fbpx
Marzena Zdanowska grudzień 2011

Bóg wyrzutków i odmieńców

W pierwszej chwili określenie „teologia queer” może się kojarzyć z nieelegancką prowokacją. Co dobrego może wnieść do dyskusji o Bogu zagadnienie preferencji seksualnych? Odczytywanie Biblii przez osoby marginalizowane ukazuje w nowym świetle, jak radykalne jest miłosierdzie Jezusa, który jada w domach grzeszników i zaprasza na ucztę wszystkich włóczęgów z ulicy.

Artykuł z numeru

Homoseksualista idzie do nieba

Homoseksualista idzie do nieba

Określenie queer, czyli angielskie słowo pierwotnie znaczące „dziwny”, „podejrzany”, opisuje dziś społeczność osób homoseksualnych, biseksualnych i transgenderowych oraz teorie i nurty akademickie związane z tą grupą. Podobnie jak w przypadku feminizmu i jego licznych zastosowań teoretycznych, queerowe mogą być teorie socjologiczne, psychologiczne, antropologiczne, a także sztuka. W tradycyjnym ujęciu teologii katolickiej perspektywa osób homoseksualnych nie jest promowana, a orientacje nieheteroseksualne uważa się „wewnętrznie nieuporządkowane”. Mimo że kilku z autorów, którzy zapoczątkowali nurt queer w teologii, było katolikami, jego najważniejsze dyskusje toczą się dziś poza Kościołem katolickim.

Moim zamiarem nie jest określanie, czy bycie osobą homoseksualną jest moralnie dobre lub złe. Nie będę rozważać, czy Bóg ukarał mieszkańców Sodomy za akty homoseksualne (jak odczytuje to teologia katolicka), czy za skrajną niegościnność (jak rozumieją to przedstawiciele nurtu queer). Nie będę pisać o tym, czy można zignorować zalecenia z Księgi Kapłańskiej, która zakazuje obcowania „z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą” (Kpł 18, 22), ale również nie pozwala na spożywanie krwi (Kpł 17, 10), wieprzowiny (Kpł 11, 7), zbieranie tego, co spadło na ziemię w winnicy (Kpł 19, 10), ani na noszenie ubrania utkanego z dwóch rodzajów nici (Kpł 19, 19). Choć należy pamiętać, że tylko pierwszy zakaz został powtórzony przez św. Pawła w jego listach (Rz 1, 26-28; 1 Kor 6, 9). Nie jestem osobą kompetentną, żeby rozstrzygać, czy bliższa prawdy, jest deklaracja Persona humana Kongregacji Nauki Wiary z 1975 roku mówiąca o „wewnętrznym nieuporządkowaniu” aktów homoseksualnych, czy napisany przez ten sam organ jedenaście lat później List do biskupów Kościoła katolickiego o duszpasterstwie osób homoseksualnych, w którym „nieuporządkowane” są już nawet same skłonności homoseksualne. Teologia queer może okazać się wzbogacającą inspiracją dla katolika, nawet jeśli odłożymy na chwilę na bok powyższe pytania.

Teologia czy ruch społeczny?

Początków teorii queer można upatrywać w przekształceniach myśli feministycznej i w pracach Michela Foucault poświęconych genealogii władzy. Trudno byłoby jednak rozpatrywać teologię z tego nurtu w oderwaniu od życiowego doświadczenia osób nieheteroseksualnych, w którym społeczne odrzucenie miesza się z solidarnością, jaką okazują sobie „odmieńcy”. Atmosferę, w której powstawały pierwsze prace queerowych teologów, dobrze ilustrują życiorysy dwóch byłych jezuitów – Johna McNeilla i Roberta Gossa.

Powołaniem Johna McNeilla było kapłaństwo i walka o sprawiedliść społeczną. W młodości był jeńcem wojennym w nazistowskich Niemczech, później nawoływał do pokoju i zaprzestania agresji podczas wojny w Wietnamie. Po zamieszkach w nowojorskim pubie Stonewall w 1969 roku, podczas których osoby homoseksualne wystąpiły przeciw dyskryminacji mniejszości seksualnych, McNeill został duszpasterzem związanym z ruchem gejowsko-lesbijskim. Trzy lata później był wśród założycieli organizacji Dignity (ang. godność) skupiającej katolików nieheteroseksualnych. W tym samym czasie kontynuował pracę akademicką jako wykładowca, zajmując się etyką chrześcijańską, w a szczególności katolicką etyką seksualną.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się