Ale biografowie Szymborskiej nigdy nie mieli łatwo. Mało jest w polskim literackim świecie osób, które w czasie swojego życia tak mocno broniły dostępu do prywatności jak autorka Milczenia roślin. Słynne już zdania, które wypowiedziała do Anny Bikont i Joanny Szczęsnej, swoich pierwszych biografek, niedługo po odebraniu Nagrody Nobla – „Ja o sprawach osobistych mówić nie chcę, a też nie lubiłabym, żeby mówili inni. Co innego po mojej śmierci” – musiały więc krążyć jak widmo wśród osób, które kiedykolwiek myślały, by podjąć się tego wyzwania. Czy książka Gromek-Illg, która ukazuje się prawie dekadę od śmierci poetki, ma szansę coś zmienić w tym względzie? Tak, bo wydaje się, że autorka ciągnie za inne nici niż te, które opowiadają o poetce wiecznej śmieszce, zdystansowanej ironistce, ale o ciepłym i jasnym spojrzeniu. Może nawet – pisze Gromek-Illg – w życiu Szymborskiej, w końcu prawie rówieśnicy Herberta i Różewicza, te „ciemne momenty” były na tyle ważne, że przyszli biografowie powinni w listach, wierszach, w nieznanych (?) jeszcze źródłach szukać ich więcej.
Najpiękniejszy polski magazyn intelektualny
Ciesz się z darmowej dostawy
i dostępu do e-wydań


