fbpx
Wioska Kiseljak w północnej Bośni, siedmioletnia Daniela Bobarić podczas dnia św. Jerzego (Djurdjevdan), najważniejszego święta społeczności romskiej w Bośni i Hercegowinie fot. Amel Emrić/AP/East News
Wioska Kiseljak w północnej Bośni, siedmioletnia Daniela Bobarić podczas dnia św. Jerzego (Djurdjevdan), najważniejszego święta społeczności romskiej w Bośni i Hercegowinie fot. Amel Emrić/AP/East News
Anna Alboth, Dalibor Tanić czerwiec 2025

Bośnia, Romowie i puste paragrafy

Dopóki w Bośni i Hercegowinie młodzi tacy jak Almir mogą pisać wiersze o byciu niewidzialnym, ale nie mogą nawet marzyć o piastowaniu najwyższych urzędów, kraj ten nie wejdzie do Unii Europejskiej. Bo jak budować Europę, w której głos części obywateli wciąż nie może być reprezentowany?

Artykuł z numeru

Nie jesteś swoją diagnozą

Jadąc krętymi drogami Bośni i Hercegowiny, łatwo zauważyć, jak silne są tu kontrasty. Granica między dwiema jednostkami administracyjnymi, z których składa się to państwo: Federacją Bośni i Hercegowiny oraz Republiką Serbską, jest akurat niewidoczna dla oka, lecz głęboko zakorzeniona w politycznej i społecznej tkance narodu. W ramach Federacji dziesięć kantonów posiada własne konstytucje i rządy, podczas gdy Republika Serbska działa w ramach bardziej scentralizowanej struktury. Czuć to wszystko na plakatach i w rozmowach.

Pośród tych zawiłości przydrożne stragany pełne świeżych owoców przywołują wspomnienia z mojego dzieciństwa w Polsce, dając poczucie swojskości i ciepła. Miasta takie jak Sarajewo i Banja Luka prezentują z kolei nowoczesną europejską fasadę, z tętniącymi życiem ulicami i współczesną architekturą. Blizny historii są namacalne: pozostałości konfliktu trwają w postaci rozerwanych kulami budynków i obecności pomników upamiętniających tragedie z przeszłości. Te symbole przypominają o pełnych zawirowań dziejach tutejszego społeczeństwa i stanowią stale wezwanie do pojednania i jedności.

Szepty przeciw burzy

Dla wielu Romów w Bośni i Hercegowinie podziały kraju są nie tylko kwestią administracyjną czy historyczną – pozostają one głęboko osobiste, wplecione w codzienne życie często niewidoczną, ale mocną nicią. Jeden z poznanych przeze mnie młodych romskich poetów, Almir Agić, pisze o tym tak: „Śnieg pada jak szalony, / wiatr niesie go we wszystkich kierunkach, / nie wie, dokąd zmierza. / Tak jak ja”.

Romowie żyją na marginesie społeczeństwa, w ubóstwie, wykluczeniu i politycznym zaniedbaniu. Choć mieszkają tu od wieków, ich walka o uznanie i godność toczy się w kontekście powolnego postępu i niespełnionych obietnic integracji.

W oficjalnych strukturach władzy, a także w codziennym życiu ich głosy są nadal zbyt często uciszane lub po prostu ignorowane.

Jeden z tych romskich głosów należy właśnie do młodego poety z Sarajewa, którego wiersze zaczęły przełamywać ciszę i stereotypy otaczające jego społeczność. Almir opowiada, że z dyskryminacją spotykał się stale – na szkolnych korytarzach, ulicach miast i wsi, a nawet w najprostszych czynnościach związanych z poszukiwaniem pracy czy opieki zdrowotnej.

– Zacząłem wyrażać się poprzez poezję, kiedy nie mogłem już dłużej milczeć – mówi. – Dyskryminacja i uprzedzenia nie są dla mnie abstrakcyjnymi słowami, są codzienną walką, czymś, co widzisz, czujesz, i czymś, co musisz przetrwać, w każdej chwili swojego życia.

I dodaje:

– Kiedy piszę wiersz o tym, jak boli, gdy świat spycha cię na margines, a ktoś rozpoznaje w tym siebie i czuje się mniej samotny, to dla mnie sukces. Może jeszcze nie rewolucja, ale już jakaś iskra.

Dzięki swojej poezji nie poddaje się rozpaczy. Zauważa, że dopóki niesprawiedliwość będzie trwać, będą powstawać wiersze:

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się