fbpx
Ilustracja: Mary Zaleska
Cveta Dimitrova czerwiec 2025

W poszukiwaniu „ja”

Nie doceniamy dziś znaczenia pogłębionej opowieści nie tylko na temat objawów, ale i naszej kondycji, całościowej perspektywy na psyche, ciało, duszę, nawet jeśli traktujemy tę ostatnią wyłącznie metaforycznie.

Artykuł z numeru

Nie jesteś swoją diagnozą

Jakiś czas po śmierci ojca amerykańska pisarka Siri Hustvedt dostała gwałtownego ataku drgawek w trakcie przemówienia podczas uroczystości mającej go upamiętnić. Jako osoba z dużym doświadczeniem w występach publicznych zdołała zachować klarowność mowy. Była jednak zdumiona własną bezradnością wobec objawów płynących z ciała – trzęsących się rąk i nóg, które całkowicie wymknęły się jej spod kontroli. Ataki zaczęły powracać, przywołały też wspomnienie sprzed lat, kiedy to przez 12 miesięcy cierpiała na dotkliwe migreny poprzedzone napadem drgawek, do którego doszło podczas zwiedzania jednego z paryskich muzeów. Zdarzenie było przerażające i wymagało wyjaśnienia, ale ani rezonans magnetyczny, ani inne badania neurologiczne nie wykazały nieprawidłowości, wykluczono epilepsję, nie udało się wytropić żadnego biologicznego wyjaśnienia jej dolegliwości. Hustvedt zwróciła się więc do specjalistów od neurologii, psychiatrów i psychoanalityków i tą drogą zainteresowała się kiełkującą dziedziną neuropsychoanalizy. Postarała się też najbardziej dokładnie i chłodno opisać, co ją spotkało. Nurtowały ją pytania dotyczące relacji ciała i umysłu, sposobu funkcjonowania pamięci i poczucia tożsamości. Swoje rozważania zawarła w fascynującym eseju The Shaking Woman or A History of My Nerves (Trzęsąca się kobieta lub historia moich nerwów).

Ataki ostatecznie ustąpiły pod wpływem środków farmakologicznych, lecz Hustvedt nie odżegnywała się od kulturowego znaczenia swojego cierpienia.

Choć autorytet freudowskiej tradycji został dawno nadszarpnięty, usiłowała zrozumieć, czy miała do czynienia z niegdyś opisywanymi napadami histerii, dziś klasyfikowanymi jako zaburzenia konwersyjne. Nie odnalazła ostatecznych odpowiedzi, ale stworzyła wielowymiarową opowieść o tym, kim jest tytułowa trzęsąca się w niej kobieta i czym jest jej choroba: subtelna, złożona i tajemnicza materia, niemożliwa do jednoznacznego zrozumienia mimo zaawansowanego postępu nauki.

Lata później, wzbogacona również o to doświadczenie, w książce The Delusions of Certainty (Złudzenia pewności) ubolewała, że na polu współczesnej nauki studia przypadków (które wciąż spełniają bardzo istotną funkcję w psychoterapeutycznej praktyce klinicznej) straciły na znaczeniu, bo statystyka i praktyka „oparta na dowodach” cieszą się dużo większą renomą. Nie zaprzeczała temu, że są one w stanie bardzo wzbogacić naszą wiedzę i powinniśmy z nich korzystać, przy czym dodawała, że „ignorowanie historii pacjenta opiera się na założeniu, że chorobę można wyodrębnić z dynamicznego ciała w czasie i opisać jako listę objawów, którą da się zastosować do każdego innego ciała. Można argumentować, że właśnie tym jest diagnoza – dostrzeganiem podobieństw między wieloma przypadkami i nadawaniem tym podobieństwom nazwy. Jednocześnie każdy lekarz wie, że ten sam lek, operacja czy leczenie wpływa na różnych ludzi w różny sposób. Zlokalizowanie tych różnic jest również istotą rzeczy”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się