fbpx
Michał Przeperski lipiec–sierpień 2019

Poza schematem

Figura „żydokomuny” w tłumaczeniu dziejów polskiego stalinizmu ma się wciąż znakomicie. Książka Andrzeja Skalimowskiego udowadnia jednak, że można było być przedwojennym towarzyszem, wywodzić się z żydowskiej rodziny, a mimo to nie mieścić się w stereotypie.

Artykuł z numeru

Mikrowyprawy – przygoda jest wszędzie

Mikrowyprawy – przygoda jest wszędzie

Pochodził z zamożnej mieszczańskiej rodziny, która u progu XX w. zarządzała prawdziwym gastronomicznym imperium produkującym i sprzedającym kefir. Nie został jednak spadkobiercą domowej fortuny – historia miała wobec niego inne plany. Józef Sigalin urodził się w listopadzie 1909 r. w Warszawie, i to właśnie z tym miastem związał całe swoje życie. Tu studiował architekturę i wstąpił w szeregi Komunistycznej Partii Polski. Tutaj też powrócił razem z Armią Czerwoną, po latach spędzonych w Związku Radzieckim. W pierwszym powojennym dziesięcioleciu był jedną z najważniejszych postaci odbudowującej się stolicy. I choć po październiku 1956 odszedł w cień, to wciąż się z nim liczono. Aż dziw, że na opowieść o tak barwnym człowieku polscy czytelnicy musieli czekać tak długo.

Tropem życiowych perypetii Sigalina podążył Andrzej Skalimowski, młody badacz związany z Instytutem Historii Nauki PAN. Pasję historyka połączył on zresztą z żyłką detektywistyczną, bowiem do unikalnych dokumentów z życia swojego bohatera dotarł w dość niecodziennych okolicznościach. Sam opisuje ten wątek z ogromną swadą, więc nie będę w tym miejscu zdradzać zbyt wiele. Tym bardziej że od Towarzysza odbudowy trudno się oderwać – autor łączy bowiem precyzję wywodu historycznego z lekkością reportażu. Życiorys głównego bohatera stanowi zresztą bardzo wdzięczny budulec dla barwnej opowieści.

Pierwszym z centralnych wątków książki jest żydowskie pochodzenie Sigalina. Przedstawiając jego rodzinne korzenie, Skalimowski sięga głęboko, bo aż na Kaukaz, by zaraz plastycznie odmalować wchodzenie w dorosłość całego pokolenia urodzonego na początku XX w. Rozmaite były bowiem drogi wybierane przez liczne rodzeństwo Sigalina: gdy jedni decydowali się na kultywowanie tradycji żydowskiej, inni radykalnie się od niej odcinali. On sam poszedł tą ostatnią drogą. Analizując tożsamość Żyda-komunisty z okresu dwudziestolecia, Skalimowski jest empatyczny, ale chłodny. Ta postawa znakomicie sprawdza się również w odniesieniu do późniejszych życiowych perypetii jego bohatera. Żydowskie pochodzenie będzie bowiem miejscami ciężarem, by kiedy indziej nieoczekiwanie stać się atutem. Sam Sigalin konsekwentnie odcinał się od związków z żydowskością, co też zostanie przedstawione z reporterskim wyczuciem i dystansem.

Polityczny i światopoglądowy wybór dokonany przez Sigalina pod koniec lat 20. zaważył na całym jego życiu. Zgłaszając akces do ruchu komunistycznego, pragnął budowy nowego świata, radykalnego zerwania z niedostatkami II Rzeczypospolitej, jakie wyraźnie widział wokół siebie. Razem ze Skalimowskim krok po kroku obserwujemy kolejne ciosy wymierzane naiwnej wierze głównego bohatera w ideę komunistyczną. Na własne oczy oglądał on rzeczywistość Związku Radzieckiego: terror, zakłamanie i biedę. Jego brat Grzegorz padł ofiarą stalinowskiego Wielkiego Terroru, drugi – Roman – został zamordowany w Katyniu. Powróciwszy nad Wisłę w szarym szynelu, znalazł się w elicie politycznej, jednak wątpliwości wobec komunizmu nie słabły. Fundamenty wiary runęły ostatecznie z łoskotem w 1968 r. Nie tylko zresztą na skutek marca 1968 r. i wybuchu ogólnopolskiej antysemickiej histerii, której przyklasnęły władze partyjne. Jeszcze większe wrażenie zrobiła „bratnia pomoc” udzielona Czechosłowacji i stłumienie Praskiej Wiosny przez armie Układu Warszawskiego. Od tej chwili Sigalin – czego nie taił w swoich zapiskach i rozmowach z przyjaciółmi – pozostawał w partii komunistycznej z czystego oportunizmu.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się