fbpx
fot. Wikimedia Commons
Kamila Dzika-Jurek lipiec-sierpień 2021

Milczenie poetki

Pisząc o życiu Wisławy Szymborskiej, Joanna Gromek-Illg decyduje się posłużyć klasyczną zasadą retoryki: pars pro toto. Części, kłopotliwie drobne dla biografa tytułowe „znaki szczególne”, muszą wystarczyć za – skomplikowaną, ukrytą za kolejnymi maskami poetki – całość.

Artykuł z numeru

Sztuka zachwytu

Ale biografowie Szymborskiej nigdy nie mieli łatwo. Mało jest w polskim literackim świecie osób, które w czasie swojego życia tak mocno broniły dostępu do prywatności jak autorka Milczenia roślin. Słynne już zdania, które wypowiedziała do Anny Bikont i Joanny Szczęsnej, swoich pierwszych biografek, niedługo po odebraniu Nagrody Nobla – „Ja o sprawach osobistych mówić nie chcę, a też nie lubiłabym, żeby mówili inni. Co innego po mojej śmierci” – musiały więc krążyć jak widmo wśród osób, które kiedykolwiek myślały, by podjąć się tego wyzwania. Czy książka Gromek-Illg, która ukazuje się prawie dekadę od śmierci poetki, ma szansę coś zmienić w tym względzie? Tak, bo wydaje się, że autorka ciągnie za inne nici niż te, które opowiadają o poetce wiecznej śmieszce, zdystansowanej ironistce, ale o ciepłym i jasnym spojrzeniu. Może nawet – pisze Gromek-Illg – w życiu Szymborskiej, w  końcu prawie rówieśnicy Herberta i Różewicza, te „ciemne momenty” były na tyle ważne, że przyszli biografowie powinni w listach, wierszach, w nieznanych (?) jeszcze źródłach szukać ich więcej.

Szymborska, jak spostrzega biografka, od dzieciństwa uwielbia maski, wiecznie się za czymś chowa. Pierwszą jej tarczą ochronną są słowa – czy to ulubione od dziecka zabawy z rebusami uczynią z niej później wybitną postać w świecie literatury? Inteligentne poczucie humoru oraz oryginalne przezwiska, deminutiva, którymi zwraca się np. w listach do matki nastoletnia Ichna („Kochany Kosiu” – pisze), wydają się więc zwiastunem poetyckiego przeznaczenia. Z kolei „wyraziste role”, w jakich lubi w dzieciństwie obsadzać rodzinę, później staną się jej obsesją. Dorosła „Wisełka wieloraka” (jak zwraca się do niej w listach mąż Adam Włodek) będzie w  tych swoich różnych pozach bawić m.in. krakowskie grono literatów na słynnych loteriach, ale też ów szczególny dystans do świata i „czuła ironia” pomogą jej złagodzić w życiu traumatyczne doświadczenia wyniesione z czasu wojny.

Szymborska maskami trzpiotkowatej inteligentki będzie sobie radzić z każdym trudnym doświadczeniem w jej dorosłym życiu: rozwodem z Włodkiem, chorobami i śmiercią bliskich. A jeśli to nie zadziała – zostaje milczenie. Gromek-Illg określi to – za psycholożką Judith Viorst – jako „rzadką umiejętność radzenia sobie z przykrymi doświadczeniami życiowymi”.

To jeden z niewielu momentów w  biografii, w  którym autorka korzysta z  narzędzi psychologii. W  całej bowiem książce najbliższymi biografce Szymborskiej metodami są literaturoznawstwo i retoryka poetycka. Korzystając z  własnej intuicji, tropiąc znaki w tekstach i znaki epok (XIX-wieczny język rodziców Szymborskiej, absurdy życia w PRL-u) Gromek-Illg układa imponująco spójną opowieść o człowieku. Paradoksalnie, za wskazówki mając nie słowa, lecz milczenie człowieka – w pewnych kwestiach tak uporczywe, że nie da się o nim nie pisać ani za nim nie podążyć.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się