba tyleż fascynująca (wielbił ją Iwaszkiewicz), co i po ludzku kłopotliwa. Kot odczuł to na własnej skórze. Intryganckie testy nie podważyły jednak jego miłości do niej. Jeleński od początku miał silną więź z matką. Zupełnie inaczej wyglądały sprawy z ojcem, a właściwie: z dwoma ojcami. Bo oficjalny ojciec Kota, dyplomata (i, niestety, alkoholik), nie był ojcem biologicznym. W żyłach Jeleńskiego juniora płynęła krew Sforzów. Wielokrotnie cytowany w książce Wojciech Karpiński mówił, że Kot „lubił i potrafił mówić o swojej genealogii”, ale „powinowactwa duchowe [traktował] wyżej od biologicznych”. Zapewne też z tego powodu Jeleński nie zostawił zbyt wielu śladów swoich seksualnych powinowactw. Być może wpływ na to miał również fakt, że sam swojej seksualności nie szanował. Jak wynika z biografii Arno, mnóstwo z jego doświadczeń miało charakter przygody o autodestrukcyjnym charakterze.

Miłość przyjdzie z czasem, wraz ze spotkaniem z Leonor Fini. Włoska malarka argentyńskiego pochodzenia niemal natychmiast uwiodła i podporządkowała sobie Kota na wiele lat. Wraz ze Stanislao Leprim, innym włoskim malarzem, Kot i Fini stworzyli otwarty związek, specyficzny trójkąt zwany przez znajomych „małym kółkiem nietzscheańskim”. Ten etap przypadnie na lata powojenne. Kot żył już wtedy po swojemu, w dystansie wobec zaborczej matki, w warunkach, o jakich w komunistycznej Polsce nikt nawet nie marzył. Cała trójka przez pewien czas zajmowała np. zrujnowany klasztor franciszkański na Korsyce. W ich życiu przewijały się wybitne postaci filmu, fotografii, filozofii czy literatury. Te kontakty zintensyfikowały się i na swój sposób sprofesjonalizowały, gdy Jeleński podjął pracę dla Kongresu Wolności Kultury. Znający języki, umiejący zachować autonomię, reprezentujący wysoką kulturę w ciemnych latach zimnowojennej rzeczywistości Kot jak lew walczył o stypendia i zapomogi promujące twórców z Europy Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza z Polski.

Rozdziały opisujące relacje Jeleńskiego z Giedroyciem, Gombrowiczem i Miłoszem chyba najlepiej ilustrują, jakiego formatu był to człowiek.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się