fbpx
Marzena Zdanowska Listopad 2013

Añoranza, homesickness, stesk

Ginące języki mogą kryć w sobie remedia na gnębiące nas choroby i lekarstwa na klęskę głodu, ale niemniej fascynująca jest zapisana w nich wiedza o samym człowieku i o tym, jak rozumie on świat.

Artykuł z numeru

Atlas polskich mężczyzn

Atlas polskich mężczyzn

Jak na dziedzinę humanistyczną językoznawstwo jest dosyć odporne na sentymenty. Zamiast szukać w wierszach obrazów miłości, lingwiści zgłębiają strukturę zdania, zamiast popadać w filozoficzną zadumę, wolą dociekać, jakie procesy sprawiły, że praindoeuropejskie słowo „*gwen” przyjęło w polskim formę „żona”, a w angielskim „queen”. Strony ich książek zdobią formuły i wykresy pełne gwiazdek i strzałek, próżno tam szukać emocjonalnych uniesień. Istnieje jednak jedno zagadnienie, które niezawodnie wprawia lingwistów w nostalgię, każe im rozpoczynać swoje książki od przywoływania mitów i opowiadać o czasie spędzonym z tymi, którzy już odeszli. Dzieje się tak, kiedy piszą o wymierających językach.

Język jak milion dolarów

Szacuje się, że na świecie używa się dziś ok. 6–7 tys. języków. Na stronie www.ethnologue.com, która jest standardowym katalogiem języków, widnieje liczba 7105. Blisko połowa z nich zagrożona jest wyginięciem i najprawdopodobniej nie dotrwa do kolejnego stulecia. Niekiedy wymieranie języków porównuje się do sytuacji ginących gatunków zwierząt i roślin. Statystyki dla tych ostatnich są jednak bardziej optymistyczne. Wśród ssaków mamy 15% krytycznie zagrożonych gatunków, wśród roślin – ok. 8%.

Może się wydawać, że język, o którym mało kto słyszał, a który był używany przez ostatnich kilkadziesiąt lat jedynie przez niewielką odciętą od świata społeczność, nie ma aż tak dużego znaczenia jak żywe organizmy będące częścią skomplikowanego ekosystemu. Jednak nie wszystkie ginące języki są używane przez egzotyczne plemiona. Ale trzeba też zaznaczyć, że wbrew pozorom, to właśnie te „dziwne” i w dużym stopniu odseparowane od wielkich dominujących kultur społeczności mogą nam zaoferować najcenniejszą, bo najmniej oczywistą, wiedzę.

Egzotyczne języki najprościej chyba docenić za informacje w nich zapisane. Społeczności żyjące od pokoleń w określonym miejscu znają zazwyczaj świetnie swoje otoczenie. Wiedzą, dlaczego lepiej unikać niektórych zwierząt, które rośliny nadają się do jedzenia i jakie właściwości mają rosnące w okolicy grzyby. O ile przeciętnemu Europejczykowi zbędna może się wydawać wiedza o roślinach leczniczych ukrytych w amazońskiej dżungli, o tyle firmy farmaceutyczne potrafią zrobić z tego wymierny użytek. Jak podaje K. David Harrison w swojej książce When Languages Die („Kiedy umierają języki”), leki oparte na roślinach znanych pierwotnie tylko medycynie ludowej przynoszą dziś ich producentom roczny dochód w wysokości 85 mld dolarów. Dodaje przy tym, że ponad 80% żyjących na świecie organizmów wciąż jest nieznanych współczesnym badaczom. Wielką pomocą w poznaniu flory i fauny naszej planety byłaby wiedza zapisana w językach różnych społeczności. Niestety, jej pozyskiwanie to wyścig z czasem.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się