fbpx
Wikipedia commons
Wikipedia commons
z Adamem Bodnarem rozmawia Andrzej Brzeziecki wrzesień 2020

Robić swoje

Po lipcu 2017 r. wiele osób mówiło, że protesty ws. praworządności nic nie dały. Tymczasem prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf pełniła swą funkcję do końca kadencji, a 20 sędziów wróciło do orzekania. Dziś rozmawiamy o powiązaniu praworządności z funduszami europejskimi. To wszystko – drogi Obywatelu – jest efektem Twojego zaangażowania.

Artykuł z numeru

Gdy choruje nasza psychika

Gdy choruje nasza psychika

Czytaj także

z Adamem Bodnarem rozmawia Dominika Kozłowska

Prawo i praworządność

Kończy się Pana kadencja jako rzecznika praw obywatelskich. Zdaniem wielu to właściwie cud, że dojechał Pan do mety – czy jest Pan zmęczony?

Trochę niezręcznie, mając 43 lata, mówić o sobie, że jest się zmęczonym, ale zgadzam się z prof. Ewą Łętowską, pierwszym rzecznikiem praw obywatelskich w Polsce, że jeśli tę funkcję wykonuje się na serio, to można mieć takie poczucie na koniec kadencji. W Polsce urząd RPO ma wiele zadań, w dodatku musi łączyć wiedzę ekspercką ze znajomością reguł polityki. Szczególnie wymagająca jest konieczność ciągłej gotowości. Nie można „dać sobie luzu” nawet na kilka dni. Okres mojej kadencji przypadł na czas trudny dla polskiej praworządności i demokracji liberalnej, a ja w większości sporów na ten temat byłem obecny. Pewnie jakiś ślad to we mnie zostawiło.

Ma Pan przynajmniej poczucie satysfakcji czy tylko porażki?

Mam mieszane uczucia. Udało mi się wzmocnić urząd RPO. Rozbudowałem jego zespół. Wiele konkretnych spraw zostało załatwionych. Gdy jednak widzę, w którą stronę zmierza nasz kraj, to nie mam powodów do satysfakcji. Zawsze rodzą się pytania: co mogłem zrobić inaczej, lepiej? Czy wykorzystałem wszystkie szanse? Myślę, że każdy polski obywatel przywiązany do zasad liberalnej demokracji musi mieć wątpliwości, czy zrobił w ostatnich latach wszystko, by ją chronić.

Czy Pańska kadencja była jedynie polemiką z rządzącymi – naznaczoną obcinaniem Panu budżetu biura RPO – czy też zdarzały się przypadki współpracy i dialogu z władzą?

Tak się złożyło, że w wielu sprawach – jak kwestia praworządności, praw osób LGBT+ czy teraz ewentualnego wypowiedzenia konwencji stambulskiej o przeciwdziałaniu przemocy domowej – jestem postrzegany jako opozycja wobec rządu, co stanowi nieuprawnione uproszczenie. Po prostu, w imieniu instytucji państwowej, podpierając się analizą prawną i naukową, zgłaszałem zastrzeżenia wobec konkretnych pomysłów ekipy rządzącej. „Polemika”, o której Pan mówi, nie była jednak tylko kwestią retoryki – ona przynosiła efekty. Myślę, że mój głos miał pewne znaczenie dla powstrzymywania zapędów władzy. W kwestii praworządności utrzymywałem kontakt z organizacjami międzynarodowymi i europejskimi, składałem wnioski do OBWE z prośbą o opinię dotyczącą nowych ustaw, występowałem w Sejmie i w Senacie – to wszystko miało wpływ na bieg spraw.

Poza tymi głośnymi medialnie problemami była też cała sfera zagadnień natury technokratycznej, w której nie narzekam na brak współpracy z rządem. Może nie mogłem sobie pozwolić na spotkanie z danym ministrem i przekonanie go do innej polityki, ale moje sugestie i pomysły były brane pod uwagę.

Bywało tak, że rząd zmieniał podejście do niektórych tematów – gdy nagle stawały się głośne. Gdy rozpoczęła się pandemia koronawirusa w Polsce, byłem w stałym kontakcie z rządem i – ten pewnie się do tego nie przyzna – niektóre decyzje zostały podjęte pod moim wpływem. Przykładowo – zniesione zostały zakazy wychodzenia z domu przez osoby niepełnoletnie czy wchodzenia do lasu. Myślę, że ograniczyłem też praktykę nakładania kar przez sanepid za udział w demonstracjach.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się