fbpx
Fot. Adrianna Bochenek, Agencja Wyborcza.pl
Angelika Kuźniak styczeń 2023

Romski pałac

Romowie przez wieki byli opisywani, obrazowani i stereotypizowani przez innych. Małgorzata Mirga-Tas walczy o ich własny głos.

Artykuł z numeru

Filozofowie Doliny Krzemowej i przyszłość ludzkości

Mieszka na romskim osiedlu w  Czarnej Górze, pod Tatrami. Tu się wychowała. Tutaj mieszkali jej dziadkowie i  pradziadkowie. Kiedyś żyło w tej miejscowości prawie 400 Romów, dzisiaj – ok. 80. Wielu wyjechało za granicę w poszukiwaniu pracy. Niektórzy wracają. Rodzi się nowe pokolenie.

Kiedy matka zauważa u małej Małgosi talent (dużo rysuje), mieszkają jeszcze w  Zakopanem. Zapisuje dziewczynkę na zajęcia plastyczne w młodzieżowym domu kultury. Po skończeniu podstawówki dziewczyna zdaje do technikum tkactwa artystycznego, dawnych Szpulek zakopiańskich. Szybko okazuje się, że ma alergię na wełnę, nie może tkać gobelinów, puchną jej ręce, pojawiają się trudności z oddychaniem. Przenosi się do Liceum Plastycznego im. Antoniego Kenara. Po maturze zdaje na ASP w Krakowie. Wybiera rzeźbę. Na trzecim roku zaczyna robić prace z  tektury, używa do tego piły mechanicznej. W tej technice zrealizowała swój dyplom. Powstał cygański wóz. Podczas obrony przeczytała na głos bajkę Na szlaku wolności, którą napisał jej wuj Jan Mirga. Dyplom miał polski tytuł, ale większość prac Mirgi-Tas nosi tytuły w języku romskim. Romski jest zresztą jej pierwszym językiem. Kiedy dziennikarze pytają Małgorzatę Mirgę-Tas, czy nie chciałaby uciec od romskiej tożsamości, odpowiada krótko: nie, nigdy. „Dla mnie tożsamość romska jest bardzo ważna: nie można się od niej oddzielić, nie można mówić o poważnych sprawach, nie będąc w środku. Trzeba być również bardzo ostrożnym i  wrażliwym wobec innych, rozumieć, co czują i  jak chcą być reprezentowani”. I dodaje: „Zawsze myślałam, że artysta to artysta, nie ma koloru skóry ani wyznania. Robi to, co lubi. Jednak to nie do końca tak. Był taki moment, że inspiracją stał się dla mnie Harlem Renaissance. Moment, kiedy czarni artyści z USA wzięli sprawy w swoje ręce i zawalczyli o własny głos nie tylko w sztukach wizualnych, ale też w muzyce i innych dziedzinach”.

Chodź, zobacz

Rok 2007.  Na Biennale w Wenecji pojawił się pierwszy Pawilon Romski. Kuratorką była Romka Timea Junghaus z  Węgier. Nie zaprosiła nikogo z Polski. Małgorzata Mirga-Tas właśnie urodziła pierwszego syna. Całe dnie spędza z nim w domu, trochę odizolowana od świata. A chce coś robić. Razem z  dwojgiem artystów: Bogumiłą Delimatą i  Krzysztofem Gilem, zakładają romski kolektyw twórczy Romani Art. Dostali dofinansowanie, zrobili kilka wystaw. Nie było łatwo. „Często kiedy próbowałam coś zorganizować, odsyłano mnie do muzeum etnograficznego. Kiedy tłumaczyłam, że jesteśmy profesjonalistami, którym marzy się wystawa w dobrej galerii, słyszałam, że może powinnyśmy tworzyć inną sztukę”. Po dwóch latach zaczyna organizować letnie plenery. Do Czarnej Góry przyjeżdżają twórcy z całego świata. Z mężem, również artystą Marcinem, zakładają fundację Jaw Dikh! (Chodź, zobacz). Do dziś pracują na osiedlach romskich z dziećmi, ostatnio też z romskimi kobietami.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się