fbpx
Marzena Zdanowska grudzień 2011

Bliscy obcy

Książka Shehadeha o izraelsko-palestyńskim konflikcie jest opowieścią o poczuciu bezsilności.

Artykuł z numeru

Homoseksualista idzie do nieba

Homoseksualista idzie do nieba

Raja Shehadeh mógłby nadać Palestyńskim wędrówkom tytuł innej swojej książki – Obcy w moim domu – nie tylko ze względu na izraelskich osadników przejmujących kolejne skrawki palestyńskiej ziemi. Obcy wydają się wszyscy, którzy nie potrafią, tak jak autor, zachwycić się jego ojczystą krainą pełną wzgórz porośniętych drzewami oliwnymi i poprzecinaną dolinami strumyków, a bezpieczną oazę zamieniają w teren sporów i przepychanek. Są wśród obcych i podróżnicy opisujący ten region pogardliwie w swoich dziennikach, i kolonizatorzy, a niekiedy nawet sami Palestyńczycy, którzy wyżej niż wędrówki z przyjaciółmi stawiają patrolowanie okolicy z karabinem. Shehadeh opisuje coraz trudniejszy do uchwycenia obraz krainy, którą znał w młodości, obraz zachwycający bogactwem natury i spokojem ludzi żyjących według prostych zasad.

Poza dokładnymi relacjami z siedmiu wędrówek, które wyznaczają strukturę książki i pokazują, jak szybko zachodzą zmiany w krajobrazie naturalnym i mentalnym Palestyny, autor zamieszcza mnóstwo informacji kreślących tło historyczno-kulturowe dzisiejszych wydarzeń.

Przytacza m.in. słowa działającego do dziś Funduszu Eksploracji Palestyny, w którego broszurze z 1865 r. napisano: „Żaden inny kraj nie powinien być przedmiotem większego naszego zainteresowania niźli ten, w którym spisano dokumenty naszej wiary i w którym rozegrały się wiekopomne zdarzenia w nich opisane. (…) Wiele można zyskać przez (…) wydobycie na światło dzienne pozostałości po tak wielu rasach oraz pokoleniach, które leżą ukryte pod zwałami śmieci i gruzów, na jakich stoją tamtejsze wioski” (s. 78–79). Palestyna funkcjonuje w tym czasie jako region, do którego każdy może rościć prawa – należy do wszystkich, których religia się tam zrodziła. Jednocześnie jest postrzegana jako miejsce opustoszałe i ponure, którego kształt nie został jeszcze dokładnie odwzorowany na mapach, kraina bezpańska, ziemia bez ludu.

To samo miejsce, które dla zachodnich kartografów stanowiło białą plamę na ówczesnych mapach, dla jego mieszkańców było pełne zmysłowych doznań, zapachów ziół i kwiatów, chłodu źródlanej wody, dotyku kamienistych ścieżek i ostrych krzewów. Rytm życia wyznaczała praca na trudnej w uprawie ziemi małych poletek rozsianych po zboczach wzgórz, a najlepszym odpoczynkiem była sarha, wędrówka bez celu, tam „gdzie poprowadzi duch”. Związek Palestyńczyków z ich ziemią nie zawsze był poświadczony odpowiednim certyfikatem, ale też nikt takiej potrzeby nie widział. Aż do czerwca 1967 r., kiedy to Izrael przeprowadził pierwszy spis ludności, na podstawie którego określano przynależność ziemi. Jeśli ktoś w tym czasie nie mieszkał w danym miejscu, uznawany był za „nieobecnego”, a jego własność przekazywano nowo powstałemu państwu. Świeże mapy i ustawy znaczyły więcej niż sięgająca kilku pokoleń wstecz pamięć rodzin i sąsiadów. A to jest dopiero początek opisywanych w Palestyńskich wędrówkach wydarzeń.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się