Smutek jest olbrzymem, a radość to tłum. W ilustracjach Joanny Concejo do powiastki filozoficznej Marka Bieńczyka Książę w cukierni niedźwiedź symbolizuje smutek, a gromada bawiących się psów – szczęście. To dla mnie bardzo celna metafora.
Wśród wszystkich smutnych olbrzymów szczególne miejsce zajmuje wieloryb. To moje pierwsze i najmocniejsze skojarzenie z uczuciem samotności. Powodów jest wiele. Nigdy go nie spotkam. Jego pieśni brzmią tęskno i melancholijnie, a ruchy naznaczone są ciężarem oceanu. Poza tym kilkanaście lat temu przeczytałam o wielorybie, który z powodu jakiejś wady śpiewa swoje piosenki z częstotliwością 52 Hz, podczas gdy przedział częstotliwości u wielorybów to 15–30 Hz. Pisano wówczas o najsamotniejszym wielorybie świata pływającym po północnych wodach oceanów i bezskutecznie nawołującym swoich wielorybich pobratymców. Żaden z nich nie mógł go jednak usłyszeć.
U schyłku zimnej wojny wojskowe hydrofony, zamieszczone na dnie oceanów do nasłuchiwania radzieckich łodzi podwodnych, zostały udostępnione badaczom tych wód. Wtedy właśnie ów samotny wieloryb został po raz pierwszy usłyszany przez ludzi. Nie tylko na mnie ta historia zrobiła wrażenie. Zainspirowała twórców wierszy i sztuk teatralnych, rzeźb i piosenek. Powstał hashtag #52hzwhale – synonim samotności. Przez wiele lat opowieść rezonowała wśród ludzi, na tyle że udało się zebrać na kickstarterze 400 tys. dolarów w celu nakręcenia dokumentu o poszukiwaniach najbardziej samotnego wieloryba na Ziemi. Film The Loneliest Whale: The Search for 52 trafił na platformy streamingowe w lipcu tego roku. W trakcie pracy twórcy zrozumieli, że z powodu huku generowanego przez kontenerowce jest więcej wielorybów, które nie mogą się usłyszeć. Oceany są zanieczyszczone nie tylko plastikiem, ale też hałasem, a wieloryby starają się dostosować, zmieniając częstotliwość wydawanych przez siebie dźwięków.
Okładka wydanego przez Państwowy Instytut Wydawniczy Moby Dicka projektu Łukasza Piskorka ze studia Fajne Chłopaki ilustruje coś więcej niż klasyczną powieść. Choć tytułowy wieloryb to mleczny kaszalot, a nie płetwal błękitny jak 52 Hz whale, to jednak jest to równie smutny olbrzym. Z połączenia inteligencji i minimalizmu powstała jedna z najlepszych okładek 2018 r. Linie mapy batymetrycznej (pokazującej głębokość zbiornika wodnego), które układają się w kształt Moby Dicka, świetnie ilustrują, że wieloryb bywa dla ludzi czymś więcej niż ciałem o wyraźnych granicach. Może dlatego w Wietnamie czy Ghanie tak silna jest tradycja organizowania pogrzebów waleniom wyrzuconym na brzeg. Wieloryb to symbol, który potrafi zawładnąć ludzką wyobraźnią.