Stanowisko dyrektorki TR Warszawa obejmuje Pani, gdy w polskim teatrze wieje wiatr zmian związany z działaniami antyprzemocowymi, walką z mobbingiem i źle rozumianą hierarchicznością. Co ważne, walka ta przestaje być wyłącznie deklaracją. Zmieniają się układy sił i modele zarządzania, sprawcy zaczynają ponosić konsekwencje.
Potrzeba troski i relacji partnerskiej w zespole, widoczna w całym świecie artystycznym, jest fundamentalną kwestią w naszym programie i podstawą myślenia o pracy. Z TR Warszawa związana jestem od 1996 r. z roczną przerwą, gdy w 2022 r. odeszłam, jak się okazało, na krótko, do Instytutu Teatralnego.
Koncentracja na potrzebie oczyszczenia relacji i komforcie pracy wynika z moich wieloletnich obserwacji. Zwłaszcza że zdarzały się momenty, gdy poczucie bezpieczeństwa było poważnie zachwiane. Obserwowaliśmy wówczas, jak destrukcyjne jest to zjawisko zarówno dla jednostek, jak i dla zespołu jako całości.
TR Warszawa pozostaje oczywiście teatrem artystycznym i repertuarowym, natomiast szalenie istotne jest dla nas, aby wypracować metody, które pozwolą nam działać twórczo, nie nadszarpując dobrostanu artystów i całego zespołu.
W ciągu kilku ostatnich lat z TR‐u odeszło około 30 osób. W czerwcu ubiegłego roku zespół ogłosił protest przeciwko dyrekcji. W oświadczeniu czytamy m.in.: „Odejścia kolejnych pracownic i pracowników mają potężny wpływ na naszą pracę. Pomijając narastające poczucie straty, zagrożony jest również tak ciężko wypracowany przez lata poziom artystyczny, trwonione jest wieloletnie doświadczenie” i „Stan ten jest efektem szkodliwego i niekompetentnego prowadzenia zespołu przez dyrekcję TR Warszawa”. „To, co działo się w TR, jest mikrokosmosem odzwierciedlającym to, co dzieje się w teatrze w ogóle” – mówiła Anka Herbut, członkini nowego zespołu programowego, w rozmowie z „Dwutygodnikiem”. Zgadza się Pani z jej tezą?
Najbardziej miarodajnie mogę mówić o zespole, w którym byłam i znów jestem. Natomiast z innych teatrów dochodzą oczywiście słuchy o podobnej potrzebie poczucia bezpieczeństwa, transparentności i uczciwości. To, co dzieje się u nas, stanowi fragment większej zmiany, która dla zespołu TR-u mającego za sobą doświadczenie kryzysu jest niezwykle istotna.
Pani odejście było aktem sprzeciwu?
Moje odejście było kroplą, która spowodowała przelanie się czary żalu i frustracji. Upublicznienie problemów, z którymi borykał się zespół. Moja rezygnacja była emblematyczna, bo jako ostatnia wystąpiłam z szeregu. To był długotrwały proces degradacji. Wcześniej odchodziły osoby bardzo ważne dla zespołu. W ludziach narastał sprzeciw, lęk, aż sytuacja stała się nie do wytrzymania.
Startując w konkursie na stanowisko dyrektora teatru TR Warszawa, otrzymała Pani pełne poparcie zespołu. Jak duże znaczenie miał dla Pani ten akt zaufania?