fbpx
Krzysztof Kozłowski i Jerzy Turowicz w redakcji „Tygodnika Powszechnego”, koniec lat 80. fot. archiwum „Tygodnika Powszechnego”
Krzysztof Kozłowski i Jerzy Turowicz w redakcji „Tygodnika Powszechnego”, koniec lat 80. fot. archiwum „Tygodnika Powszechnego”
Andrzej Brzeziecki grudzień 2022

Kozłowskiego gra z cenzurą

Kozłowski chciał tej bezlitosnej sile, która rządziła przekazem informacji, przeciwstawić się równie bezwzględnie. Nie zamierzał rezygnować z prawa „Tygodnika Powszechnego” i środowiska Znaku do własnych wartości.

Artykuł z numeru

Dobre życie w chaotycznym świecie

Czytaj także

Stefan Wilkanowicz

Henryk Woźniakowski

Stefana Wilkanowicza życie długie i owocne

W połowie 1963 r., dokładnie: w 23. numerze z 9 czerwca, w stopce redakcyjnej nastąpiła zmiana – Kozłowski został wpisany jako zastępca redaktora naczelnego. Ta funkcja będzie go definiować przez następne ćwierć wieku.

„Gdy myślę o wymarzonym miejscu pracy, lepszego od lokalu przy Wiślnej 12 nie potrafię sobie wyobrazić. Być zastępcą Jerzego Turowicza… Niezasłużone, wielkie szczęście” – mówił po latach Kozłowski.

Zaufanie naczelnego do młodszego kolegi przejawiło się także tym, że właśnie jemu przekazał redagowanie „Obrazu Tygodnia”. Była to dość specyficzna rubryka, zawierająca informacje z kraju i ze świata w postaci krótkich notek.

Dziś, w czasach mediów elektronicznych i serwisów nadających przez całą dobę, trudno zrozumieć znaczenie tej niewielkiej rubryki informującej o najważniejszych wydarzeniach w świecie. Wówczas jednak władze kontrolowały dostęp do informacji – miały przecież monopol. Cenzura i propaganda zniekształcały obraz rzeczywistości. Wyjątkiem był „Tygodnik Powszechny” – pismo to nie mogło pisać wszystkiego, ale mogło nie kłamać. I tu otwierało się pole do popisu i gry między redakcją a inteligentnymi czytelnikami z jednej strony i cenzurą – z drugiej.

Uważny czytelnik „Trybuny Ludu”

„Obraz Tygodnia” był pomysłem na podawanie informacji rzetelnych i bez komentarza, ale tak ułożonych, że inteligentni czytelnicy sami potrafili wyrobić sobie zdanie. Krótka informacja o tym, że w roku 1963 Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk wyda 308 mln zł, natomiast jego dochody szacowane są na raptem 2,5 mln zł – dawała czytelnikom do zrozumienia, że podatnicy utrzymują za ciężkie pieniądze pasożytniczą instytucję, która kontroluje ich dostęp do informacji i rozrywki.

Kozłowski przejął rubrykę „Obraz Tygodnia” ostatecznie na niemal trzy dekady. Stała się ona jego wizytówką i znakiem firmowym pisma. Pracował nad nią głównie w soboty i niedziele. Po latach powiedział, że diabli wzięli jego weekendy przez 30 lat.

Większość notek w rubryce informowała o wydarzeniach publicznych, wyborach, wojnach, rozmowach pokojowych, zamachach stanu, anomaliach pogodowych, wydarzeniach kulturalnych, zjawiskach społecznych i ciekawostkach naukowych. Całość dawała jednak rzetelny obraz minionego tygodnia – w kraju gdzie dominowała cenzura i propaganda, było to bardzo ważne.

Jak zdobywał informacje, skoro były one towarem reglamentowanym? Co ciekawe, jak sam później opowiadał, głównym źródłem informacji była „Trybuna Ludu” – organ prasowy PZPR.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się