fbpx
Katarzyna Pawlicka kwiecień 2017

W mieście śmierci

Dom, którego nie było Łukasza Krzyżanowskiego ma szansę definitywnie zamknąć usta wszystkim zwolennikom mglistej narracji historycznej, w ramach której uczestnicy pogromów tracą personalia, szczególnie polskie pochodzenie.

Artykuł z numeru

Języki miłości

Języki miłości

Publikacja jest bowiem efektem rzetelnie wykonanej pracy badawczej autora, który prześledził prawdopodobnie wszystkie dostępne dokumenty dotyczące powojennych relacji między ocalałymi Żydami wracającymi do Radomia i zamieszkującymi miasto Polakami.

Zawężenie materiału badawczego do rodzinnego miasta Krzyżanowskiego umożliwia pogłębioną analizę materiału połączoną z wywiadem środowiskowym. Jednocześnie w toku lektury programowana lokalność schodzi na drugi plan. Opisywane mechanizmy działania instytucji państwowych oraz osób prywatnych mają charakter uniwersalny: specyficzny dla całej, wyniszczonej wojną i niepewnej jutra Polski. Razem tworzą rzeczywistość brutalną dla wszystkich, bez względu na pochodzenie etniczne i stan majątkowy, w której to jednak przemoc wobec Żydów zyskuje szczególne społeczne przyzwolenie.

Według szacunków statystycznych liczba ocalałych stanowi od 10 do 19% populacji Żydów sprzed 1939 r. Wydawać by się mogło, że tak niewielki odsetek może co najwyżej przerażać skromnością, budzić współczucie lub po prostu pozostać niezauważonym na powojennej mapie o wciąż rozmazanych konturach. Tymczasem ów niewielki procent zdołał zasiać w mieszkańcach polskich miast niepokój, który eskalował do rozmiarów jawnej i bezwstydnej niechęci. Krzyżanowski robi wszystko, co w jego mocy, by odpowiedzieć na pytania: jak Zagłada zmieniła polskie społeczeństwo i, przede wszystkim, jakie procesy musiały zajść, by w II połowie lat 40. powracający do rodzimych miast Żydzi automatycznie zyskiwali status ghost citizens, obywateli obecnych, ale całkowicie pominiętych w życiu społecznym.

Mądrość Domu… zasadza się przede wszystkim na uważności autora, który nie pozwala sobie na wyrażanie powierzchownych sądów. Pisząc o powojennej przemocy antyżydowskiej, uczciwie przyznaje, że jest świadom pułapek skrajnego redukcjonizmu (próba wyjaśnienia każdego aktu przemocy pochodzeniem etnicznym ofiar) i zbiorowej pamięci, gdzie przemoc wobec Żydów zwykło się tłumaczyć pospolitością agresji w ogóle. Naświetlanie problemu z każdej strony dyktowane jest, jak sądzę, potrzebą zdystansowania się od sensacyjnego charakteru dotychczasowych opracowań tematu – często zideologizowanych i pisanych „na gorąco”. Krzyżanowski prawdy szuka w dokumentach. I tak np. rozprawia się z mitem szczególnie aktywnej działalności Żydów w szeregach milicji i UB. Sprawdza statystyki, z których wyciąga twarde dane – wobec nich komentarz często okazuje się zbędny.

Ale lektura Domu… to nie tylko okazja do zapoznania się z dokumentacją. Przepełnione melancholią minieseje osnute wokół starych fotografii w sposób dobitny uświadamiają, że czas, w którym Żydzi byli niewidmowymi, pełnoprawnymi obywatelami Polski, bezpowrotnie minął. Zdjęcia przedstawiające nieistniejący już cmentarz żydowski czy kadr z radomskiego getta to jedynie powidoki świata zdewastowanego najpierw przez Zagładę, a potem przez jej liczne reperkusje – w tym model mimikry i zamknięcia polegający na przyjmowaniu przez Żydów po wojnie aryjskiej tożsamości (s. 180).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się