fbpx
Krzysztof Wołodźko grudzień 2012

Poszukiwany: Jezus Chrystus

Opowieść stara jak dzieje katolicyzmu: Kościół wobec świata, Kościół w świecie. A zarazem: wciąż nowa historia, przeżywana, odczytywana i rozumiana przez następujące po sobie pokolenia wierzących, wszędzie tam, gdzie dotarła Dobra Nowina.

Artykuł z numeru

Czy wierzymy w koniec świata?

Czy wierzymy w koniec świata?

Książka ks. Draguły przynosi zbiór artykułów poświęconych obecności sacrum w świeckiej rzeczywistości państw, społeczeństw, kultury masowej. Jej podstawowym walorem jest klarowne przedstawienie bogatej faktografii, wielowymiarowe nakreślenie podjętych zagadnień, prezentacja trudnych problemów w rzeczowy, spokojny sposób. Podkreślam tę ostatnią kwestię, bo nierzadko daje się dziś we znaki rozpaczliwy, protekcjonalny albo nazbyt lekkomyślnie optymistyczny ton w publicystyce spod znaku: „Kościół i świat współczesny”.

„Poszukiwany: Jezus Chrystus. Oskarżony o mącenie ludziom w głowach, o skłonności anarchistyczne i spiskowanie przeciw władzy państwowej” – to cytat z monologu Klausa Kinskiego wygłoszonego w Berlinie w roku 1971. Występ przerwała policja, co doprowadziło do zamieszek wśród pięciotysięcznej publiki. Ks. Draguła przywołuje to wydarzenie w artykule Msza w teatrze, czyli rytuał na niby, w którym analizuje spektakl Artura Żmijewskiego pt. Msza: nieudaną próbę przeniesienia i zrozumienia Eucharystii w przestrzeni zdesakralizowanej, poddanej rygorom zwykłego, „obiletowanego” przedstawienia teatralnego.

Frazę: „Poszukiwany: Jezus Chrystus” można traktować jako klucz do zrozumienia Copyright… Dwuznaczność sformułowania nawiązuje stylistyką do listu gończego. Ks. Draguła z jednej strony ukazuje nam, jak on sam jako kapłan, teolog i publicysta odczytuje znaki czasu. To wiara szukająca zrozumienia, poszukująca znaczenia własnej wspólnoty duchowej (z jej liturgią, symbolami, obrazami) w przestrzeni profanum, w świeckiej kulturze. Z drugiej strony eseje pokazują, jak Jezus Chrystus staje się w oczach współczesnych kimś winnym, niewygodnym, źle rozumianym, „pozbawionym siebie”, jak staje się „postacią bez tożsamości”, a znaki święte Kościoła zostają sprowadzone do kodów kultury: masowej, narodowej, państwotwórczej czy wręcz stają się opatentowanymi znakami towarowymi.

Copyright na Jezusa skłania do postawienia pytania, czy nie nazbyt entuzjastycznie podchodzimy do różnych współczesnych form obecności symboli wiary katolickiej czy chrześcijańskiej w świecie. Nie dlatego, że są tu niewłaściwe, że powinniśmy „chować się w kruchcie”, lecz dlatego, że ich prawdziwe znaczenie zostaje zaciemnione lub zafałszowane.

Ks. Draguła z troskliwością i odpowiedzialnością duszpasterza oraz człowieka pióra bardzo precyzyjnie ukazuje granice między sakralnym i profanicznym kontekstem użycia znaków Kościoła zarówno przez wierzących, jak niewierzących (w przestrzeni wiary i sferze publicznie deklarowanej neutralności lub „neutralności”). Omawia te kwestie między innymi w artykule W szkole i parlamencie. O rzekomej pasywności znaków, w którym pokazuje, jak na gruncie świeckich, prawnych, kulturowych uzasadnień przebiega obrona znaku krzyża w szkołach (casus włoski) czy w parlamencie (casus polski). Analiza, jaką przeprowadza, opiera się na spostrzeżeniu, że „obrona krzyża” często pozbawia go jego fundamentalnej, ewangelicznej i ewangelizującej treści. Krzyż staje się niegroźnym, pasywnym znakiem: to jest takim, który nie prowokuje do nawrócenia, nie jest znakiem misyjnym. Jak zauważa autor: „Wśród pogan ten znak budził niegdyś grozę, był »zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan« (zob. 1 Kor 1,23). (…) A jakie reakcje wzbudza we współczesnych Europejczykach? W większości – żadne. To przecież znak pasywny. Przynajmniej takie jego znaczenie usankcjonowano w sądowym wyroku”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się