fbpx
Piotr Kosiewski maj 2012

Życie w stanie natury

Społeczność sportretowana przez Sasnalów przypomina klasyczny już Durkheimowski opis więzi określanych jako solidarność mechaniczna – relacji opierających się na sankcjach oraz wspólnej świadomości zbiorowej. Tyle że uderzający w tym filmie jest znaczący brak – w tej społeczności nie ma przywódców, którzy tradycyjnie wyznaczali kanony zachowania małych społeczności: przedstawiciela władzy, księdza, nauczyciela.

Artykuł z numeru

Wszyscy jesteśmy chłopami

Wszyscy jesteśmy chłopami

Podjeżdża stary, podniszczony samochód. Prowadzi go mężczyzna. Jego pojawienie się wywołuje we wsi niepokój. Starszy mężczyzna ucieka do domu. Ciężko dyszy. Z przestrachu? Do samochodu wsiada dziewczyna. Jadą razem pustą polną drogą. Nagle ona wbija nóż w brzuch mężczyzny. Samochód zatrzymuje się. Dziewczyna spokojnie wysiada. Odchodzi. Kończy się film Z daleka widok jest piękny Anny i Wilhelma Sasnalów.

„Chłodnym okiem”

Nie jest to pierwszy film tworzony przez artystę, który salę galeryjną zamienił na kinową. W ostatnich latach pojawiło się kilka podobnych prób: Steve’a McQueena, Shirin Neshat, Sam Taylor-Wood czy Piotra Uklańskiego. Sama propozycja spojrzenia na film zaoferowana przez Sasnalów zasługuje na uwagę. Powodów jest jednak więcej. Z daleka… wpisał się bowiem w szerszą dyskusję o postrzeganiu, a może raczej samopostrzeganiu Polaków.

Historia Pawła Murawa i Dziewczyny, bo tylko tak została ona w filmie nazwana, dzieje się w niewielkiej, podupadłej małopolskiej wsi. Położonej w odosobnieniu, oddzielonej od świata rzeką i lasem. Paweł mieszka z chorą psychicznie matką w małym, dość obskurnym domu na skraju osady. Żyje z rozbierania starych samochodów na złom. Na początku filmu widzimy wrak samochodu wieziony na pace bagażówki. Później mężczyźni metodycznie go demontują, wyjmują siedzenia, rozbijają szyby, wyrywają instalację, tną karoserię. To, co dla innych niepotrzebne, zbędne, daje im szansę na przeżycie. Można odnieść wrażenie, że w tych surowych warunkach pokazywanych przez Sasnalów to użyteczność jest podstawową kategorią. Mirek Kotlarz, jeden ze złomiarzy, mówi do Pawła: „Ojciec ustanie w robocie, to też go się na złom wywiezie”.

Sasnalowie pokazują bardzo sugestywny obraz wsi i stosunków na niej panujących. Jest to zresztą spojrzenie szczególne. Film operuje przede wszystkim obrazem, często długimi, statycznymi ujęciami wzmocnionymi jedynie o zapis naturalnych dźwięków. Dialogów jest tu niewiele. Surowość obrazu zdaje się odpowiadać surowości relacji międzyludzkich. Poszczególne ujęcia, chociaż mogą wizualnie uwodzić, pozbawione są jakichkolwiek upiększeń. Ludzie, a także zabudowania i sprzęty najczęściej są po prostu brzydkie. Dominujące wrażenie nijakości przełamuje jedynie sposób filmowania – jak w scenie, w której Paweł i Dziewczyna znajdują się przed domem, ona siedzi na progu, on stoi obok. Pojawia się też przyroda, ujęcia lasów, pól, które swym pięknem ostro kontrastują z widokami wsi.

Trudno też mówić o dialogach między poszczególnymi bohaterami. Rozmowa ogranicza się do krótkich, urwanych zdań, półsłówek, często wystarczy jeden gest, spojrzenie. A jednocześnie łączy ich stała nić porozumienia. Nie ma wątpliwości, że wszyscy bardzo szybko odnajdują się w codziennych sytuacjach. Życie toczy się tu powoli, nieomal leniwie. A jednak… Pewnego dnia Paweł nie wraca do domu. Ciąg następujących po sobie, oszczędnych, minimalistycznych obrazów – bo to z nich składa się film – jedyny raz zostaje naruszony. Widzimy kobietę. Stoi w oknie. Z jej gardła wydobywa się regularny, monotonny krzyk.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się