W tajemniczej przypowieści Dom Asteriona Jorge Luisa Borgesa narratorem jest Minotaur, który nie czuje się więźniem. Jest raczej samotny i zagubiony, a na pewno czasami się nudzi. Wtedy wymyśla sobie zabawy: biega wśród kamiennych korytarzy, chowa się przed wyimaginowanym poszukiwaczem, udaje, że odwiedza go „drugi Asterion”. Nie potrafi czytać (czasami tego żałuje, gdyż „noce i dnie są długie”), przede wszystkim zaś ma coś z ducha sokratejskiego. „Nie interesuje mnie – wyznaje – to, co człowiek może przekazać innym ludziom; myślę, jak filozof, że nie ma rzeczy dających się przekazać za pomocą sztuki pisania” (tłum. A. Sobol-Jurczykowski). Georgi Gospodinow, dla którego opowieść o labiryncie i urodzonym przez Pasifae człowieku z głową byka należy do najważniejszych źródeł kulturowych, powiedziałby zapewne odwrotnie: nie istnieją rzeczy, których za pomocą sztuki pisania przekazać się nie da. W najnowszej książce próbuje opowiedzieć jedno z najtrudniejszych do zwerbalizowania doświadczeń – żałobę. W tym przypadku chodzi o żałobę po śmierci ojca.
Ogrodnik i śmierć to pierwsza po wyróżnionym Międzynarodową Nagrodą Bookera Schronie przeciwczasowym (wyd. pol. – 2022 r.) proza najbardziej znanego dzisiaj pisarza z Bułgarii.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że narracja funeralna to – w porównaniu do poprzednich książek autora Fizyki smutku – niepewny krok w zupełnie inną, „drugą” (jak powiedziałby Miłosz) przestrzeń. A jednak opowieść o zmarłym ojcu jest sublimacją całego wcześniejszego pisarstwa Gospodinowa, wszystkie ważne dla niego tematy – pamięć, czas, melancholia, dzieciństwo, przeszłość, pochwała codzienności spod znaku „małego życia” – są w Ogrodniku… obecne. Można spojrzeć na tę książkę jak na opowieść poddaną rygorom swoistej derywacji sufiksalnej, przywołującej – i w nieustannych odbiciach, rondach, echach powtarzającej – wszystko to, co jest rozpoznawczym znakiem prozatorskiej dykcji Gospodinowa. A jest to pisarz totalny, nieustannie poszukujący języków, które najlepiej oddawałyby płynną naturę późnej nowoczesności, najszerzej wchodziłyby w interakcje ze zmieniającymi się kontekstami, najściślej przylegałyby do rozpadającego się świata ostatnich trzech dekad.
Debiutował jako poeta w roku 1992 tomikiem Lapidarium, jako prozaik – siedem lat później Powieścią naturalną, historią o młodym pisarzu, który dowiaduje się, że jego żona urodzi za chwilę dziecko innego mężczyzny. Kolejne książki prozatorskie – zbiory opowiadań I inne historie (2001), I wszystko stało się księżycem (2013), Wszystkie nasze ciała (2018), eseje zebrane w tomie Niewidzialne kryzysy (2013) oraz powieści Fizyka smutku (2012) i Schron przeciwczasowy (2020) – pokazują spektakularną drogę od zapoznanego literaturoznawcy z Bałkanów do jednego z najważniejszych pisarzy europejskich. A pisał Gospodinow także dramaty, stworzył komiks i wyróżniony na festiwalu Sundance (w 2009 r.) scenariusz filmu. Prawdziwy eksplorator form i narracji, którego nie imają się sztywne granice między rodzajami literackimi, podręcznikowe wyznaczniki gatunków czy trwałe połączenia językowe. Bułgarski pisarz tworzy opowieści hybrydowe, które rozbijają wszystko, co uporządkowane, zastygłe w stereotypie, zamarłe w społecznej kliszy. Jego rozpoznawalna po jednym zdaniu proza przeplata się często z biografią pisarza, ale nie ma tu miejsca na zbyt ostentacyjną autofikcję – jeśli Gospodinow sięga do swojego życia, to tylko po to, by od razu zrobić unik, by idiomatyczne przeflancować w uniwersalne, by pojedynczy los pokazać jako potencjalne doświadczenie zbiorowe. Ogrodnika i śmierć ułożył pisarz z podobnych klocków, przy czym szerokokątny ogląd społeczno-polityczny, z którym mieliśmy do czynienia w Schronie przeciwczasowym, zamienił na radykalnie zawężoną perspektywę osobistą. W żadnym razie nie zrezygnował jednak z eksponowania literackości, która jest dla niego niezbywalną cechą każdej opowieści. Jeśli narracje ukonkretniają się w języku, zastrzega pisarz w kilkuzdaniowym wprowadzeniu do nowej prozy, stają się per se literaturą, ponieważ (jak dobrze wiemy) nasz język nie należy wyłącznie do nas. Pobrzmiewa w nim mnóstwo innych słowników, które nieświadomie wchłonęliśmy, dlatego status każdej opowieści – także tej, zdawałoby się, najbardziej prywatnej – jest zawsze pograniczny: należy do porządku zarówno rzeczywistości, jak i fikcji.