fbpx
Katarzyna Pawlicka marzec 2020

Matka Boska z rysami pani Knurowej

„W obrazie Huty, w jej wnętrzu, są sprawy niepokojące i złe” – pisał, wówczas zaledwie 23-letni, Ryszard Kapuściński w głośnym reportażu o budowanym od podstaw robotniczym mieście. W owo mroczne wnętrze powstającej w pocie tysięcy czół Nowej Huty wchodzi w swoim debiucie Elżbieta Łapczyńska.

Artykuł z numeru

Michał Heller. Pytanie o Boga i ateizm

Powstaje proza miejscami poetycka i – choć za punkt wyjścia biorąca konkretne miejsce oraz czas – silnie nasycona znaczeniami oraz niezwykle oryginalna. Bestiariusz nowohucki składa się z ośmiu opowiadań i epilogu. W każdej z części poznajemy nowych bohaterów: zagubionych mężczyzn bez grosza przy duszy, zmęczone kobiety w niechcianych ciążach, wiejskich chłopców, których nikt nie nauczył mówić pełnymi zdaniami, i dziewczęta posypujące chleb arszenikiem. W opowieściach o nich realne łączy się z wyobrażonym: nie mamy pewności, gdzie przebiega granica, przez co ocena moralna staje się niemożliwa.

Wśród hoteli robotniczych, ciasnych mieszkań i gruzów nie ma zresztą miejsca na aksjologię: nowo narodzone dzieci zasypuje się wapnem lub wrzuca do pieca. Z kolei śmierć, podobnie jak gwałt, jest wpisana w rytm codzienności, niemal niezauważalna. Jednak poznając te odcienie zła, przyglądamy się przede wszystkim jednostkom – Łapczyńska, wbrew dotychczasowym reprezentacjom, nie ulega pokusie opisu zbiorowości. W zamian oddaje głos nigdy niewysłuchanym: tym, którzy „targani chceniem” wsiedli na ciężarówkę pełną przyszłych twórców nowego miasta i lepszej (czy na pewno?) przyszłości. Ich lęki, fantazje, bolączki nierzadko przybierają kształt onirycznych wizji. Wtedy do kombinatu, „Meksyku”, „Monopolu” zakrada się poezja.

Elżbieta Łapczyńska

Bestiariusz nowohucki

Biuro Literackie, Kołobrzeg 2020, s. 132