Czy świat bez TikToka byłby lepszym miejscem? Na to pytanie egzystencjalne muszą sobie właśnie odpowiedzieć Albańczycy, którym miłościwie panujący premier Edi Rama, zwany także Sułtanem Bałkanów, w połowie marca wyłączył dostęp do aplikacji.
Władza przekonuje, że obrała słuszną linię. „TikTok to niekończące się piekło mowy nienawiści i wyzywania” – ubolewał Edi Rama. Decyzję podjął z troski o dobro swoich obywateli, zwłaszcza tych najmłodszych, po tym jak w grudniu 2024 r. w jednym ze stołecznych gimnazjów 14-latek zadźgał nożem kolegę z klasy.
Faktycznie, spór chłopców rozpoczął się w internecie od wpisów, w którym jeden zwyzywał drugiego, ale nastolatkowie pokłócili się na Facebooku, nie na TikToku.
Edi Rama wyłączył TikToka za szerzenie przemocy, choć sam znany jest z bezpardonowego języka, którym chłosta politycznych oponentów. Gdy w Albanii wyszło na jaw, że minister spraw wewnętrznych ma powiązania z włoską mafią i odpowiada za transport marihuany, Rama zwołał konferencję o tym, jak jest rozczarowany głupotą rodzimych dziennikarzy, którzy produkują śmieci zamiast newsów i w życiu nie przeczytali nawet jednej książki. Premier nieraz fantazjował głośno, kogo z nich zamknąłby w obozie na „reedukacji”. Albańczycy są zgodni: nie ma w kraju lepszego mówcy, mistrza ciętych ripost i dręczyciela słabszych niż Sułtan Rama.
Ale dlaczego, zapytacie, to właśnie TikTok jest w Albanii źródłem wszelkiego zła? Niby odpowiedź znamy: mnóstwo jest na TikToku durnoty, nawoływań do przemocy i Andrew Tate’ów tego świata. Na dodatek albańscy gangsterzy lubili pokazywać tam forsę i fury, a przewoźnicy organizujący przemyt przez kanał La Manche przekonywali, jak miło, fajnie i bezpiecznie jest przepłynąć na pontonie wielką wodę i dotrzeć do Wielkiej Brytanii, gdzie legalnie lub nie pracuje niejeden twój kolega.
Jakikolwiek by TikTok był, Albańczycy go pokochali: w 2,4-milionowym kraju było aż 1,5 mln użytkowników. TikTok stał się królem wśród aplikacji, lecz nie chciał podporządkować się Sułtanowi.
Bo trzeba Wam wiedzieć, że przez lata Edi Rama nie tylko przejął kontrolę nad większość kanałów telewizyjnych i portali informacyjnych, ale także rozwinął wyrafinowany system nadzoru Facebooka. Pracownicy administracji i budżetówki nie mogli zamieszczać postów ani komentarzy krytykujących władze, byli także rozliczani z lajków, które zostawiali pod niesłusznymi wpisami. Gdy ktoś się wyrywał przed szereg i narzekał na Ramę, członkowie jego rodziny zatrudniani z budżetu dostawali sygnał, że jeśli nie uciszą niepokornych, to pożegnają się z pracą.
Na Facebooku system cenzury i wyłapywania zdrajców Partii Socjalistycznej działał nieźle, jednak TikTok okazał się trudniejszy do kontrolowania. Filmiki kręcone przez małe partie, aktywistów i wszelkiej maści przeciwników systemu zaczęły cieszyć się wielką popularnością, a niektóre odtworzenia szły w setkach tysięcy. To właśnie tam przeniósł się i rozrósł opór ludu przeciwko Sułtanowi.