fbpx
Wiesław Myśliwski, 1993 r. fot. Wojciech Plewiński/Forum
Tomasz Bocheński październik 2020

Myśliwski wizyjny

Trzeba jak Myśliwski mieć słuch do losu, żeby z typowej biografii wyczytać tragedię, tak typową, że nikt prawie nie dostrzega w niej fatalności.

Artykuł z numeru

Wiesław Myśliwski. Słuch absolutny

Czytaj także

z Wiesławem Myśliwskim rozmawia Wojciech Bonowicz

Język potrzebuje snów

Piszę o książce Wiesława Myśliwskiego, żeby się z niej wydostać, a właściwie nie tyle z książki, ile z życia bohatera. Życie książkowe czyhało na mnie, żeby mnie wciągnąć i nie puścić, dopóki się nie wypowie. Pożyć czyimś życiem jak swoim, przecież zdarzało mi się to czasem, kiedy jakaś historia mnie wciągała, mnie – historyka od metodycznych analiz. Z łatwością wydobyłbym się z Ucha Igielnego, gdyby nie nitki sieci, którą stworzył autor. Książka, co prawda, przestrzega przed zaplątaniem się w czyjąś opowieść: „Kiedy człowiek wysłucha czyjegoś życia, nie może się już z niego potem wydobyć”. Nie pomoże jednak taka przestroga, ponieważ skrywa też pokusę, by jednak spróbować. W dodatku książka mówi również coś przeciwnego, że dobrze jest się wciągnąć, wplątać, wżyć w inne życie. Bez ukrytego powodu autor nie żyłby jakąś fikcją, tylko…

Ale nie mogę dopowiedzieć tego zdania, nie mogę dopisać antytezy, bo zabrzmi fałszywie, choćby pasowała do retorycznego porządku. Jak mógłbym fikcji przeciwstawić „realność” albo „własne życie”, skoro w Uchu Igielnym te pewniki, te oczywistości podważa sama narracja? Żyjemy realnością? Posiadamy własną biografię? A może jedynie pragniemy realności i biografii? Wiemy, kto mnoży wątpliwości – sam bohater, który przez lata szukał siebie, by siebie nie odnaleźć. Domyślamy się też, że również sam autor wciąga nas w biografię bohatera, byśmy zajęli się zapisaną historią, zamiast „własną”. Posłuchajmy, jak nas kuszą, już na wstępie książki, inaczej niż inni współcześni bohaterowie i autorzy. Nie mówią: zajmij się nami, bo żyliśmy ciekawiej niż ty, ani: pociesz się naszą biografią, nie do uwierzenia, jak ciekawą. Kuszą odmiennie: wplącz się w historię typową, podobną do twojej. Bohater i autor z głębi swego doświadczenia zwracają się do nas, jeszcze niedoświadczonych, tak jak mówiło się dawno temu, kiedy wierzono jeszcze w mądrość starości: „W zamian oddaję panu moje życie. Przyda się panu, gdy ogarnie pana pustka. Pustka to coś najgorszego, co nas może spotkać. A zaradzić jej można tylko, żyjąc w czyimś życiu. Nikt zresztą nie zaczyna swojego życia od siebie. Teraz pan tego jeszcze nie rozumie”.

Dojrzałość prosi o wysłuchanie

Łatwo tę przemowę zbyć i łatwo pogardzić ofiarowanym, opowiedzianym życiem, szczególnie współcześnie, gdy sensu szuka się u profesjonalistów od mądrości. W dodatku wysłuchać trzeba irytującego pouczania – „pan tego jeszcze nie rozumie”. Nawet strach przed pustką, oczywisty w każdym wieku, nie zmusza, by przyjąć czyjąś opowieść, bo co to za lekarstwo, które choremu nie pomogło? Wydaje się, że w epoce kultu młodości, gdy istnieje tyle możliwości realizacji pragnień, nie grozi istnieniu pustka. Musi jednak grozić, skoro ma współcześnie tak wiele synonimów: wypalenie, depresja, dół, nuda, rozczarowanie. Zapewne autor i bohater książki dobrze wiedzą, co oznacza pustka, skoro umieszczają ją na samym dnie egzystencji, poniżej innych braków, więc może warto im zaufać? Dojrzałość, autora i bohatera, zwraca się do nas – wielbicieli wiecznej młodości, ich doświadczenie i biografia proszą o wysłuchanie. Nie chodzi im o zrozumienie życiowych mądrości, o przejęcie się sentencjami, które młodych odrzucają raczej, niż pociągają, zresztą i tak się je rozumie zbyt późno, ale o wysłuchanie opowiedzianej historii. Wsłuchaj się, a opowiedziane pocieszy cię, gdyż na każdego czyha pustka – tak przekonują.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się