fbpx
il. Patrycja Podkościelny
Angelika Kuźniak luty 2017

Śnieg

Co zostało mi jeszcze po obozie? Nocą nie mogę spać, bo ten film ciągle się przewija w mojej głowie. I ciągle się boję.

Artykuł z numeru

Islamofobie

Islamofobie

„Czy lubi Pani śnieg?”

Tamtego dnia zdziwiło mnie to pytanie. Siedziałyśmy przy cygańskim wozie na jednym z podwórek w Oświęcimiu. Był początek sierpnia, upał. Właśnie kończyły się obchody Dnia Pamięci o Zagładzie Romów. Zigeunerlager w Birkenau istniał do 2 sierpnia 1944 r.

Lubię. Zawsze lubiłam.

Mam zdjęcie w wielkiej futrzanej czapie. Ja, siedmioletnia, gnam z sankami przed siebie. Pewnie na pobliski pagórek, z którego zjeżdżałam. Pamiętam, jak potrafiłam gapić się godzinami przez szybę na padający śnieg, wydawało mi się, że lecę rakietą w kosmos. Do dziś, gdy śnieży, wkładam buty i idę na długi spacer.

Lubię wreszcie śnieg z obrazów Bruegla. Ten z Myśliwych na śniegu. Albo, chyba nawet bardziej, z Pejzażu zimowego z łyżwiarzami i pułapką na ptaki. Śnieg i lód wydają się tu lżejsze, a chłód mniej przenikliwy. Brunatnożółte niebo rzuca refleksy na zmarzniętą wodę i drzewa. Zachęca: ptaki do szukania pożywienia, a ludzi do zabawy. Złudne to. Bo na wróble, kosy i rudziki, które wychodzą z krzaków lub sfruwają z gałęzi, czeka rozstawiona pułapka, a lód, wystarczy się przyjrzeć, już topnieje.

„To był marzec 1943 r. – odezwała się znów po chwili. – Trafiliśmy do obozu. I… świat się skończył. Urodziłam się w 1931 r. Miałam czternaścioro rodzeństwa. Najmłodsza siostra miała cztery lata. Od razu straciłam imię i nazwisko. Nie byłam już Louise Bäcker, stałam się numerem. Z od Zigeuner, czyli Cyganka – 2800. Obcięli mi włosy. A tak bardzo chciałam je mieć. Może wtedy potrafiłabym sobie wyobrazić, że znów jestem w domu i mama zaplata mi warkocze. Przydzielono mnie do pracy wokół krematorium. Rwaliśmy trawę i dzieliliśmy ją na kwadraty. Pracowałam jak dorosła, ale kiedy wracałam do baraku, znów byłam dzieckiem. Bawiłam się z innymi. Na przykład robiliśmy dołki w ziemi i wrzucaliśmy z odległości kamyki. Albo w klasy graliśmy. Owijaliśmy też kawałki drewna skrawkami szmatek i to były nasze lalki. Mój ojciec umarł po dwóch miesiącach. Miał tyfus. Sześcioro z mojego rodzeństwa zagazowano. Innym udało się przetrwać. Bracia, którzy jeszcze mogli pracować, trafili do innych obozów. Dwie siostry obierały ziemniaki w kuchni w Auschwitz. Pamiętam moją mamę. I dzień, kiedy dostała wysokiej gorączki. Każdego rana trzeba było stawić się na apelu. Kiedy słyszało się swój numer, należało wystąpić. Mama nie miała siły. Leżała na pryczy. Ktoś mi powiedział, że umarła. Płakałam. Ale dzisiaj jako dojrzała kobieta muszę powiedzieć, że długiego żalu nie było. Pamiętałam, jak mama mi powtarzała: »Musisz walczyć o siebie«. Walczyłam więc. Miałam 12 lat. Ci, którym ktoś umarł, mogą przyjść na cmentarz, pomodlić się. Ja muszę przyjeżdżać tutaj. Pierwszy raz po wojnie przekroczyłam bramę obozu ponad 20 lat temu. Nic tu jeszcze nie było. Z trudem odnajdowałam znajome miejsca.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się