fbpx
Fot. Z archiwum P. Sztompki
z Piotrem Sztompką rozmawia Andrzej Brzeziecki luty 2020

Sześć niezbędnych słów

Jest kilka wartości, bez których demokracja nie będzie nigdy dobrze działać. Dziś obserwujemy w Polsce, jak wobec naruszeń konstytucji i arbitralnych zmian prawa szybko kruszeje pierwsza i najważniejsza z nich: zaufanie do państwa i jego instytucji.

Artykuł z numeru

My, rodzice osób LGBT+

My, rodzice osób LGBT+

W ubiegłym roku, z okazji 30. rocznicy odzyskania suwerenności, ale także z powodu bieżących wydarzeń politycznych sporo debatowano nad stanem polskiej demokracji, mniej jednak mówiono o samym demosie – jakie on przeszedł przeobrażenia po 1989 r.?

Jako teoretyk nie obserwuję Polaków z perspektywy własnych badań empirycznych, natomiast przyglądam się im za pośrednictwem analiz innych socjologów, mediów, a także poprzez socjologię wizualną, która, tak jak socjologia codzienności, stanowi mój najnowszy obszar poszukiwań.

Wybitny niemiecki socjolog Erwin Scheuch powiedział mi kiedyś, że choć całe życie robił badania, to jeśli jednak chciał naprawdę zrozumieć społeczeństwo włoskie, szedł we włoskim miasteczku do kawiarni, zamawiał espresso i patrzył na mijających go ludzi.

Przyjąłem tę lekcję i sam praktykuję takie obserwacje. Nawet patrząc z okna mojej pracowni na Rynku w Krakowie, można dostrzec coś ciekawego.

Na przykład?

Z moich obserwacji wynika, że mamy więcej pieniędzy i wolnego czasu – i to mimo trwającego wyścigu szczurów. Transformacja zmieniła nasz styl życia. Naśladujemy zachodnie wzorce konsumpcyjne, choć czasem tylko powierzchownie: coraz częściej wychodzimy do restauracji, spędzamy dużo czasu w galeriach handlowych. Gwałtownym przemianom uległ teatr ulicy, kiedyś strach było nocą przejść przez krakowski Rynek, jednak po 1989 r. odżyła tu kultura kawiarniana – krakowski Rynek tętni życiem niemal przez całą dobę. Są puby i kluby. Gdy wracam z Warszawy w pendolino, słyszę, jak młodzi biznesmeni umawiają się na clubbing. Rewolucję internetową widać w tysiącach codziennych sytuacji, gdy oczy przechodniów – zamiast na pięknym kolorowym świecie – skupione są na ekranikach smartfonów podnoszonych co jakiś czas, by zrobić sobie selfie.

Żeby to wszystko dostrzec, wystarczy obserwacja. Ale są zmiany, które odkrywają dopiero badania, np. zanik rzeczywistych wspólnot zastąpiony płytkimi i powierzchownymi kontaktami w sieci, utrata poczucia dobra wspólnego, egoizm i indywidualizm, gotowość przehandlowania wartości za doraźne interesy, kult cwaniactwa.

Nasz świat zmienił się radykalnie, na lepsze, ale i na gorsze.

Mówiąc o biznesmenach w pociągu, mówi Pan jednak o elicie finansowej jadącej do jednego z większych miast Polski.

To, co mówię, dotyczy nie tylko elity czy metropolii. Proszę pojechać w niedzielę na wieś, a zobaczy Pan parkingi przed kościołem pełne najlepszych aut. Albo w handlowy dzień do supermarketów w małych miasteczkach. Albo do ogromnych dyskotek, które powstają w szczerym polu. Wszystko i wszędzie uległo umasowieniu, to, co było przywilejem elity, stało się powszechnie dostępne. I to jest wspaniała strona tej zmiany. Jednak jest też druga – wszechobecny tłum: na szosach, na parkingach, na lotniskach, na plażach, na szlakach górskich. I pojawia się paradoks: te dostępne powszechnie satysfakcje życiowe tracą swoją pierwotną wartość, często stają się utrapieniem.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się