fbpx
Susan Sontag, fot. J. Cartier
Aleksandra Grzemska maj 2021

Susan Sontag jako metafora

Jej portrety, ze spojrzeniem uwodzącym intelektem, z nonszalancką mową ciała, to już ikony popkultury. Susan Sontag jest idolką. Czy jednak wystarczająco uważnie i krytycznie traktujemy jej rozważania? Czy nie ulegamy pokusie idealizacji i fetyszyzacji tej postaci?

Artykuł z numeru

Za wyborem i życiem

W słynnym penthousie przy Riverside Drive 340 na Manhattanie, który Susan Sontag wynajmowała po swoim przyjacielu Jasperze Johnsie, kuchnia z pomalowanym na ciemnoniebieski kolor drewnianym blatem była najmniejszym pomieszczeniem. Połowę tej niewielkiej przestrzeni zajmowała olbrzymia, stara, od zawsze niedziałająca zamrażarka, a szafki mieściły jedynie podstawowe wyposażenie i były domem dla wszędobylskich w tamtym czasie na Upper West Side karaluchów. Choć Sontag prawdopodobnie nigdy nie ugotowała w swoim apartamencie żadnego większego posiłku (nie licząc podgrzania gotowej zupy z puszki czy przygotowania kanapek i dań z paczki bekonu), to, paradoksalnie, właśnie w kuchni przyjmowała oczekujących jej gości, w kuchni piła co rano kawę, czytając najnowsze wydanie gazety i dzieląc się z zawsze siedzącymi obok słuchaczami (synem i aktualnymi współlokatorami) uwagami na temat pogardzanej przez nią amerykańskiej „kultury” czy polityki. Również w kuchni pewnego jesiennego wieczoru ułożyła na blacie oświetlonym punktową lampką pierwszy egzemplarz O fotografii, który dostrzegł Don Levine podczas wizyty u pisarki. Zdaje się, że Sontag postrzegała kuchnię jako alternatywne domowe centrum, traktowała kuchenny blat jako agorę do spotkań i wymiany myśli, a jedyne utensylia, jakimi się posługiwała, to te intelektualne. Ale te nieco kuriozalne skojarzenia Susan Sontag i / w kuchni nie wydają się zupełnie bezzasadne, gdy wziąć pod uwagę metaforykę gastronomiczną, którą ona sama posługiwała się do scharakteryzowania własnej postawy intelektualnej i która bywa chętnie stosowana w opisie jej podejścia do literatury, kultury i życia.

„Kiedy czytam, zawsze mam wrażenie, jakbym jadła. Natomiast potrzeba czytania jest jak nieznośny wilczy głód”. „Oto on – mój umysł. Wciąż rośnie, ma nienasycony apetyt”. „To kara za moje łaknienie, mój głód. Nigdy nie umiałam żyć z resztek po innych”.

Gdyby próbować za pomocą kilku określeń stworzyć portret Susan Sontag, jednymi z bardziej adekwatnych byłyby: żarłoczność, łakomstwo, nienasycony apetyt na idee, czytanie i pisanie, na ludzi i życie.

Jej zachłanność doświadczania rzeczywistości na wszystkich możliwych poziomach, przekraczania wszelkich ograniczeń, nieustanne poczucie niezaspokojenia, potrzeba rozwoju, osiągnięcia perfekcji, radykalizacja myśli i postawy – wszystko to składało się na fundament jej egzystencji, a dziś buduje jednocześnie fascynujący i skomplikowany obraz tej jednej z najważniejszych intelektualistek XX w., uchodzącej za pierwszą „celebrytkę” współczesnej humanistyki.

Myśl to forma bycia w świecie

W słowniku Susan Sontag bodaj najchętniej przez nią używanymi, a przynajmniej najbardziej akcentowanymi słowami były: „muszę”, „więcej”, „wszystko”. Ambicja i wręcz bezkompromisowa zachłanność ciągłego rozwoju intelektualnego drzemały w niej od najmłodszych lat, a na pewno – co potwierdza pierwszy tom dziennika – rozwinęły się po rozpoczęciu studiów. Już zaledwie czternastoletnia Susan była przekonana o swoich ponadprzeciętnych talentach i z determinacją udowadniała, że ma coś wyjątkowego do przekazania światu, dlatego zapalczywie wspinała się na coraz to wyższe poziomy wiedzy i  samodoskonalenia. Jej intelektualna chciwość i nieustępliwość wcale nie słabły z wiekiem, lecz drapieżnie się rozrastały, wnikając we wszystkie zakamarki jej egzystencji i osobowości. W zapiskach i rozmowach autoanalizowała: „Wszystko, co mi się przydarza, daje okazję do rozmyślań”; „Piszę – i mówię – aby dowiedzieć się, co myślę”; „Mam pewne wyobrażenie, które na co dzień podtrzymuję, że sama siebie stworzyłam. Uznałam, że tak musi być, i podjęłam wyzwanie. Bardzo mnie to ekscytowało”. Wiedza była jej domeną, a pisząc dziennik, eseje i prozę, wciąż pracowała nad sobą, reformowała się, stwarzała na nowo, odradzała, by być duchowo, emocjonalnie i myślowo niezależną.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się