fbpx
Piotr Kosiewski luty 2013

Twarze Cattelana

Kronika zapowiedzianego skandalu – tak chyba powinien zostać zatytułowany tekst o wystawie Maurizio Cattelana w warszawskim Centrum Sztuki Nowoczesnej. Przed 12 laty cała Polska mówiła o pokazanej w Zachęcie rzeźbie La nona ora przedstawiającej Jana Pawła II przygniecionego meteorem. Czy dzisiaj miałoby być inaczej?

Artykuł z numeru

Narkotyki: protezy duszy

Narkotyki: protezy duszy

Nie powinno w tej sytuacji dziwić, że twórcy wystawy uprzedzają ewentualne zamieszanie: „Wielkość sztuki Cattelana nie polega na prowokacji” – można przeczytać w folderze, który otrzymuje każdy zwiedzający. „Tylko od nas – od tego, jak głęboko sięgają nasze pokłady empatii i człowieczeństwa; jak silne i niewzruszone są nasze moralne fundamenty – zależy horyzont znaczeń, które w niej odnajdziemy. Widzisz tu prowokację? Bluźnierstwo? Metafizyczną wątpliwość? Egzystencjalny dramat? Poznajesz samego siebie”. Owszem, od nas zależy, w jaki sposób reagujemy, ale też w twórczość tego włoskiego artysty wpisana jest niejednoznaczność. Poddaje się ona bardzo odmiennym interpretacjom, budzi emocje, prowokuje właśnie. Od tego wymiaru jego twórczości nie można uciec.

Psy i kurczak

Amen Maurizio Cattelana to pierwszy indywidualny pokaz artysty w Polsce. W Zamku Ujazdowskim znalazły się prace z lat 1999–2011. Nie jest ich wiele, zaledwie osiem. Trudno nazwać wystawę „retrospektywą Cattelana”. On zresztą unika ich przygotowywania. Wielki pokaz prac artysty zorganizowany w 2011 r. w nowojorskim Muzeum Guggenheima, jedno z najgłośniejszych wydarzeń tego sezonu, był wyjątkiem od reguły.

W długiej, pustej sali CSW widzimy dwa siedzące labradory (Bez tytułu, 2007). Czegoś pilnują. Dopiero podchodząc bliżej, można dostrzec między nimi niewielkiego kurczaka. Skrył się? A może został przez nie osaczony? W następnej sali, na wprost drzwi, na ścianie wisi kobieta z rozkrzyżowanymi rękami (Bez tytułu, 2007). Nieopodal na podłodze leży gniady koń, martwy, przebity wielkim kołkiem z doczepioną tablicą z napisem „INRI” (Bez tytułu, 2009). Te dwie prace o naturalnych wymiarach zdają się tu dominować. Ale jest jeszcze łóżko, niewielkie, niemalże dziecinne. W nim dwie postacie mężczyzn. Ubrane w garnitury, bliźniaczo do siebie podobne (My, 2010). Obok zaś, niemalże nad łóżkiem wisi duża, czarno-biała fotografia przedstawiająca ręce złożone w modlitewnym geście. To jeszcze nie wszystko. Trzeba koniecznie podnieść do góry głowę. Na gzymsie biegnącym przez salę przysiadł rząd gołębi (Inni, 2011). Dwie kolejne prace pokazane są poza salami Zamku Ujazdowskiego.

Jak podkreślono przy okazji warszawskiej wystawy, twórczość Cattelana dotyka fundamentalnych pytań: o współczesne rozumienie śmierci, poświęcenia, przebaczenia, o genezę zła, a nawet narodowej tożsamości i historycznej pamięci. Zamek Ujazdowski stara się przedstawić jednego z najgłośniejszych obecnie artystów, o statusie celebryty, jako uważnego diagnostę współczesności. A jednak wystawa sprawia kłopot. Dorota Jarecka po jej obejrzeniu napisała: „Absurdalność Cattelana została wyprostowana, jego skomplikowane i niejednoznaczne przesłania – ostatecznie wyjaśnione” („Gazeta Wyborcza” z 19.11.2012). Do tej pory jawił się on „jako artysta, ale także intelektualista, wizjoner, [który] potrafił stworzyć frapującą przestrzeń, zaproponować skomplikowane przesłanie”. Tymczasem w Zamku Ujazdowskim wieloznacznego Cattelana nie ma. „Jest kilka prac, które ze sobą nie korespondują i które, niestety, zebrane razem mają siłę wyrazu krasnala ogrodowego”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się