fbpx
Marcin Wilk kwiecień 2018

„Kochany Stary”

„Drogi Karolu, obchodzisz w czerwcu 90. rocznicę urodzin, a ja w październiku – będziemy więc razem mieli 180 lat… (…) musimy się zastanowić, co dalej robić?” – pisze Różewicz do Dedeciusa w maju 2011 r. Trochę żartuje, a trochę nie.

Artykuł z numeru

Kiedy zaczyna się przemoc?

Kiedy zaczyna się przemoc?

Poznają się, gdy mają po 30 lat. Karl Dedecius, młody i utalentowany tłumacz, już w Niemczech uznany z racji sukcesu swojej powojennej antologii poezji polskiej Lektion der Stille (1959), planuje wydać tłumaczenia poezji Tadeusza Różewicza, twórcy o randze „młodego klasyka”. Tak oto, u schyłku 1961 r., zaczyna się korespondencja przyjaźń dwóch wielkich osobistości. Potrwa ona aż do 2013 r. Opracowali ją Andreas Lawaty i Marek Zyburt w znakomitej „Polonica Leguntur”, prezentującej literaturę polską w krajach języka niemieckiego.

Na pierwszy rzut oka można śmiało stwierdzić, że głównym tematem tych listów są pragmatyczne kwestie związane z literaturą. Panowie omawiają kolejność utworów, które mają znaleźć się w przygotowywanej antologii czy rozważają zalety i wady publikowania u konkretnego wydawcy. Mentorem jest tu morderczo niemal oddany pracy Dedecius. Staje się on swego rodzaju ambasadorem dla poezji Różewicza. Pomaga też poecie w wielu praktycznych sprawach, odkładając np. należne mu honoraria czy prowadząc raz po raz, w jego imieniu, lokalną korespondencję. „Załatw mi to tak szybko, jak tylko możesz!” albo: „Proszę Cię, abyś przypomniał im, że czas nagli. Żeby przysłali obiecaną umowę” – pisze do Dedeciusa Różewicz. Najwyraźniej nie peszy go służebna rola niemieckiego przyjaciela.

Z czasem nawiązuje się bowiem między nimi prawdziwa przyjaźń. „Ostatni Mohikanie XX wieku” – napisze o sobie i swoim polskim poecie Dedecius w jednym z ostatnich listów. W korespondencji słychać więc echa mniej lub bardziej serdecznych spotkań, widać też wzajemną troskę, dopytywania o członków rodziny, znajomych. Bywa, że autorzy wchodzą w konflikty. Potem jednak żałują, szybko się przepraszają, następnie znowu ściskają i snują na papierze tęskne plany: „Mógłbyś tu przyjechać na sobotę, niedzielę. Okolica piękna… dziewczęta urodziwe, dyrektorzy teatrów mądrzy, krytycy teatralni dowcipni, piwo takie sobie” (Różewicz do Dedeciusa w 1966 r.).

Dowcipniejszy jest Różewicz. W korespondencji sprawia też wrażenie bardziej zaczepnego. U Dedeciusa wygrywa skupienie. Łączy ich wrażliwość. Miewają zbieżne punkty widzenia w wielu sprawach związanych z tzw. życiem literackim.

Ale choć jest to korespondencja dwóch wybitnych postaci kultury polskiej i niemieckiej, na próżno szukać tu wielkiej historii. Pierwszy list Różewicza do Dedeciusa po częściowo wolnych wyborach w Polsce w czerwcu roku 1989 to pełne ciepła słowa wsparcia po śmierci w rodzinie Dedeciusa.

Dwa tomy tej niezwykłej korespondencji to idealny prezent dla wszystkich, którzy nie tylko są zainteresowani przebiegiem procesu twórczego, ale również śledzą powojenny dialog polsko-niemiecki. Wiadomo skądinąd, że różne były jego losy. Przyjaźń między Dedeciusem a Różewiczem należy do wspaniałych przykładów szlachetnej bliskości.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się