fbpx
Maria Karpińska maj 2020

Opowiadanie

W Stacji: Literatura prezentujemy nowe opowiadanie Marii Karpińskiej. Tekst do przeczytania w papierowym wydaniu miesięcznika „Znak”.

Artykuł z numeru

Ostatni tacy papieże

Ostatni tacy papieże

Maria Karpińska w miesięczniku odpowiada na pytania z krótkiego kwestionariusza:

Czego szuka Pani w literaturze?

Siebie, czyli bohaterów odczuwających podobne do moich lęki, rozczarowania, żywiących moje nadzieje, popełniających moje błędy. Na ich przykładzie mogę zobaczyć różne odmiany mojego życia, odmiany mnie samej w najrozmaitszych kostiumach i czasoprzestrzeniach, również własne niezrealizowane scenariusze, gdy książkowe postaci dokonują wyborów, na które mi nie starczyło odwagi, w okolicznościach, w których prawdopodobnie nigdy się nie znajdę.

W jaki sposób Pani pracuje?

Jako świeża debiutantka nie mam jeszcze wyrobionych niezawodnych metod pracy. Na razie walczę z materią i testuję, w jakich sytuacjach stawia mniejszy opór. Najlepiej sprawdza się podręczny kajecik, w którym zapisuję frazy, nieraz całe fragmenty, przychodzące mi do głowy w rozmaitych codziennych sytuacjach. Od nich się zazwyczaj zaczyna pomysł na opowiadanie, rozdział, książkę. Nad artykułami pracuję po bożemu – obkładam się książkami, czytam i notuję tak długo, aż czuję się gotowa, by zacząć pisać.

Co najchętniej Pani czyta?

Klasyczne powieści i opowiadania. Od pewnego czasu biorę udział w moim osobistym programie nadrabiania zaległości i czytania przegapionej klasyki lub takiej, jaką ledwo pamiętam. Czytam więc dwutorowo: Salingera czy Barnesa przeplatam z nowościami z prozy obcej. Choć moją „ojczyzną polszczyzna”, z racji zainteresowań naukowych czytam głównie tłumaczenia – literaturę włoską, francuską, amerykańską. Tam szukam – i znajduję – najważniejsze pytania egzystencjalne zadawane w prostych historiach o zwykłych, nieco zagubionych ludziach bez właściwości.

Jaką funkcję może współcześnie spełniać / spełnia literatura?

W moim poczuciu literatura od zawsze spełnia te same funkcje, zmienia się jedynie stopień rozpoznania i korzystania z nich. Są to m.in. pokazywanie żywotów alternatywnych, nowych dróg myślenia, których istnienia nie podejrzewaliśmy, albo wręcz odwrotnie: naszych doskonale znanych dróg, których specyfikę – układ kostki brukowej czy rodzaj żwiru – widać dopiero na papierze. Lubię myśleć o literaturze jako dostępnych dla każdego laboratoriach poznawczych, w których przedmiotem badań jest zawsze człowiek – w przeciwieństwie do nas samych i naszych bliskich ludzi zawartych w książkach możemy poznać na wskroś i obejrzeć z każdej udostępnionej przez autora strony. Możemy do nich wrócić i skonfrontować się z nimi tyle razy, ile potrzebujemy, mając świadomość, że na nasze – za każdym razem nowe – pytania padną te same, niezmienne odpowiedzi. Ta niezmienność i trwałość literackiego budulca wydaje mi się tym, co może przynieść ratunek w zalewie płynnej nowoczesności.

 

A oto fragment opowiadania „Rycerz Smętnego Oblicza”:

 

„Po latach nadal zdarza się, że z czystego sentymentu stukam ołówkiem o kubek z firmowym logo cztery lub sześć razy. Być może wręcz nie potrafiłbym przestać po trzecim czy piątym stuknięciu, choć takich rzeczy nie można wiedzieć na pewno – po prostu nigdy nie próbowałem. Sam nie mam wrogów. Może się to wydawać dziwne, ale tak właśnie staram się żyć – pozyskując przyjaciół, nie wrogów. Nawet kogoś, o kim nie myślę z sympatią, nie nazwałbym „wrogiem”, ale raczej osobą neutralną, występującą poza pozytywnym kręgiem moich relacji, nigdy przeciwko niemu. Być może temu właśnie zawdzięczam fakt, że wiele osób nazywa mnie ugodowym, co uznaję za komplement.”

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się