fbpx
Małgorzata Rejmer
fot. Katarzyna Lasoń, CC BY-SA 4.0 via Wikimedia Commons
Małgorzata Rejmer czerwiec 2025

Duszności duszy

Taksówkarze rozwożą białe torebki z kokainą, bo Tirana nie chce spać, Tirana chce krzyczeć.

Artykuł z numeru

Nie jesteś swoją diagnozą

Różne rzeczy można przewidzieć, studiując ofertę wynajmu mieszkania w obcym kraju, ale nie sposób przewidzieć, że mieszkanie będzie znajdowało się naprzeciwko budynku aresztu. I że z aresztu dobiegać będą wrzaski i łomoty, walenia o kraty i wycia jak u cierpiących zwierząt.

Jest trzecia nad ranem. Z jakiego miejsca w duszy bierze się ten szczególny rodzaj siły, który pozwala więźniom krzyczeć całą noc? Przez moją głowę przelatują w zapętleniu strzępki rozmów z ostatnich dni – fragmenty cudzych utyskiwań, boleści, dramatów i rozczarowań. Ciało jest spuchnięte i obolałe: to przebodźcowanie Tiraną, zmęczenie opowieściami i przygniecenie ciężarem zadań, które muszę wykonać w kolejnych dniach i tygodniach.

Ciało mówi do mnie bólem: zabierz mnie stąd. Zabierz mnie tam, gdzie noc jest cicha. Gdzie nie słychać klaksonów, krzyków, wiercenia młotów pneumatycznych. Gdzie powietrze jest czyste. Zabierz mnie tam, gdzie nie będziesz musiała przepychać się w tłumie. Gdzie światło nie będzie takie białe, ostre. Jeśli mnie stąd nie zabierzesz, będę cię boleć.

Ale ja nie słucham swojego ciała. Musisz wytrzymać, mówię mu. Wycisz się wreszcie. To zmęczone przedsięwzięcie zwane Małgorzatą Rejmer potrzebuje się zregenerować, żeby jutro było sprawne, cierpliwe i czujne.

Przewracam się na łóżku, chcąc zmienić pozycję, i czuję ból, który przeszywa mnie, jakby ktoś puścił prąd wzdłuż kręgosłupa. Na wysokości klatki piersiowej ciało pulsuje zapętlonym bólem. Ty cholerny zdrajco.

Niekończące się godziny nad ranem to czas, żeby powspominać. Sześć tirańskich lat wystawiło mojemu ciału rachunek: stan przedcukrzycowy, TSH starszej pani, przewlekły stan zapalny. Studiowałam wyniki kolejnego badania krwi, w którym wszystko się rozjeżdżało, i racjonalizowałam: może niektórzy po prostu tak mają, może dla innych wyniki poza normą są rodzajem normy. Nie chciałam się przed sobą przyznać, że zorganizowałam sobie życie, w którym moje ciało zużywało się nadmiernie i przedwcześnie. Ciało mówiło „nie”, a ja mówiłam „nie” swojemu ciału.

Jakbym chciała wymazać myśl, że ta konstrukcja z mięśni i tkanek, w której bije nieprzerwanie serce, też będzie miała swój termin przydatności i pewnego dnia po prostu się zużyje, a mechanizm wyłączy się na zawsze.

W końcu musiałam wybrać: albo życie w Tiranie, albo długie życie. Jeśli ktoś, tak jak ja, jest wrażliwy na kolory, hałas i światło, to Tirana ze swoim ruchem ulicznym, wąskimi ulicami, tłumami, jazgotem z placów budowy i przeszywającymi zapachami jest pandemonium dla zmysłów. Marzysz o tym, żeby się wyciszyć, ale nie masz jak. Jest tylko jeden park, kilka skwerów, a w barach ciągle dudni muzyka. Kokaina potaniała do tego stopnia, że czasem w knajpie można dostać ją za darmo, jak się zagada do tych, którym wysypuje się z kieszeni. Jedna dziesiąta grama kosztuje 10 euro, więc nawet stolarz czy mechanik z przedmieścia Tirany może sobie wciągnąć ścieżkę z kolegą po pracy. Taksówkarze rozwożą białe torebki, bo miasto nie chce spać, miasto chce krzyczeć.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się