fbpx
Georgi Gospodinow fot. Italy Photo Press / Imago Sport / Forum
Artur Madaliński czerwiec 2022

Fabryki przeszłości

Kojąca odmiana nostalgii łączy się zawsze – co znakomicie pokazuje Georgi Gospodinow – z powrotem myślenia nacjonalistycznego, opartego na lokalnych mitach i napuszonej symbolice.

Artykuł z numeru

Moje duchowe miejsce

Czytaj także

Artur Madaliński

Skąd się biorą przegrywy

Na pierwszy rzut oka pomysł jest doskonały – stworzyć klinikę przeszłości, w której kuracjusze (cierpiący na chorobę Alzheimera czy zaburzenia pamięci) będą mogli oddać się paliatywnym wspomnieniom i powrócić do najlepszych momentów swojego życia. Najpierw powstaną pokoje, a w nich meble, płyty, gazety, plakaty i pozostałe przedmioty używane w latach 60. XX w. Później pokoje zmienią się w domy, domy w dzielnice, te zaś – w całe miasta z przeszłości. Trzeba też będzie odtworzyć pozostałe minione dekady i odpowiednio je zróżnicować, bo inaczej żyli robotnicy, inaczej studenci, a jeszcze inaczej partyjni dygnitarze. Owszem, potrzebne będą pieniądze – przeszłość to sprawa kosztowna – ale inwestycja warta jest zachodu: lecznice pozwolą pacjentom opuścić niepewną teraźniejszość i choć przez chwilę poczuć się bezpiecznie. Pierwsza taka placówka powstała w Zurychu, założył ją niejaki Gaustyn, tajemniczy (posiadający zdolność przemieszczania się w czasie) bohater wielu książek Georgiego Gospodinowa.

Historia powstawania kolejnych „jaskiń przeszłości” jest osią fabularną Schronu przeciwczasowego, najnowszej (świetnej!) powieści bułgarskiego pisarza.

Gospodinow powraca w niej do swoich ulubionych wątków – prozo-eseizujących dywagacji na temat natury czasu i pamięci, które polscy czytelnicy znają chociażby z wydanej w 2018 r. Fizyki smutku. Wedle jej autora egzystencja jest przede wszystkim nieustanną produkcją minionego; żyjąc, tracimy co prawda życie, ale naszą przeszłość zostawiamy potomnym na zawsze jako niezbywalne (choć zagmatwane) dziedzictwo. Przeszłości nie da się unieważnić – w potencjalnej, podatnej na rozmaite manipulacje formie trwa także po naszej śmierci i stanowi paradoksalny znak oporu wobec całkowitej anihilacji. To, co minione, nie jest jednak dla Gospodinowa wyłącznie zbiorem wydarzeń historycznych – pisarz spogląda wstecz raczej w optyce pragnienia, która łapczywie karmi się tym, co wyobrażone: „przeszłość to nie tylko to, co ci się przydarzyło. Niekiedy jest tym, co tylko sobie wyobrażałeś” – czytamy w Schronie… Dialektyka między porządkiem historycznym i fantazmatycznym znajduje swój dalszy ciąg w napięciu między indywidualną i zbiorową pracą pamięci. Stąd Schron przeciwczasowy jest w pierwszej części analizą wspominania indywidualnego, zaś w drugiej – studium wspólnotowych mechanizmów pamięci, które w przeszłości szukają stref komfortu, będących skuteczną formą immunizacji wobec nieznośnej teraźniejszości i przerażającej przyszłości.

Narrator powieści – pisarz od zawsze „flanerujący po pasażach przeszłości” – pomaga Gaustynowi w stworzeniu pierwszej lecznicy. Jest kimś w rodzaju łowcy przeszłości, przy czym kłusuje zwłaszcza w krainie dzieciństwa. Tam gdzie ważne są nie tylko miejsca (pobliski park, ciemne bramy kamienic, przybrzeżna restauracja) czy rzeczy (stara nokia, zielona skórzana kurtka, papierosy), lecz też zapachy i popołudnia. Z jednej strony ostra woń rozgrzanego asfaltu, aromat opiekanego chleba, zapach nasączonego tłuszczem papieru pakowego. Z drugiej – kumulujące czas popołudnia, najlepsza pora do wspominania, kiedy światło staje się zmęczone i powolne. Narrator jest kolekcjonerem przebłysków przeszłości, które dokładnie spisuje i dostarcza Gaustynowi, by mogły być wykorzystane jako swoiste nośniki minionych epok, niezbędne w terapii zaburzeń pamięci.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się